W poniedziałek w Waszyngtonie odbyła się dyskusja połączona z wykładem think tanku Atlantic Council. W debacie głos zabrał szef polskiego MSZ Radosław Sikorski, który od kilku dni odbywa wizytę w Stanach Zjednoczonych.
- Chociaż jestem ministrem spraw zagranicznych Polski, to moja żona jest obywatelką USA, a jeden z naszych synów jest amerykańskim żołnierzem. Swoje serce i służbę oddaję Polsce, ale pragnę także dobrobytu Ameryki i takiej pewności siebie, która pozwoli jej dochować sojuszy — mówił Radosław Sikorski.
Polski minister wskazał, że przeprowadzona przez Władimira Putina inwazja na Ukrainę wpisuje się w próby odbudowy potężnego i okrutnego państwa, które prezydent Ronald Reagan określił mianem „imperium zła”.
Czytaj więcej
Radosław Sikorski dojrzewa jako polityk. Pamiętam czasy, kiedy bardzo poważni ludzie wyrażali się o nim w prywatnych rozmowach co najmniej dwuznacznie. Dziś w niczym nie przypomina już tamtego zadufanego besserwissera. Może czas rozważyć jego start w wyborach prezydenckich?
Radosław Sikorski w Waszyngtonie: Trzy kroki do bezpieczniejszego i stabilniejszego świata
- Zaledwie trzy kroki dzielą nas od bezpieczniejszego i stabilniejszego świata. Jeśli zrobimy je wspólnie, to udowodnimy, że potrafimy bronić naszych interesów i pokonywać dyktatorów. Jeśli nie, na arenę międzynarodową wpuścimy kolejnych bandytów. Jakie to kroki? Po pierwsze, zaopatrzenie Ukraińców w amunicję, której tak bardzo potrzebują. Po drugie, inwestowanie we własne bezpieczeństwo aby uzyskać silny potencjał odstraszania, który onieśmieli Putina i jego popleczników. Po trzecie, wzmocnienie i poszerzenie naszych sojuszy z pozycji siły w celu zapewnienia trwałego pokoju - powiedział minister.