Reklama
Rozwiń
Reklama

Niemcy. Stałe zamknięcie granic jedynie kwestią czasu

Friedrich Merz, najpoważniejszy kandydat na kanclerza z ramienia CDU/CSU, poniósł druzgocącą porażkę w Bundestagu w sprawie zaostrzenia polityki imigracyjnej. Zamierza je wprowadzić po wyborach.

Publikacja: 02.02.2025 21:52

Friedrich Merz

Friedrich Merz

Foto: REUTERS/Nadja Wohlleben

Na trzy tygodnie przed wyborami parlamentarnymi w Niemczech przez kraj przetoczyła się prawdziwa nawałnica polityczna, której prawdziwe skutki ujawnią się już w dniu elekcji 23 lutego. Wywołały ją propozycje faktycznego zamknięcia granic RFN dla wszystkich imigrantów spoza UE, przedstawione przez prowadzących w przedwyborczych sondażach konserwatystów z CDU/CSU oraz liberałów w FDP. Wiele z tych propozycji zostało wyjętych żywcem z programu Alternatywy dla Niemiec (AfD), partii skrajnej prawicy relatywizującej niemiecką historię i wzywającej do reemigracji wszystkich przybyszów do Niemiec. Z tej przyczyny jest przedmiotem ostracyzmu na niemieckiej scenie politycznej i współpraca z nią uchodzi za zdradę niemieckiej racji stanu. 

Niemcy zamykają granice dla przybyszów. „To otwarcie drzwi do piekła”

Zdają sobie z tego sprawę przywódcy partii chadeckich CDU/CSU oraz ugrupowania liberałów, lecz to przy pomocy głosów AfD usiłowali przeforsować w miniony piątek niezwykle drastyczną zmianę ustawy mającej zakończyć ostatecznie i definitywnie epokę otwarcia granic Niemiec dla uchodźców i imigrantów, zapoczątkowaną ponad dekadę wcześniej w czasie kryzysu imigracyjnego w słynnym zdaniu Angeli Merkel: Wir schaffen das (Poradzimy sobie). Wprawdzie kilka dni wcześniej udało się przeforsować w Bundestagu uchwałę na ten temat, lecz w czasie głosowania nad samą ustawą przeciwko było nawet grono deputowanych partii Friedricha Merza oraz FDP. Przestraszyli się nie tyle odpowiedzialności za przekształcenie Niemiec w twierdzę broniącą się przed rzeszami imigrantów, ile stygmatyzacji wynikłej nawet z nieformalnej współpracy z AfD. 

Czytaj więcej

Niemiecki parlament poparł stałe kontrole na granicach. Orbán „wita w klubie”

Friedrich Merz, lider CDU i pomysłodawca całego projektu, udowadniał, że zamknięcie granic dla nowych przybyszów, zarówno azylantów, jak i nielegalnych imigrantów, a nawet członków rodzin przebywających już w Niemczech cudzoziemców spoza UE, jest zwykłą koniecznością, gdyż imigrantów w kraju jest po prostu za dużo i perspektywa przyjęcia nowych przekracza możliwości zarówno organizacyjne, jak i finansowe Niemiec. SPD i częściowo nawet Zieloni nie mają nic przeciwko pewnym zmianom zasad imigracji, jednak nie tak drastycznych jak proponowane przez CDU/CSU i już tym bardziej nie przy pomocy głosów AfD. 

 – Jest to otwarcie drzwi do piekła – argumentował jeden z deputowanych SPD, partii kanclerza Olafa Scholza, ostrzegając przed dopuszczeniem skrajnej prawicy do współdecydowania o losie Niemiec. AfD miałaby więc odgrywać w Niemczech taką samą rolę, jak prawicowe ugrupowanie Marine Le Pen we Francji, Partia Wolnościowa w Austrii (FPÖ) czy Partia Wolności Geerta Wildersa w Holandii. We współczesnych Niemczech nie do pomyślenia. 

Reklama
Reklama

AfD rośnie w siłę. Kto będzie rządził w Niemczech? 

