Rosyjscy urzędnicy nie chcą jeździć rosyjskimi samochodami. Putin rozkazuje

Prezydent Władimir Putin wydał rozkaz przesiadania się już ponad miesiąc temu, ale biurokracja stawia zaciekły opór

Publikacja: 23.09.2023 16:02

Aurus Senat, samochód Władimira Putina

Aurus Senat, samochód Władimira Putina

Foto: Wikimedia Commons, Creative Commons Attribution 4.0 International license

- Uprzedzam o osobistej odpowiedzialności za zakup zagranicznych samochodów – groźnie odezwał się szef władz Mordowii Artiom Zdunow.

Miejscowi urzędnicy postanowili bowiem kupić sobie Toyotę Camry i furgonetkę Mercedesa. By nikt się nie zorientował w ogłoszeniu o przetargu przemieszali w nazwach samochodów litery z alfabetu łacińskiego (w którym w Rosji zwyczajowo podawane są nazwy zachodnich samochodów) z cyrylicą.

Ale Zdunow unieważnił przetarg, bowiem jeszcze na początku sierpnia Władimir Putin kazał urzędnikom kupować rosyjskie. – Powiedziałem, że (…) wszyscy urzędnicy powinni jeździć rodzimymi samochodami – ogłosił prezydent.

Skromny, chiński luksus

- Gdzieś będzie skromniej, im szybciej (tym lepiej) – nic strasznego. Całe to nasze wspaniałe urzędnictwo powinno rozumieć, że należy dążyć do rozwoju ojczystych marek – wyjaśniał.

„Urzędnictwo” na razie wzięło na przeczekanie. W Orle czy syberyjskim Tiumeniu oświadczyli, że się nie przesiądą, bo na razie działają wszystkie służbowe samochody (a są one zagraniczne) i nie ma potrzeby kupowania nowych. Ulubionymi samochodami urzędników w całej Rosji są mercedesy, lexusy i BMW.

Policja polityczna FSB (oczko w głowie prezydenta) już po cichu ogłosiła, że japońskie toyoty Land Cruiser zamieni na chińskie hongqi. Tyle, że ta marka uważana jest w Chinach za luksusową. Samochodem Hongqi N501 jeździ sam Xi Jinping (prawda, zbudowano go specjalnie dla niego).

Ofiarą padł największy lizus

Ofiarą prezydenta padł za to przewodniczący parlamentu Wiaczesław Wołodin i parlamentarzyści. Jeszcze w lipcu Wołodin lizusowsko wzywał do zamiany zachodnich samochodów na rosyjskie. A gdy Putin spełnił żądanie, to przewodniczący aż miesiąc zwlekał z ogłoszeniem zamiany maszyn parlamentarzystów.

Skonsternowany prawdopodobnie próbował wytargować jakieś ulgi. W rezultacie deputowani zaczną przesiadać się do rosyjskich aut dopiero w przyszłym roku i tylko w czasie pobytu w swych okręgach wyborczych (w których bywają bardzo rzadko, nie mają potrzeby kontaktowania się z wyborcami). Samochody zaś którymi jeżdżą po Moskwie nie podlegają administracji parlamentu, lecz wydziałowi gospodarczemu Kremla, a ten nie zamierza na razie niczego zmieniać.

- Umówiliśmy się, że deputowani będą używać moskwiczów i ład. A wkrótce wznowiona zostanie produkcja wołg – kwaśno zauważył Wołodin.

Stalin był pierwszy

Putinowski rozkaz to już kolejna próba zmuszenia urzędników do jeżdżenia rosyjskimi samochodami (lub przynajmniej tańszymi). Pierwszy próbował to zrobić jeszcze Stalin. Sam uwielbiał pędzić po podmoskiewskich drogach swoim packardem, ale publicznie krytykował swych podwładnych za używanie kapitalistycznych samochodów.

W połowie lat 30. kazał na bazie amerykańskiego buicka skonstruować radziecki samochód dla wyższej rangi urzędników (obecnie w Rosji nazywają takie „samochodami prezesowskiej klasy”), by przestali używać zachodnich. W ten sposób powstał ZIS-101.

Zemsta na Chruszczowie

W połowie ubiegłego wieku Nikita Chruszczow próbował dokonać innej reformy: przesadzić centralną biurokrację z droższych radzieckich samochodów na tańsze, ale też radzieckie. W ZSRR papier toaletowy zaczęto wytwarzać dopiero pod koniec lat 60., za to już dekadę wcześniej produkowano kilka rodzajów samochodów dla przewodniczących i sekretarzy.

Chruszczow kazał przesiąść się z ZIŁ-ów i czajek na wołgi, a tych używała tylko biurokracja średniego szczebla. Oburzenie w Komitecie Centralnym partii komunistycznej i rządzie było straszne, tak jak i zemsta. Gdy Chruszczowa obalono w 1964 roku jako „emeryt centralnego znaczenia” miał prawo do własnego ZIŁ-a, ale przesadzono go na wołgę.

