Nie jest łatwo przeprowadzić wybory w kraju położonym na 17 tys. wysp, nawet jeżeli połowa z nich nie jest zamieszkana. Sądząc po frekwencji z poprzednich elekcji, głosy zamierza oddać ponad 70 mln obywateli spośród niemal 280 mln mieszkańców, w ogromnej większości muzułmanów, co jednak w samym życiu politycznym nie odgrywa roli decydującej, nawet pierwszorzędnej.
Wybory to nie tylko test dla demokracji, ale ogromne wezwanie organizacyjne, biorąc pod uwagę, że Indonezyjczycy wybierają w środę parlament, władze regionalne oraz prezydenta kraju. To on rozdaje karty w indonezyjskiej polityce. Jest nie tylko szefem rządu, ale i głównodowodzącym armii rosnącej potęgi gospodarczej Azji, czwartego pod względem populacji kraju świata.
Syn prezydenta Joko Widodo może zostać wiceprezydentem
Joko Widodo jest prezydentem niezwykle popularnym nie tylko z powodu licznych nieformalnych, często spontanicznych kontaktów ze społeczeństwem, ale także z realizacji ambitnych programów rządowych. Kończy w tym roku drugą i ostatnią kadencję. Zamierza jednak zachować wpływ na losy kraju. Ma mu w tym pomóc najstarszy syn, 36- letni Gibran Rakabuming. Nie brał do tej pory czynnego udziału w życiu politycznym. Zajmował się swą firmą kateringową i siecią sklepów. Już w środę może zostać wybrany na wiceprezydenta.
Startuje wspólnie z najpoważniejszym kandydatem, ministrem obrony Prabowo Subianto, który już dwukrotnie przegrał w wyborach z Jokowim, jak nazywany jest obecny prezydent.
Tym razem jednak Prabowo ma wsparcie prezydenta, oczywiście tylko w duecie z jego synem. Kandydat na głowę państwa obiecuje kontynuację polityki Jokowiego, w tym niezwykle ważnego dla prezydenta projektu budowy nowej stolicy, Nusantary, na wyspie Borneo.