Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział wprowadzenie kontroli na granicy ze Słowacją, bo tamtędy ma przebiegać tzw. szlak bałkański. Czy to rzeczywiście poważny problem?
Z największym ubolewaniem muszę powiedzieć, że PiS jest odpowiedzialny za stworzenie szlaku polskiego, którym masowo napływają migranci do Polski oraz do UE – w ramach strefy Schengen. PiS wydał w ciągu ostatnich 30 miesięcy 2 miliony samych wiz schengeńskich, czyli takich, które upoważniają posiadacza tej wizy do poruszania się na terenie całej strefy Schengen przez trzy miesiące. Z tych 2 milionów ok. 370 tysięcy to są obywatele krajów spoza UE, niebędący Białorusinami ani Ukraińcami. Nie ma wątpliwości, że należy pomagać naszym przyjaciołom w biedzie. Ale te 370 tysięcy migrantów najczęściej pochodzi z innych kręgów kulturowych: krajów islamskich, afrykańskich i azjatyckich. Część z nich postanowiła osiąść w Polsce, przynajmniej na jakiś czas. Polska w ciągu ostatnich czterech lat – według danych Eurostatu – jest niekwestionowanym liderem w wydawaniu tzw. zezwolenia na pierwszy pobyt w UE. Polska wydała około 450 tys. takich zgód w roku 2022, 790 tys. zgód w roku 2021 i ok. 502 tys. w roku 2020.
Ale cały czas słyszymy narzekania przedsiębiorców, że brakuje pracowników i że Polska się wyludnia. To chyba dobrze, że Polska pozwala na wjazd takich osób?
Byłoby wszystko w porządku, gdyby nie dwie kwestie. Przede wszystkim system kontroli tych, którzy uzyskują wizę w polskim konsulacie, i system kontroli tych, którzy uzyskują prawo pierwszego pobytu z urzędów wojewódzkich, powinien być szczelny. A tak nie jest. Jest bardzo prawdopodobne, że wśród tej gigantycznej rzeszy migrantów napłynęły osoby, które mają związek z międzynarodowymi grupami przestępczymi i terrorystycznymi. Pytanie tylko, na jaką skalę występuje ten problem. Nie sposób też nie zauważyć ogromnej hipokryzji PiS-u w tej sprawie. Zakłamanie polega na tym, że rządzący pytają w referendum Polaków, czy chcą, aby imigranci przyjeżdżali do Polski, a w tym samym czasie wpuszczają ich setki tysięcy w ciągu ostatnich lat. Ta hipokryzja jest wielkości Rowu Mariańskiego.
Wiele osób, szczególnie wśród elektoratu KO, martwi się o to, co będzie po wyborach: że PiS będzie mieć przewagę nad KO i mimo wygranej opozycji, to on dostanie misję tworzenia rządu. Czy obawia się pan takich czarnych dla opozycji scenariuszy po wyborach?
Ja się niczego nie obawiam, bo lęk jest złym doradcą. Radzę wszystkim ludziom napotkanym na ulicach i na placach Krakowa podczas kampanii, żeby robili wszystko, by ich obawy się nie ziściły. Teraz jest czas na pracę i przekonywanie niezdecydowanych wyborców. Trzeba walczyć o zwycięstwo i wierzę, że także marsz 1 października przybliży opozycje do tego zwycięstwa. Jestem przekonany, że w marszu pójdą również zwolennicy pozostałych partii opozycji demokratycznej. Sądzę, że będzie tam mnóstwo obywateli nieprzypisanych do żadnej partii, którzy chcą po prostu żyć w innym państwie niż to, które proponuje PiS. Ci wyborcy podkreślają, że nowa władza w Polsce musi wyprowadzić nas z szamba kłamstwa, w którym znalazła się za sprawą rządów PiS-u.