W środę władze białoruskie zniosły wizy dla 35 państw Europy. Reżim czeka na turystów m.in. z Niemiec, Wielkiej Brytanii i Francji. Wcześniej wizy zniesiono dla Polaków i mieszkańców państw bałtyckich. Jedyne zastrzeżenie – nie można wjechać z terytorium Białorusi do Rosji, z którą państwo Łukaszenki nie ma granicy. Jednak to nie z tego powodu białoruski dyktator znalazł się na celowniku rosyjskich propagandystów.
Czytaj więcej
Władze w Mińsku zapewniają, że „nie chcą wojny” i zapraszają przedstawicieli Polski do rozmów o sytuacji na polsko-białoruskiej granicy. Eksperci ostrzegają, że intencje dyktatora są nieszczere.
Poszło o decyzję Łukaszenki sprzed kilku dni. Udał się wówczas na granicę z Ukrainą i niespodziewanie ogłosił, że stacjonujące tam białoruskie wojsko wraca do koszar. – Nie mamy już żadnych komplikacji z Ukraińcami i liczę na to, że już ich nie będzie – mówił w rządowych mediach. Szczegółów nie zdradzał. Stwierdził jedynie, że po wykonaniu „pewnej pracy” Ukraińcy jakoby „wycofali swoje siły” z granicy z Białorusią. Władze w Kijowie nie potwierdzały, ale i nie zaprzeczały tym informacjom.
Czy Aleksander Łukaszenko zdradzi Władimira Putina?
Jeden z prorządowych rosyjskich kanałów w Telegramie „Miest dobroj woli” przypomniał Łukaszence o niespłaconych kredytach, które otrzymywała Białoruś w ostatnich latach od Kremla. „Nasi sąsiedzi, którzy uważają się za naszych przyjaciół, nie chcą wchodzić do wojny […]. Armia białoruska nie chce walczyć. Zabijajcie się, a my popatrzymy z daleka” – narzekają rosyjscy propagandyści.
Jeszcze dalej poszedł rosyjski kanał „Alex Parker Returns”, który wcześniej należał do zarządzanej przez Jewgienija Prigożyna Grupy Wagnera. „Jesteście narodem zdrajców i pasożytów, sztucznie wymyślonym przez komunistów. Co więcej, prawie powoła republiki (Białorusi – red.) to historyczne ziemie Rosji” – czytamy w komunikacie. Z kolei związany z Kremlem rosyjski politolog Siergiej Markow, który dotychczas był gorącym zwolennikiem Łukaszenki, zarzucił mu, że wycofując białoruskie wojsko, pozwolił Ukraińcom uwolnić część sił, które Kijów mógł przerzucić do Donbasu.