Na 25 lutego zwołano w Berlinie wielki wiec pokojowy. Apel lewicowych organizatorów wzywający do ograniczenia dostaw broni do Ukrainy i negocjacji z Rosją podpisało już ponad pół miliona osób. Czy taka akcja może wpłynąć na politykę rządu wobec Ukrainy?
Nie sądzą aby taka demonstracja zmieniła kurs polityki rządu Olafa Scholza. Sam apel jest przejawem wielkiej naiwności manifestującej się w przekonaniu, że można doprowadzić do pokoju zaprzestając dostaw broni dla Ukrainy. Oznaczałoby to pozbawienie ofiary agresji możliwości obrony, co byłoby katastrofą nie tylko dla Ukrainy, ale i Europy. Wezwanie do negocjacji opiera się więc na infantylnym przekonaniu, że można nadal darzyć Putina zaufaniem, mimo że łamał wcześniejsze porozumienia i nie dotrzymywał żadnych obietnic. Ale nie jest to wyłącznie specyfika wschodniej części Niemiec.
Czytaj więcej
Niech wszyscy, którzy mogą dostarczyć czołgi Ukrainie, zrobią to teraz – apelował w Monachium kanclerz Olaf Scholz.
W podobnym duchu wypowiada się znany filozof Jürgen Habermas, który ostrzega, że z mocarstwem atomowym gra jest niezmiernie ryzykowna.
Jako że Rosja jest takim mocarstwem fakt determinuje właśnie stanowisko Zachodu. Pamiętamy, że NATO nie zawahało się użyć siły wobec Jugosławii Slobodana Miloszevicia w obronie aspiracji Kosowa. Sojusz stał się wtedy stroną konfliktu. W przypadku Rosji nikt nie ma takich planów. Zachód nie przekracza pewnej czerwonej linii i wspierając Ukrainę dostawami broni czyni wszystko, aby nie zostać bezpośrednim uczestnikiem wojny rosyjsko-ukraińskiej. Jest sprawą interpretacji ocena, w jakiej sytuacji Putin byłby gotów użyć broni nuklearnej, czym zresztą nieustannie grozi. Osobiście sądzę, że nie ma takiego bezpośredniego niebezpieczeństwa. W mojej ocenie Putin jest jednak na tyle racjonalny , że nie posunie się tak daleko. Zachód nie powinien więc pozwolić się szantażować.