- Jeżeli ktoś jest odpowiedzialny za te burdy na ulicach Warszawy, to wicepremier do spraw bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński - powiedział w programie "Onet Rano” Marcin Kierwiński. - To on wezwał kiboli, nazioli, zwykłych bandziorów do tego, aby pomogli mu walczyć ze Strajkiem Kobiet. Oni na to wezwanie odpowiedzieli. Poczuli się ważni, docenieni i bezkarni. Efekty widzimy - dodał.
W siedzibie PiS odbyło się w czwartek spotkanie kierownictwa partii, w którym uczestniczył m.in. odpowiedzialny za policję szef MSWiA Mariusz Kamiński. Spotkanie miało związek z wydarzeniami, do jakich doszło w trakcie tegorocznego Marszu Niepodległości. Prawo i Sprawiedliwość wydało wieczorem oświadczenie. Partia uważa, że mogło w czasie wydarzenia dojść do świadomych prowokacji. Oskarżono przedstawicieli Konfederacji o stosowanie taktyki "im gorzej, tym lepiej".
- To oświadczenie po wczorajszej naradzie wierchuszki PiS-u na ul. Nowogrodzkiej nie budzi optymizmu. Każda normalna partia w tej sytuacji odcięłaby się od ekscesów, które wydarzyły się na ulicach Warszawy, zapowiedziałaby mocną reakcję służb państwa. Co czytamy w oświadczeniu PiS? Że właściwie PiS zawsze popierał Marsz Niepodległości, a to, co się zdarzyło, to jakieś nieważne incydenty. Tak nie jest - ocenił Kierwiński. - Mam wrażenie, że wczoraj cały dzień trwał medialny spór między narodowcami a policją o to, kto jest winny. Wyraźnie widać, że PiS i wicepremier Kaczyński stają po stronie bandytów - podkreślił.
Polityk PO skomentował także słowa Antoniego Macierewicza, który opublikował na swoim profilu na Facebooku nagranie, w którym w towarzystwie dwóch mężczyzn skomentował wydarzenia w stolicy. - Myślę, że zarówno wypowiedź Macierewicza, jak i oświadczenie PiS-u pokazuje, że PiS mówi „to my jesteśmy skrajną prawicą, to my będziemy o was dbali i gwarantowali to, że będziecie bezpieczni” - zaznaczył Kierwiński.