Tym samym piątkowa debata nad imigracją przerodziła się w dyskusję nad nobilitacją AfD poprzez likwidację politycznego kordonu sanitarnego wokół tego ugrupowania. Ostatecznie Friedrich Merz wraz z CDU/CSU oraz FDP ponieśli porażkę i przynajmniej do wyborów  polityka imigracyjna pozostanie taka, jak jest obecnie, już po licznych obostrzeniach rządu Olafa Scholza. 

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Dlaczego zamach w Aschaffenburgu to przełom w niemieckiej polityce migracyjnej?

Największym paradoksem obecnej sytuacji jest to, że właściwie wszystkie ugrupowania w Bundestagu zdają sobie sprawę z nastrojów obywateli, którzy mają do czynienia na co dzień ze skutkami polityki imigracyjnej kolejnych rządów, zwłaszcza kryminalnymi zachowaniami przybyszów. Zamach w Magdeburgu na jarmark bożonarodzeniowy z sześcioma ofiarami śmiertelnymi i ponad setką rannych imigranta z Arabii Saudyjskiej, a zwłaszcza niedawny atak pochodzącego z Afganistanu nożownika na grupkę małych dzieci w Aschaffenburgu i dwie ofiary śmiertelne, w tym dwuletniego dziecka, przelały czarę goryczy. Friedrich Merz uznał, że czas na zdecydowane działania, licząc przy tym także na zwiększenie przedwyborczej przewagi sondażowej. Zwłaszcza nad AfD, będącą obecnie – z notowaniami sięgającymi 23 proc. – sondażowo drugim, po chadecji mającej poparcie ok. 31 proc., największym ugrupowaniem politycznym Niemiec. 

Czy koalicja z AfD jest możliwa? 

Po porażce w Bundestagu Friedrich Merz zapowiedział, że na poniedziałkowym przedwyborczym zjeździe CDU wprowadzone zostaną, już po wygranych wyborach, te same regulacje, które zostały odrzucone w piątek. Chodzi o stałe kontrole graniczne i zawracanie tam nawet osób ubiegających się o azyl, nie mówiąc już o nielegalnych imigrantach, czasowy areszt dla osób zobowiązanych do opuszczenia kraju, gdyż ich wnioski azylowe zostały odrzucone.

Czytaj więcej

Niemiecki parlament poparł stałe kontrole na granicach. Orbán „wita w klubie”

– Taka zapowiedź jest złożona nieco na wyrost, gdyż nie jest jasne, czy na podobne zmiany wyrazi zgodę partner koalicyjny – mówi „Rzeczpospolitej” Jochen Stadt, socjolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Jego zdaniem nie ma mowy o utworzeniu przez CDU/CSU koalicji rządowej z AfD. Najbardziej prawdopodobnym partnerem będzie więc SPD z notowaniami sięgającymi 17 proc., z którą trzeba będzie uzgodnić wszystkie punkty programu rządowego, w tym sprawy imigracyjne.

Reklama
Reklama

Trudno sobie dzisiaj wyobrazić, że SPD zgodzi się na odsyłanie bezpośrednio na granicach osób składających wnioski azylowe, gdyż wiązałoby się to z naruszeniem zarówno prawa międzynarodowego, jak i ustawy zasadniczej RFN. To samo dotyczy aresztu wszystkich osób podlegających deportacji. Takich osób jest obecnie w Niemczech ponad 200 tys. Zdaniem Jochena Stadta zaostrzenie obecnej polityki imigracyjnej jest jednak nieuniknione, gdyż opowiada się za tym zdecydowana większość obywateli. W Niemczech znajduje się obecnie 3,5 mln osób podlegających ochronie prawno-międzynarodowej. Większość z nich przybyła w ostatnim dziesięcioleciu, głównie z Syrii.

Polityka
USA uderzyły w bojowników Państwa Islamskiego, którzy atakowali chrześcijan
Polityka
Rzecznik Kremla napomina Polskę: W G20 nie ma miejsca na wypaczenia i politykę
Polityka
KE reaguje na zakaz wjazdu do USA dla pięciorga Europejczyków. Wśród nich unijny komisarz
Polityka
Donald Trump wchodzi na pomnik prezydenta Kennedy’ego
Polityka
„Zestaw danych 8”. Są nowe dokumenty w sprawie Jeffreya Epsteina
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama