Brazylia: 1 500 aresztowanych po zamieszkach. Lula krytykuje generałów

Do 1 500 wzrosła liczba zwolenników byłego prezydenta, Jaira Bolsonaro, aresztowanych po zamieszkach, do jakich doszło w niedzielę w Brasilii.

Publikacja: 10.01.2023 05:39

Luiz Inacio Lula da Silva

Luiz Inacio Lula da Silva

Foto: AFP

W niedzielę tysiące zwolenników Bolsonaro wtargnęło do kilku budynków publicznych w stolicy kraju - w tym m.in. do parlamentu - i dopiero po kilku godzinach policji udało się odzyskać pełnię kontroli nad tymi budynkami.

Zwolennicy Bolsonaro protestują w Brazylii od czasu przegrania przez byłego prezydenta II tury wyborów 30 października 2022 roku (były prezydent uzyskał w niej 49,1 proc. głosów, wygrał Ignacio Lula da Silva uzyskując 50,9 procent głosów). Sympatycy byłego prezydenta domagają się interwencji armii.

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Faszyzm nie podbił Brazylii

Sam Bolsonaro otwarcie nie podważył wyników wyborów prezydenckich, choć jednocześnie publicznie nie uznał swojej porażki. Podkreślał też, że pokojowe demonstracje są częścią demokracji.

Bolsonaro przebywa obecnie na Florydzie, gdzie - w poniedziałek - trafił do szpitala w Orlando w związku z bólem brzucha. W rozmowie z CNN Brasil Bolsonaro mówił, że planował pozostać w USA do końca stycznia, ale teraz planuje wrócić do Brazylii wcześniej, by skonsultować się ze swoimi lekarzami. Bolsonaro boryka się z problemami ze zdrowiem od czasu kampanii wyborczej z 2018 roku, gdy został raniony w brzuch nożem w czasie jednego z wieców wyborczych. 

Tymczasem prezydent Lula wzywa, by wszystkie osoby stojące za zamieszkami zostały pociągnięte do odpowiedzialności. Uczestnikom zamieszek prezydent zarzuca chęć obalenia demokracji i pyta, dlaczego armia nie odcina się od apeli o wojskowy zamach stanu formułowanych przez demonstrantów zgromadzonych pod koszarami.

Lula krytykował brazylijską armię za tolerowanie koczujących przed koszarami demonstrantów, którzy wzywali do wojskowego zamachu stanu

W Brasilii żołnierze, ze wsparciem policji, w poniedziałek usunęli miasteczko namiotowe, które od dwóch miesięcy było rozłożone przed sztabem brazylijskiej armii. Ok. 1 200 osób przebywających w miasteczku zostało aresztowanych, co - łącznie z 300 aresztowanymi bezpośrednio po zamieszkach - daje liczbę 1 500 zatrzymanych w związku z niedzielnymi wydarzeniami.

Lula w poniedziałek spotkał się z ministrem obrony i dowódcami sił zbrojnych, by rozmawiać o fali przemocy w stolicy.

W czasie późniejszego spotkania z gubernatorami Lula krytykował brazylijską armię za tolerowanie koczujących przed koszarami demonstrantów, którzy wzywali do wojskowego zamachu stanu w kraju.

- Ludzie otwarcie wzywali do zamachu stanu przed koszarami i nic nie zostało zrobione. Żaden generał nie ruszył palcem, by powiedzieć tym ludziom, że nie można tego zrobić - mówił Lula. Prezydent Brazylii oskarżył część przedstawicieli sił bezpieczeństwa o współdziałanie z uczestnikami zamieszek.

Prezydent USA, Joe Biden, wyraził poparcie dla prezydenta Brazylii i zaprosił go do Waszyngtonu - do wizyty brazylijskiego prezydenta w USA ma dojść w lutym.

W niedzielę tysiące zwolenników Bolsonaro wtargnęło do kilku budynków publicznych w stolicy kraju - w tym m.in. do parlamentu - i dopiero po kilku godzinach policji udało się odzyskać pełnię kontroli nad tymi budynkami.

Zwolennicy Bolsonaro protestują w Brazylii od czasu przegrania przez byłego prezydenta II tury wyborów 30 października 2022 roku (były prezydent uzyskał w niej 49,1 proc. głosów, wygrał Ignacio Lula da Silva uzyskując 50,9 procent głosów). Sympatycy byłego prezydenta domagają się interwencji armii.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Sondaż instytutu Pew. Demokraci kochają NATO, Republikanie znacznie mniej
Polityka
Zmiana premiera w Rosji bez zmiany premiera
Polityka
Wybory na Litwie. Nausėda szykuje się do drugiej kadencji
Polityka
Dylemat Beniamina Netanjahu. Joe Biden wyznacza granicę solidarności z Izraelem
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Polityka
Relacje Moskwy z Erywaniem od dawna nie były tak złe. Odważna gra Armenii