Gdy słowa stają się pałką

Dlaczego język polityków staje się coraz mniej parlamentarny? Czasem to emocje, ale coraz częściej to cyniczna gra

Publikacja: 24.12.2012 01:25

Gdy słowa stają się pałką

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

„Naćpana hołota", „katolicka ciota" – to tylko ostrzejsze ze sformułowań, jakimi w mijającym roku posługiwali się parlamentarzyści.

Politycy potrafią ranić słowami jak nożem nawet w przedzień Wigilii Bożego Narodzenia. W niedzielę, w rozmowie z Radiem Zet eurodeputowany SLD Wojciech Olejniczak stwierdził, że skoro lider PiS wierzy, że gdyby jego brat nie zginął w Smoleńsku to pewnie zostałby zamordowany przy innej okazji, to powinien zająć się nim psychiatra. - Słowami Jarosława Kaczyńskiego o możliwości zamachu na Lecha Kaczyńskiego w drodze do Stanów Zjednoczonych powinni się zająć specjaliści nie od lotnictwa, a od psychiatrii - mówił polityk lewicy.

- Niech pan się zastanowi, co robi i mówi. Szkoda, że nie jest pan wierzący, poszedłby pan do spowiedzi, może by pomogło- ripostował Adam Hofman, rzecznik PiS

Nigdy politycy nie stronili od barwnych porównań i kontrowersyjnych wypowiedzi. Jedno i drugie zapewniało im obecność w mediach, a czasami nawet nagrodę Srebrne Usta przyznawaną przez słuchaczy radiowej Trójki. Jednak wypowiedzi nagradzane przez radiosłuchaczy można uznać wręcz za godne pochwał w porównaniu z językiem niektórych polityków. Na dobre zagościł on w Sejmie wraz z pojawieniem się na Wiejskiej Samoobrony. To zresztą lider tej partii, nieżyjący już dziś Andrzej Lepper, powiedział: – Wersal się skończył w dniu, kiedy Samoobrona weszła do Sejmu. Były to prorocze słowa.

Według ekspertów w polityce nie ma problemu mowy nienawiści, ale jest cyniczne podgrzewanie sporu

– Warto odróżnić dwa rodzaje sytuacji, w których politykowi zdarza się użyć mocniejszych słów. Pierwsza to wywiady na żywo, telewizyjne dyskusje, gdy danego polityka łatwo wyprowadzić z równowagi i bywa, że pod wpływem emocji używa ostrych słów. I nie jest to moim zdaniem ani przejaw zdziczenia obyczajów, ani mowy nienawiści. Gorzej, gdy ktoś z aroganckiego, wulgarnego języka w polityce uczynił swój sposób na zaistnienie – ocenia w rozmowie z „Rz" dr Rafał Matyja, politolog.

Niekiedy taka próba zaistnienia kończy się kompromitacją. Niedawno miał okazję się o tym przekonać senator Kazimierz Kutz, któremu warszawski Sąd Okręgowy kazał przeprosić eurodeputowanego Zbigniewa Ziobrę (SP) za „bezprawne naruszenie jego dóbr osobistych". Chodziło o wypowiedź Kutza z 2011 r., gdy komentując dla „Newsweeka" projekt raportu sejmowej komisji śledczej do zbadania okoliczności śmierci Blidy, powiedział o Jarosławie Kaczyńskim i Ziobrze: – Oni zamordowali niewinną kobietę.

Słowo prymitywne

Od kilku lat o nieformalny prymat najbardziej agresywnego politycznego fightera rywalizują ze sobą Stefan Niesiołowski (PO) i Janusz Palikot. Jeszcze do niedawna to właśnie Palikot należał do mistrzów słownej nagonki, a z ostrych ataków na Jarosława i Lecha Kaczyńskich uczynił swój znak rozpoznawczy. I tak np. o podróży na uroczystości katyńskie, która zakończyła się katastrofą smoleńską, powiedział, że był to pijacki wypad Lecha Kaczyńskiego. Również w tym roku Palikot nie przebierał w słowach. Już w marcu „zasłynął" nazwaniem arcybiskupa Józefa Michalika, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, chamem. Poszło o sprawę koncesji dla Radia Maryja.

– Michalik jest takim samym chamem jak Rydzyk, no taka jest prawda – mówił Palikot w rozmowie z Radiem Zet.

