Pedro Sanchez po raz kolejny pokazał, że potrafi odbić się od dna. Ledwie dwa miesiące temu w wyborach regionalnych socjalistyczna PSOE poniosła całkowitą klęskę na rzecz Partii Ludowej (PP) i post-frankistowskiego Vox. Sojusz obu ugrupowań w ośmiu spośród 17 wspólnot autonomicznych miał być tylko wstępem do przejęcia władzy w Madrycie.
Jednak Sanchez, w nadziei, że ubiegnie swoich przeciwników, rozpisał planowane do tej pory na grudzień przedterminowe wybory. Ta strategia dziś przynosi skutki. Nie tylko PP i Vox nie zdobyły większości w Kortezach, ale nie mają właściwie żadnej zdolności koalicyjnej.
Czytaj więcej
Od separatysty, który pięć lat temu zorganizował nielegalne referendum niepodległościowe w Katalonii, zależy teraz, kto będzie rządził w Madrycie.
W czwartek wszystkie ugrupowania Katalonii, Kraju Basków, Galicji czy Wysp Kanaryjskich poparły Armegol (do maja przewodniczącą władz regionalnych Balearów), która zdobyły 178 głosów, więcej, niż wynosi większość w liczącym 350 mandatów gremium. Co gorsza, PP i Vox nie zdołały uzgodnić wspólnego kandydata.
Najtrudniej było przekonać do poparcia Armegol lidera nacjonalistycznego katalońskiego ugrupowania Junts Carlesa Puigdemonta. To on organizował nielegalne referendum niepodległościowe w 2017 roku i zbiegł do Brukseli przed hiszpańskim wymiarem sprawiedliwości.