W ciągu najbliższych dwóch tygodni chcemy doprowadzić do tego, aby nastąpił powrót do niskich, wcześniejszych cen biletów na kolejach – oświadczył w poniedziałek podczas konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki. Przyznał w ten sposób rację opozycji twierdzącej, że kilkunastoprocentowa podwyżka na kolei to więcej, niż mogą wytrzymać pasażerowie.
Co wpłynęło na nagłą zmianę zdania? W grudniu rządzący nie wiedzieli, że taka podwyżka jest za wysoka, ale nie minął miesiąc, a już się dowiedzieli i wycofują się rakiem? Jeszcze podczas debaty sejmowej w styczniu minister Andrzej Adamczyk mówił do posłanek lewicy z partii Razem, które złożyły wiosek o informację bieżącą rządu w tej sprawie: – Jesteście odpowiedzialni za niszczenie polskiej kolei.
Czytaj więcej
W ciągu 2 tygodni zapadnie decyzja w sprawie cen biletów kolejowych. Premier powiedział na konferencji prasowej, że najlepiej byłoby, gdyby ceny powróciły do poziomu sprzed podwyżki.
Na czym ta odpowiedzialność polega, minister nie wyjaśnił, może dlatego, że ani on, ani żaden z jego zastępców nie znaleźli czasu, by stawić się na posiedzeniu sejmowej komisji infrastruktury, gdzie omawiano kwestię podwyżek cen biletów. Podobno otwierał w tym czasie nowy fragment którejś autostrady.
Minister od tego jednak ma swojego szefa – premiera – by ten reagował. Po miesiącu od decyzji o podwyżkach Mateusz Morawiecki spotkał się ze ministrem, któremu przekazał informację, że domaga się „znaczącej redukcji, a najlepiej powrotu do poprzednich cen tak, żeby jednocześnie inflacja była jak najbardziej przyduszona, przymrożona, żeby nie nadawać tych dodatkowych impulsów inflacyjnych, a z drugiej strony, żeby przede wszystkim Polacy, obywatele, mogli jeździć wygodnie, tanio, komfortowo, no i właśnie po jak najniższych kosztach”.