Urzędujący od 1994 roku szef państwa białoruskiego zdobył 82,9 proc. głosów w wyborach prezydenckich. Wynika to z opublikowanego w niedzielę wieczorem sondażu exit poll przeprowadzonego przez Instytut Socjologii Państwowej Akademii Nauk Białorusi. Na drugim miejscu znalazł się szef Liberalno-Demokratycznej Partii Siarhiej Hajdukiewicz, który zdobył 4,4 proc. głosów. Reprezentująca organizację społeczną Mów Prawdę Tacciana Karatkiewicz uzyskała 4,3 proc., a sympatyzujący z Łukaszenką naczelny ataman i szef stowarzyszenia Białoruscy Kozacy Mikałaj Ułachowicz znalazł się na czwartym miejscu z wynikiem jedynie 2,1 proc.
Od lat wyniki przeprowadzonego przez państwową instytucję sondażu mało się różnią od tych ostatecznych, które na drugi dzień podaje białoruska Centralna Komisja Wyborcza (CKW). Przewodnicząca tej komisji Lidia Jarmoszyna oświadczyła w niedzielę, że w lokalach wyborczych zamkniętego typu (szpitale i jednostki wojskowe) z wynikiem 89 proc. zwyciężył Aleksander Łukaszenko. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami CKW frekwencja wyniosła ponad 80 proc.
– Tegoroczne wybory prezydenckie odbyły się według scenariusza Łukaszenki. Były to najbardziej dramatyczne wybory w najnowszej historii tego kraju – mówi „Rz" dr Paweł Usow z białoruskiego Centrum Badań Europejskich. – Oznacza to, że sytuacja polityczna w tym kraju nie zmieni się co najmniej przez najbliższe dziesięć lat. Chyba że upadnie gospodarka rosyjski i pociągnie za sobą białoruską – konkluduje.
Białorusini nie mieli wątpliwości co do zwycięscy tegorocznych wyborów prezydenckich. Nikt się jednak nie spodziewał, że wybory te odbędą się praktycznie bez udziału opozycji demokratycznej. Po raz pierwszy nikt z konkurentów Łukaszenki nie oświadczył, że wybory zostały sfałszowane. Nie powiedziała tego również Tacciana Karatkiewicz, która prezentowała siebie jako przedstawiciela demokratycznej opozycji. Jej udział w wyborach podzielił białoruską opozycję, której większość liderów nawoływała do bojkotu.
– Tymczasem gdy białoruska opozycja zajmowała się poszukiwaniem „zdrajców", Łukaszenko mobilizował swoje siły, by upozorować rzetelne i demokratyczne wybory – mówi „Rz" znany białoruski politolog Waler Karbalewicz. – Z jednej strony międzynarodowi obserwatorzy zaświadczą, że wybory nie do końca odpowiadały demokratycznym standardom, ale z drugiej strony zanotują brak represji wobec demokratycznej opozycji. Zachód oświadczy, że Łukaszenko robi postępy – wskazuje.