Tomasz Trela: Roman Giertych może zaciąć się w toalecie. Dlatego powinniśmy grać na więcej, niż 231 mandatów

To będzie najbardziej brutalna kampania po 1989 r. – mówi Tomasz Trela, wiceszef klubu parlamentarnego Lewicy.

Aktualizacja: 01.09.2023 06:11 Publikacja: 01.09.2023 03:00

Kwestia aborcji nie dzieli specjalnie społeczeństwa, tylko partie polityczne – uważa poseł Tomasz Tr

Kwestia aborcji nie dzieli specjalnie społeczeństwa, tylko partie polityczne – uważa poseł Tomasz Trela

Foto: mat. pras.

Dlaczego namawiacie do tego, by nie brać udziału w referendum?

Ponieważ chodzi w nim o to, by pod jego przykrywką nielegalnie finansować kampanię wyborczą oraz wytworzyć przekonanie, że jeśli idzie się na wybory, to trzeba też wziąć udział w referendum, i odwrotnie. Gdyby Jarosław Kaczyński miał czyste intencje, to by takie referenda robił wcześniej. Przez osiem lat mógł z nami uzgodnić, że np. raz w roku robimy niedzielę referendalną. A on nie chciał nikogo pytać, nie chciał z nikim dyskutować, nie chciał uwzględniać żadnego zdania. Teraz dla niego jest to po prostu wygodne, bo dostaje bardzo silny steryd finansowy na kampanię wyborczą.

Skoro jesteście przeciwni temu referendum, to dlaczego tak dużo się nim zajmujecie?

Ponieważ ludzie nas pytają, w jaki sposób mają się zachować, gdy nie chcą brać udziału w referendum. Według nich te cztery pytania nie dotyczą spraw bieżących i spornych.

Gdyby pan miał pytać, jakie kwestie poruszyłby w referendum?

Nie zastanawiałem się, o co mógłbym zapytać. Natomiast pierwsze, co mi przychodzi na myśl, to przede wszystkim, co Polki i Polacy myślą w sprawie pogłębienia integracji europejskiej. To ważne, by to raz na zawsze rozstrzygnąć. PiS mówi, że jest za tym, żeby być w UE, że Unia im się teoretycznie podoba, ale każdego dnia robi wszystko, jakby ta Unia by zła.

Czytaj więcej

Sondaż: Jakie problemy są dla Polaków najważniejsze? Nie te z referendum

Takie pytanie moglibyśmy zadać, ale generalnie uważam, że referenda powinny być w sprawach fundamentalnych. Mieliśmy dwa poważne referenda – jedno konstytucyjne, drugie europejskie. A teraz? O czym my mamy dyskutować? Czy wiek emerytalny ma być wyższy? Przecież żadna partia nie chce go podnosić.

My, Lewica, jesteśmy w tej sprawie czyści, głosowaliśmy przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego. Inne partie dzisiejszej opozycji mają coś na sumieniu, ale nastąpiła u nich refleksja. Jak więc pytać, to tylko w sprawach fundamentalnych.

Kwestia dostępności aborcji byłaby takim fundamentalnym pytaniem?

Dla mnie nie. Ja uważam, że prawo do aborcji to podstawowe prawo człowieka, i jak rozmawiam z ludźmi, to oni nie mają z tym problemu. Według mnie to nie dzieli specjalnie społeczeństwa, tylko partie polityczne. Natomiast nie wiem, dlaczego miałbym pytać obywateli o prawo kobiety. To są standardy europejskie i światowe: dajmy kobietom wybór.

Czytaj więcej

Roman Giertych o aborcji: Poglądu nie zmieniam. Coś złego, ale czasem dopuszczalnego

Uważam, że kobieta powinna o tym decydować. Niektórzy próbują wmówić, że lewica jest za tym, żeby kobieta sobie usuwała ciążę o każdej porze dnia i nocy. Nie. Przecież kobieta, która jest w siódmym, ósmym miesiącu ciąży, nie chce jej usunąć z powodu widzimisię, tylko dlatego, że może ona zagrażać jej życiu, jej zdrowiu, albo płód po prostu jest totalnie zniekształcony. Ja mówię więc o czymś, co powinno być standardem, bo wierzę w to, że kobiety będą podejmowały decyzje zgodnie ze swoim sumieniem i zgodnie z tym, co czują.

