Gdyby zapytać przedstawicieli opozycji, czy są gotowi do przejęcia rządów w Polsce, niewątpliwie prezentując urzędowy optymizm, zadeklarowaliby, że tak. Szuflady pełne są projektów, pomysły na uprzątnięcie kraju po PiS nie mieszczą się w teczkach, wszystko jest uzgodnione, a nowi ministrowie już pracują nad planami pierwszych stu dni po wyborach. Dlaczego więc wyborcy w to nie wierzą?
IBRiS na zlecenie „Rzeczpospolitej” zapytał respondentów, czy „opozycja jest gotowa do tego, by przejąć rządy w Polsce”. Odpowiedzi są zróżnicowane, ale nawet zwolennikom opozycji daleko do entuzjazmu. Nieco ponad 10 proc. pytanych uważa, że opozycja „zdecydowanie” jest gotowa, a 27,1 proc. uważa, że „raczej” tak. Prawie 20 proc. wskazuje, że „raczej nie”, a 31,3 proc.twierdzi, że „zdecydowanie nie”.
Czyli „na tak” jest 37,7 proc., a „na nie” 51,2 proc. A to oznacza, że w przygotowanie opozycji do przejęcia władzy nie wierzy nawet część przeciwników obecnej ekipy rządzącej. Potwierdza to analiza danych z sondażu według przekonań politycznych. W tym, że tylko 1 proc. badanych zwolenników Zjednoczonej Prawicy wierzy zdecydowanie w przygotowanie opozycji do rządzenia, nie ma zapewne nic dziwnego, podobnie jak w tym, że tylko 4 proc. przyznaje, że „raczej” opozycja jest gotowa. Za to aż 71 proc. twierdzi, że „zdecydowanie nie jest”, a 23 proc., że „raczej nie jest”. Można uznać, że takie przekonanie wpoiły obywatelom popiera- jącym obecną władzę media narodowe i politycy ZP.
Ale wśród zwolenników opozycji mocną wiarę w gotowość przejawia 22 proc., a umiarkowaną – 48 proc., 25 proc. jest przeciwnego zdania. I to powinien być dla czterech partii antypis sygnał ostrzegawczy.