Miesiąc później na Twitterze napisał o ministrze sprawiedliwości Jarosławie Gowinie (PO): „Gowin zachowuje się jak katolicka ciota. To, że biskup gwałci dziecko, nie ma znaczenia, dopóki nikt się o tym nie dowie".

Sądząc po wypowiedziach lidera Ruchu Palikota, ma on problem nie tylko ze słownictwem, ale i z akceptowaniem zasad demokracji. Bo niedawno w Sejmie krzyczał do posłów PiS : – Wasze miejsce jest w więzieniu. My was tam zaprowadzimy. Przyjdzie taki moment, że tam wylądujecie. A prof. Piotra Glińskiego, socjologa i kandydata PiS na premiera rządu technicznego, nazwał talibem.

Ale zdaniem ekspertów, z którymi rozmawiała „Rz", w tym roku Palikot utracił palmę pierwszeństwa w słownej agresji. – Niesiołowski jest mistrzem w tej kategorii. Nawet jeśli zaczyna wypowiedź spokojnie, to po chwili tak się nakręca, że kończy agresją. Problemem Niesiołowskiego jest to, że w odróżnieniu np. od ciętych słownych ripost Leszka Millera jego są tak brutalne, że budzą wyłącznie niesmak – mówi „Rz" dr Jacek Kloczkowski, politolog.

Do historii przejdzie skandaliczne zachowanie Niesiołowskiego w maju tego roku. Były wicemarszałek Sejmu proszony przez dziennikarkę Ewę Stankiewicz o komentarz najpierw zaatakował ją słownie, a później próbował zniszczyć kamerę. – Nie chcę z panią rozmawiać. Niech pani idzie do PiS-u. Bo pani rozbiję kamerę! Czy pani jest głucha? Niech pani idzie do tych swoich PiS-owskich lizusów. Won stąd! – krzyczał Niesiołowski. Krótko po tym zajściu „Super Express" na okładce opublikował fotomontaż zdjęcia Niesiołowskiego z rozwartą w ataku furii szczęką pitbulla. Zdjęcie okraszono podpisem „Wścieklizna". Na reakcję Niesiołowskiego nie trzeba było długo czekać. Polityk porównał tabloid do hitlerowskiej gadzinówki i zagroził pozwem. Ale teraz to ośmiu dziennikarzy tej gazety pozwało polityka PO za ubliżające im określenie.

Co w sercu, to na języku

Brutalizacja języka to również efekt tzw. wojny polsko-polskiej, czyli m.in. konfliktu między PO i PiS. Jednak choć wymiana zdań pomiędzy Donaldem Tuskiem a Jarosławem Kaczyńskim bywa bardzo ostra, to wulgaryzmy w nich nie padają. I tak np. komentując nieudolność rządu w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, lider PiS sugeruje zdradę czy zamach. – Ta władza Polskę niszczy – mówił Kaczyński podczas niedawnego posiedzenia Rady Politycznej PiS. W kwietniu sugerował, że ktoś, kto twierdzi, iż przyczyny katastrofy leżą po stronie polskiej, mógł zostać zwerbowany przez Rosjan. – To hańba, która przejdzie do historii Polski, i pan się zapisze w tej historii razem z tymi, którzy są na polskiej liście hańby – mówił do Tuska o katastrofie smoleńskiej lider PiS.

Szef PO nie pozostaje dłużny. Gdy Kaczyński sugerował rządowi odpowiedzialność za śmierć 96 ofiar katastrofy, Tusk ripostował: – Nie sposób ułożyć sobie życia w jednym państwie z tymi, którzy formułują tego typu wnioski.

W co najmniej jednej wypowiedzi w tym roku Tusk przekroczył granicę kultury. W marcu podczas sejmowej debaty nad wnioskiem „Solidarności" o referendum w sprawie podniesienia wieku emerytalnego premier ostro zaatakował Piotra Dudę, szefa „Solidarności". – Myślę, że nie po to pana wybierano na szefa „Solidarności", aby się pan podejmował zadań, które właściwie jest w stanie wykonać każdy pętak – stwierdził.

