Zarzuty są poważne. Prezydent Rosji Władimir Putin zarzucił przywództwu Turcji wspieranie Daeshu. – Wiemy, kto w Turcji pomaga wzbogacić się terrorystom kupując skradzioną ropę naftową – powiedział Putin w wygłoszonym w czwartek orędziu do Zgromadzenia Federalnego. – Turecki naród jest pracowity, ale „reżim" w Ankarze podstępny – zaznaczył prezydent Rosji. W swoim wystąpieniu ostro skrytykował zestrzelenie przez Turcję rosyjskiego bombowca Su-24 mówiąc o „perfidnej zbrodni wojennej". – Turcja jeszcze tego pożałuje – oświadczył Putin.
Zarzuty te Putin wniósł już raz, przy okazji rozmów na szczycie klimatycznym w Paryżu. Jak wówczas powiedział, Rosja ma informacje, z których wynika, że ropa naftowa z terenów zajętych przez dżihadystów trafia do Turcji. Oskarżenia te powtórzył w środę (2.12.2015) w Moskwie wiceminister obrony Anatolij Antonow. – Głównym odbiorcą ropy kradzionej przez Daesh w Syrii i Iraku jest Turcja – powiedział. – Uwikłane jest w to też polityczne przywództwo kraju, prezydent Erdogan i jego rodzina – zaznaczył Antonow. Szczegółów nie podał.
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zareagował zdecydowanie na te zarzuty. – Jeżeli zostaną one dowiedzione, szlachetność naszego narodu wymaga, żebym nie został na stanowisku – przytoczyła jego słowa turecka agencja Anadolu. Po stronie Erdogana stanęło amerykańskie wojsko. – To groteskowe. Z całą stanowczością odpieramy zarzut, że Turcja w jakikolwiek sposób współpracuje z Daeshem – powiedział rzecznik pentagonu Steven Warren.
Wczesne doniesienia o przemycie ropy
Już w ubiegłym roku poseł opozycyjnej partii CHP, Ali Ediboglu z graniczącej z Syrią prowincji Hatay powiedział, że do czerwca 2014 sprzedano w Turcji ropę naftową wartości blisko 800 mln dolarów pochodzącą z terenów okupowanych przez Daesh. Zbudowano wręcz nowe rurociągi.
O przemycie ropy z Syrii do Turcji donosił także turecki dziennik „Taraf". „Ilość szmuglowanego diesla wynosi w międzyczasie 1500 ton dziennie, co odpowiada 3,5 proc. codziennego zużycia w Turcji", napisała gazeta w sierpniu 2014.