To dlaczego wciągnęliście na swoją listę wyborczą Janę Shostak, której słowa o dostępności późnej aborcji wywołały kontrowersje?

Wywołały, ale też chcę powiedzieć bardzo wyraźnie, że Jana Shostak od momentu, kiedy jest rekomendowana na nasze listy, podpisuje się w pełni pod naszym programem. A nasz program mówi bardzo jednoznacznie: prawo kobiety do aborcji do 12. tygodnia ciąży. Co do innych, wszystko jest opisane w procedurach medycznych i to lekarze podejmują decyzję. Pani Shostak jest w pełni świadoma tego, że od momentu, kiedy zaczęła współpracę z Lewicą, też się pod tym podpisuje.

Jak w takim razie ocenia pan sięgnięcie przez Donalda Tuska po Romana Giertycha, z jego stanowiskiem dotyczącym aborcji?

Z punktu widzenia konsekwencji politycznej oceniam źle, dlatego że jestem jednym z nielicznych polityków, którzy nie parali się w swoim życiu turystyką polityczną. Mam stałe poglądy, mnie nikt nie złapie na tym, że zmieniałem partie.

Uważam, że Roman Giertych pewnie połknie swój język i zmieni zdanie, ale paradoksalnie oceniam, że Donald Tusk taką decyzją dobrze zrobił Lewicy, dlatego że pokazał, że ci wszyscy, którzy myśleli o tym, żeby głosować na Koalicję Obywatelską i trochę się wahali między nią a Lewicą, teraz przestaną się wahać. I jeżeli ten plan ma na celu dodać Lewicy 3 pkt proc., a nie odjąć 3 pkt Koalicji Obywatelskiej – bo Giertych może kogoś przekona – to z punktu widzenia strategicznego jest to dobry plan.

Czytaj więcej

Kierwiński o zmianie prawa aborcyjnego: Każdy w KO musiałby poprzeć. Bez wyjątku

Do przegłosowania każdej rzeczy w Sejmie potrzeba 231 głosów. Wolałbym mieć więcej, najlepiej 276, żeby móc odrzucić weto prezydenckie. I niech w tym gronie będzie Giertych, który w sprawach fundamentalnych dla mnie wstrzyma się, albo zatnie w toalecie. Tak może być teoretycznie. My nie powinniśmy grać na 231 mandatów, tylko na zdecydowanie więcej, bo takich Giertychów może być więcej. Słyszę, co mówią Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia. Twierdzą, że w kwestii dostępności aborcji każdy z ich polityków będzie głosował zgodnie ze swoim sumieniem. Moje sumienie podpowiada mi, co myśli ich sumienie, czyli że oni są przeciwni tym postulatom, o których mówi dzisiaj Lewica. Ale oceniam ten ruch jako taktycznie bardzo odważny. Jeżeli Donald Tusk tym ruchem spowoduje wzrost poparcia Lewicy, to wyślę mu butelkę dobrego wina.

Giertychowi też?

Ja go nie znam, ja znam jego poglądy. Pamiętam, co Giertych robił w szkole, gdy był wicepremierem i ministrem edukacji. Pamiętam, co opowiadał na temat praw człowieka. Pamiętam, co robił jako ojciec założyciel Krzysztofa Bosaka i całej ekipy z Konfederacji. Czy on teraz przeszedł metamorfozę? Na pewno tak. Czy jest sprawnym prawnikiem? Pewnie tak. Czy jest dzisiaj zwolennikiem rozliczenia Kaczyńskiego? Pewnie tak. Ale dla mnie w polityce są też wartości i według mnie nikt nie jest w stanie zmienić się o 180 stopni w sprawach fundamentalnych. Nawet więc jeżeli dzisiaj Roman Giertych wyjdzie i powie: „Tak, popieram prawo do aborcji do 12. tygodnia”, to ja zawsze będę miał z tyłu głowy, co robił 20 lat temu.

