Kilkadziesiąt tysięcy aktywistów umieszczonych we wszystkich komisjach wyborczych w kraju, to mała armia. Zdeterminowana, gotowa zębami i pazurami bronić czystości głosowania. To z reguły liderzy opinii w swoich miejscowościach czy osoby zaufania publicznego. Ich oddziaływanie na lokalne społeczności jest bardzo duże. „Jeśli ktoś taki wątpi w uczciwość wyborów, to coś w tym musi być” – myśli sobie zwykły, jeszcze nie zmobilizowany wyborca i zaznacza październikową datę na czerwono, by zagłosować przeciw władzy, która może dopuszczać się nieprawości. I to jest najprostszy mechanizm poszerzania bazy wyborczej.