Uważam, że Roman Giertych pewnie połknie swój język i zmieni zdanie, ale paradoksalnie oceniam, że Donald Tusk taką decyzją dobrze zrobił Lewicy, dlatego że pokazał, że ci wszyscy, którzy myśleli o tym, żeby głosować na Koalicję Obywatelską i trochę się wahali między nią a Lewicą, teraz przestaną się wahać. I jeżeli ten plan ma na celu dodać Lewicy 3 pkt proc., a nie odjąć 3 pkt Koalicji Obywatelskiej – bo Giertych może kogoś przekona – to z punktu widzenia strategicznego jest to dobry plan.
Do przegłosowania każdej rzeczy w Sejmie potrzeba 231 głosów. Wolałbym mieć więcej, najlepiej 276, żeby móc odrzucić weto prezydenckie. I niech w tym gronie będzie Giertych, który w sprawach fundamentalnych dla mnie wstrzyma się, albo zatnie w toalecie. Tak może być teoretycznie. My nie powinniśmy grać na 231 mandatów, tylko na zdecydowanie więcej, bo takich Giertychów może być więcej. Słyszę, co mówią Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia. Twierdzą, że w kwestii dostępności aborcji każdy z ich polityków będzie głosował zgodnie ze swoim sumieniem. Moje sumienie podpowiada mi, co myśli ich sumienie, czyli że oni są przeciwni tym postulatom, o których mówi dzisiaj Lewica. Ale oceniam ten ruch jako taktycznie bardzo odważny. Jeżeli Donald Tusk tym ruchem spowoduje wzrost poparcia Lewicy, to wyślę mu butelkę dobrego wina.
Giertychowi też?
Ja go nie znam, ja znam jego poglądy. Pamiętam, co Giertych robił w szkole, gdy był wicepremierem i ministrem edukacji. Pamiętam, co opowiadał na temat praw człowieka. Pamiętam, co robił jako ojciec założyciel Krzysztofa Bosaka i całej ekipy z Konfederacji. Czy on teraz przeszedł metamorfozę? Na pewno tak. Czy jest sprawnym prawnikiem? Pewnie tak. Czy jest dzisiaj zwolennikiem rozliczenia Kaczyńskiego? Pewnie tak. Ale dla mnie w polityce są też wartości i według mnie nikt nie jest w stanie zmienić się o 180 stopni w sprawach fundamentalnych. Nawet więc jeżeli dzisiaj Roman Giertych wyjdzie i powie: „Tak, popieram prawo do aborcji do 12. tygodnia”, to ja zawsze będę miał z tyłu głowy, co robił 20 lat temu.
Czyli spodziewa się pan w najbliższym czasie wzrostu notowań Lewicy w sondażach?
Ja w ogóle spodziewam się wzrostu dla Lewicy, ponieważ wiem, jak działa moja partia – że im jest bliżej wyborów, im jesteśmy bardziej aktywni, tym bardziej notowania idą w górę. Po tym ruchu Tuska mamy jasno skrystalizowaną scenę polityczną po stronie opozycji demokratycznej. Mamy dwa bloki centroprawicowe – KO i Trzecią Drogę – i mamy blok lewicowy. Polacy otrzymali jasny sygnał: jeśli ktoś chce głosować na prawo do aborcji do 12. tygodnia, chce głosować za związkami partnerskimi, in vitro, budownictwem mieszkań na wynajem, rozdziałem państwa od Kościoła, to idzie głosować na Lewicę.
Kwestie światopoglądowe będą odgrywały ważną rolę w kampanii? Czy może będą to tematy narzucone przez PiS poprzez referendum?
To będzie kampania, która będzie się toczyła emocją każdego dnia. Nie wiem, jaka będzie emocja na dwa tygodnie przed wyborami. Nie wiem, co się wydarzy jeszcze w Polsce i – niestety, muszę powiedzieć z wielką przykrością – biorę pod uwagę taki scenariusz, że dwa tygodnie przed wyborami, jeśli Jarosław Kaczyński zobaczy, że na pewno traci władzę, to będzie zdolny do wszystkiego, łącznie z tym, żeby wprowadzić jeden ze stanów nadzwyczajnych i żeby odwołać wybory. On nie po to został jedynym wicepremierem, nie po to podporządkował sobie wszystkie organy państwa i partii, żeby nie podjąć na samym końcu takiej decyzji.