Paweł Kowal, szef rady do spraw współpracy z Ukrainą, w rozmowie z Polskim Radiem 24 odniósł się do decyzji prezydenta Francji Emmanuela Macron, który – w reakcji na sondażowe wyniki wyborów do PE – poinformował, że rozwiązuje Zgromadzenie Narodowe i wyznacza przedterminowe wybory. 

Jak ocenił Kowal, „straty, które poniosła europejska lewica, są zrekompensowane wynikami centrum, przede wszystkim Europejskiej Partii Ludowej”. - Większość w Parlamencie Europejskim będzie podobna do obecnej - dodał. - Z pewnością wszyscy w nerwowości będą teraz czekali na wynik wyborów we Francji. Emmanuel Macron zagrał va banque, w stylu prezydenta Charlesa de Gaulle'a. Zdał sobie sprawę, że w obecnej sytuacji międzynarodowej musi zastosować ucieczkę do przodu - podkreślił. 

Czytaj więcej

Sondaż z Francji: Czy Marine Le Pen będzie mieć bezwzględną większość po wyborach?

Paweł Kowal: Wybory we Francji będą dotyczyły także naszego bezpieczeństwa

Zdaniem Pawła Kowala, „wybory we Francji będą dotyczyły także naszego bezpieczeństwa”. - Istnieją w Europie partie, które biorą pieniądze od Putina. Kiedy mówię Putintern, przekształcając nazwę Komintern, to nie dlatego, żeby kogoś obrazić - stwierdził. - Mamy dokładnie ten sam mechanizm. Kiedyś Stalin wspierał na Zachodzie partie lewicowe i komunistyczne. Dziś Putin podaje pieniądze europejskim populistom, daje im wsparcie medialne. Ogromne znaczenie ma też walka w sieci - dodał. - Te partie mają następnie realizować jego cele. Marine Le Pen pewnie zmieni nieco swoją politykę, będzie chciała pozyskać nowych wyborców, ale jej partia oficjalnie przyznała, że powstawała w oparciu o pieniądze z Moskwy -  zaznaczył Paweł Kowal. 

Kowal powiedział również, że wszyscy patrzą na to, co dzieje się pod Charkowem. - Przełamanie frontu miałoby konsekwencje dla wszystkich w Europie, którzy popierają Ukrainę i sprzeciwiają się rosyjskim zaborom – zaznaczył. - Charków nie znajduje się daleko. Wydarzenia, które tam się rozgrywają, będą mieć bezpośrednie konsekwencje dla polityki Zachodu — dodał.