Czyli spodziewa się pan w najbliższym czasie wzrostu notowań Lewicy w sondażach?

Ja w ogóle spodziewam się wzrostu dla Lewicy, ponieważ wiem, jak działa moja partia – że im jest bliżej wyborów, im jesteśmy bardziej aktywni, tym bardziej notowania idą w górę. Po tym ruchu Tuska mamy jasno skrystalizowaną scenę polityczną po stronie opozycji demokratycznej. Mamy dwa bloki centroprawicowe – KO i Trzecią Drogę – i mamy blok lewicowy. Polacy otrzymali jasny sygnał: jeśli ktoś chce głosować na prawo do aborcji do 12. tygodnia, chce głosować za związkami partnerskimi, in vitro, budownictwem mieszkań na wynajem, rozdziałem państwa od Kościoła, to idzie głosować na Lewicę.

Kwestie światopoglądowe będą odgrywały ważną rolę w kampanii? Czy może będą to tematy narzucone przez PiS poprzez referendum?

To będzie kampania, która będzie się toczyła emocją każdego dnia. Nie wiem, jaka będzie emocja na dwa tygodnie przed wyborami. Nie wiem, co się wydarzy jeszcze w Polsce i – niestety, muszę powiedzieć z wielką przykrością – biorę pod uwagę taki scenariusz, że dwa tygodnie przed wyborami, jeśli Jarosław Kaczyński zobaczy, że na pewno traci władzę, to będzie zdolny do wszystkiego, łącznie z tym, żeby wprowadzić jeden ze stanów nadzwyczajnych i żeby odwołać wybory. On nie po to został jedynym wicepremierem, nie po to podporządkował sobie wszystkie organy państwa i partii, żeby nie podjąć na samym końcu takiej decyzji.

Natomiast uważam, że referendum jest przestrzelone, nie poszło ono Kaczyńskiemu tak, jak chciał. To dlatego PiS odgrzewa komisję lex Tusk. Joachim Brudziński podjął decyzję o wezwaniu wszystkich rąk na pokład i będą latać takie polityczne bejsbole, może kogoś zamkną bądź na siłę doprowadzą, do tego dochodzi referendum i nie wiadomo, co jeszcze wymyślą. To będzie najbardziej brutalna kampania po 1989 r. – na haki, na wyciąganie prywatnych rzeczy, na taki polityczny ściek, bo PiS walczy nie tylko o władzę, ale też o wolność.

Dlaczego namawiacie do tego, by nie brać udziału w referendum?

Ponieważ chodzi w nim o to, by pod jego przykrywką nielegalnie finansować kampanię wyborczą oraz wytworzyć przekonanie, że jeśli idzie się na wybory, to trzeba też wziąć udział w referendum, i odwrotnie. Gdyby Jarosław Kaczyński miał czyste intencje, to by takie referenda robił wcześniej. Przez osiem lat mógł z nami uzgodnić, że np. raz w roku robimy niedzielę referendalną. A on nie chciał nikogo pytać, nie chciał z nikim dyskutować, nie chciał uwzględniać żadnego zdania. Teraz dla niego jest to po prostu wygodne, bo dostaje bardzo silny steryd finansowy na kampanię wyborczą.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Trzecia Droga rozpoczyna kampanię wyborczą do Parlamentu Europejskiego. "Potrzebujemy pokoju"
Polityka
Wybory do Parlamentu Europejskiego. Wylosowano numery list
Polityka
Nietypowa rekonstrukcja rządu. "Dwa nazwiska zaskoczeniem"
Polityka
Tomasz Siemoniak po Kolegium ds. Służb: Trwają przeszukania i przesłuchania
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Polityka
Sondaż przed wyborami do PE: KO o włos przed PiS