Ponieważ ryba psuje się od głowy, to i partyjni działacze PO i PiS nie przebierają w słowach. W 2011 r. Tomasz Hardyk, działacz bydgoskiej PO, komentując kongres partii Kaczyńskiego, powiedział, że „PiS-owskie bydło dostało spazmów". Platforma najpierw odcięła się od swojego działacza, a później awansowała go na doradcę ministra administracji i cyfryzacji Michała Boniego.

– Poważną wpadkę zaliczył też poseł Andrzej Halicki (PO). Zarzucanie w sposób nieprawdziwy Marcie Kaczyńskiej, że wyłudziła odszkodowanie za śmierć rodziców, było niedopuszczalne – zauważa Matyja.

Wpadki zaliczają też posłowie drugiej strony. Niedawno, według stenogramu sejmowego, podczas dyskusji o ustawie antyaborcyjnej poseł prof. Krystyna Pawłowicz (PiS) wykrzyknęła „Spier...j" do przemawiającego z trybuny sejmowej posła Marka Balta (SLD). Ten wcześniej, kiedy przedstawiał stanowisko swojego klubu, nazwał księży „dobrze wypasionymi pasterzami rozbijającymi samochody po pijanemu".

Inny polityk lewicy, Leszek Miller, lider SLD, jest zwykle człowiekiem powściągliwym, ale wyprowadzony z równowagi uderza słowem jak kłonicą. W tym roku zasłynął wypowiedzią pod adresem posłów Ruchu Palikota Armanda Ryfińskiego i Wojciech Penkalskiego, którzy podczas wystąpienia Millera w Sejmie krzyczeli z ław poselskich „debile" i „PZPR-owskie świnie". Gdy wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka próbowała uspokoić klubowych kolegów, Miller powiedział: – Ta naćpana hołota nie jest w stanie mi przeszkodzić.

By język giętki...

Janusz Palikot i Leszek Miller postanowili kilka tygodni temu, że będą wspólnie zwalczać mowę nienawiści. Palikot ogłosił nawet siedem zasad dla polityków – czego nie powinni mówić, by nie siać nienawiści, m.in. nie życz nikomu śmierci, nie poniżaj, nie wykluczaj, nie eliminuj, nie wyśmiewaj emocji, nie napuszczaj ludzi przeciwko sobie. Sam w przeszłości prawdopodobnie złamał większość tych zasad. – Bo zwalczanie tzw. mowy nienawiści to zwykła obłuda – komentuje politolog dr Wojciech Jabłoński. – Wszyscy doskonale wiedzą, że jak zrezygnują z ostrego języka, to po prostu staną się nudni – mówi Jabłoński. A zdaniem dr. Rafała Matyi walka polityków z mową nienawiści to przesada w drugą stronę. – Jeżeli politykowi puszczają nerwy, to jeszcze nie jest to mowa nienawiści, ale emocje, do których ma prawo. W polskiej polityce nie ma problemu z mową nienawiści, problemem jest cynizm, z jakim niektórzy politycy podgrzewają polityczny spór i obrażają przeciwników – ocenia.

„Naćpana hołota", „katolicka ciota" – to tylko ostrzejsze ze sformułowań, jakimi w mijającym roku posługiwali się parlamentarzyści.

Politycy potrafią ranić słowami jak nożem nawet w przedzień Wigilii Bożego Narodzenia. W niedzielę, w rozmowie z Radiem Zet eurodeputowany SLD Wojciech Olejniczak stwierdził, że skoro lider PiS wierzy, że gdyby jego brat nie zginął w Smoleńsku to pewnie zostałby zamordowany przy innej okazji, to powinien zająć się nim psychiatra. - Słowami Jarosława Kaczyńskiego o możliwości zamachu na Lecha Kaczyńskiego w drodze do Stanów Zjednoczonych powinni się zająć specjaliści nie od lotnictwa, a od psychiatrii - mówił polityk lewicy.

Pozostało 93% artykułu
Polityka
Adrian Zandberg podsumował rok rządu Donalda Tuska. Wskazał „podstawowy grzech”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Sondaż: Młodzi ludzie stawiają na Konfederację, jest też wielu niezdecydowanych
Polityka
Co z ustawą o związkach partnerskich? „Największy projekt, który wyjdzie z rządu”
Polityka
Zielone światło UE dla zapory na granicy polsko-białoruskiej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Ukraina łączy Tuska i Macrona