- Szokujące jest to, że większość mediów wydała na mnie wyrok, ufając temu, co powiedział premier, który nie tylko nie sprawdził tego, o czym mówił, ale dla ratowania notowań rządu niedoinformowany wprowadził opinię publiczną w błąd - powiedział Falenta w rozmowie z Gazetą Polską Codziennie.
Biznesmen przyznał, że obecnie trwa przygotowanie pozwów przeciwko mediom, które napisały na jego temat nieprawdę. - Będą one opiewać na przynajmniej kilka milionów złotych - mówi.
Ujawnienie afery taśmowej całkowicie odwróciło życie biznesmena. - Zamiast skupić się na biznesie, muszę walczyć o oczyszczenie mojego imienia i na każdym kroku tłumaczyć się, że nie mam z tą aferą nic wspólnego. Mało tego, od publikacji zawartości taśm jestem łączony z zupełnie innymi, absurdalnymi przypadkami łamania prawa. Każdorazowo muszę dawać tym zarzutom odpór - powiedział Falenta.
Zdaniem Falenty prokuratura nie dysponuje żadnymi dowodami, jednak mężczyzna został już skazany przez media. Z tego powodu wystąpi o odszkodowanie przeciwko Skarbowi Państwa. - Zrobię to po zakończeniu postępowania i oczyszczeniu mnie z zarzutów. Niestety zapłacą za to wszyscy podatnicy, ja również, a nie tylko osoby odpowiedzialne. Trzeba mieć też świadomość, że w Polsce są bardzo niskie odszkodowania. Wątpię więc, aby ktoś wypłacił mi 400 mln zł tytułem utraconych korzyści ze Składów Węgla – uważa Falenta.
Zdaniem Falenty, jego osoba utraciła 50 milionów złotych na zamieszaniu w aferę podłuchową. - Były to głównie straty na spadającym kursie akcji. Wynikało to z tego, że musieliśmy zatrzymać wszelkie nowe inwestycje i skoncentrować się na dotychczasowych przedsięwzięciach. Do tego należy doliczyć utracone korzyści z tytułu inwestycji w spółkę Składy Węgla. Szacowaliśmy, że dzięki debiutowi na giełdzie posiadane przeze mnie akcje tej spółki będą warte ok. 400 mln zł - mówi Falenta.