Pancerna wołga

W latach 80. skonstruowano kolejną wersję wołgi, tym razem „prezesowskiej klasy” i zaczęli nią jeździć nawet urzędnicy KC. Tyle, że miała ona kilka awarii, nawet w centrum Moskwy. Śledztwo w ich sprawie prowadziło KGB i wyjaśniło, że ma zbyt słabe hamulce (mimo, że na brytyjskiej licencji) w stosunku do swego solidnego opancerzenia. Tym razem Gorbaczow kazał wszystkim przesiadać się na ZIŁ-y.

Tyle, że padł ZSRR i wszyscy zapomnieli o jego poleceniu, a zaczęli sprowadzać samochody z Zachodu.

Dowcip Borysa Jelcyna

Pierwszy prezydent Rosji Borys Jelcyn zakazał urzędnikom rządu używania importowanych maszyn. Odpowiedni dekret wydał 1 kwietnia 1997 roku, wszyscy więc początkowo uznali to za primaaprilisowy dowcip.

- To jak wzywać nas, byśmy przesiedli się na konie. A owies obecnie jest drogi – denerwował się gubernator syberyjskiego obwodu swierdłowskiego Eduard Rossel.

Ale Jelcyn uparł się, a w rządzie wielkim zwolennikiem zamiany był ówczesny wicepremier Borys Niemcow (późniejszy lider opozycji, zamordowany pod murami Kremla w lutym 2015 roku). Niemcow chciał wesprzeć swój rodzinny Niżnij Nowgorod, gdzie samochodowy koncern GAZ produkował właśnie wołgi.

Niemcow demonstracyjnie jeździł wołgą, próbowali go naśladować inni. Opozycjonista Grigorij Jawlinskij miał nawet dwa takie samochody, bo któryś bez przerwy był zepsuty i musiał mieć zapasowy. Ale gdy oba zaczęły się psuć na raz, Jawlinskij zaczął spóźniać się na spotkanie opozycji. Machnął więc ręką i w 1998 roku przesiadł się na BMW. Kilka miesięcy po nim zniechęcony awariami sam Niemcow kupił audi.

A Borys Jelcyn cały ten czas jeździł mercedesem S500 Pullman Guard.

Nikt nie może równać się z prezydentem

Najdłużej utrzymał się ówczesny mer Moskwy Jurij Łużkow, który z kolei wspierał moskiewską fabrykę Moskwicz. Wszystkich namawiał, by jeździli specjalnym modelem wyprodukowanym w niej „Kniaź Władimir”. Tyle, że miał on silnik renaulta. Później próbował lansować kolejny model „Jurij Dołgorukij”, ale nikt nie poszedł jego śladem.

Obecnie Putinowi jest łatwiej zamieniać urzędnikom samochody, bo wraz z sankcjami za wojnę z Ukrainą zachodnie koncerny nie chcą sprzedawać Rosji swych samochodów. W samej Rosji produkowane były (raczej montowane z przywiezionych części) różne maszyny, obecnie prawie nie ma własnej produkcji. Dlatego przeciwnicy pomysłu Putina w biurokracji domagają się najpierw ustawowego ustalenia co to jest „samochód rodzimej produkcji”.

Na razie bowiem tylko Putin takim jeździ, to aurus Senat produkowany jedynie w Rosji, ale w ilości około stu sztuk rocznie. Pozostali biurokraci nie mogą go jednak używać, bo według niepisanych zasad nie mogą stawiać się na równi z prezydentem i jeździć takim jak on samochodem.

Innym pozostają moskwicze. Obecnie w moskiewskiej fabryce należącej poprzednio do renaulta montowany jest sehol X4 chińskiego koncernu JAC Motors. Nazwano go moskwicz 3.

- Uprzedzam o osobistej odpowiedzialności za zakup zagranicznych samochodów – groźnie odezwał się szef władz Mordowii Artiom Zdunow.

Miejscowi urzędnicy postanowili bowiem kupić sobie Toyotę Camry i furgonetkę Mercedesa. By nikt się nie zorientował w ogłoszeniu o przetargu przemieszali w nazwach samochodów litery z alfabetu łacińskiego (w którym w Rosji zwyczajowo podawane są nazwy zachodnich samochodów) z cyrylicą.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Gruzini wyszli na ulice. Protesty przeciwko ustawie o „zagranicznych agentach”
Polityka
Premier Włoch wystartuje w wyborach do europarlamentu. Ale mandatu nie przyjmie
Polityka
Hiszpania wstrzymała oddech. Czy Pedro Sanchez zrezygnuje z polityki?
Polityka
Irak będzie surowo karać za stosunki homoseksualne. "Ochrona przed moralną deprawacją"
Polityka
Berliner Zeitung: PiS zrobi z Sikorskiego rosyjskiego agenta