Cztery lata temu, w styczniu 2019 r., Juan Guaido został uznany za prezydenta przez Stany Zjednoczone, kraje Unii Europejskiej, Kanadę czy Brazylię. Skoro Nicolas Maduro sfałszował kilka miesięcy wcześniej głosowanie, dla wolnego świata zgodnie z konstytucją taka funkcja należała się przewodniczącemu parlamentu do czasu rozpisania uczciwych wyborów.
Jednak pod koniec minionego tygodnia sama wenezuelska opozycja uznała, że Guaido nie jest już głową państwa. 39-letniemu politykowi, który nie potrafił skutecznie pokierować masowymi protestami, ufa już ledwie 19 procent Wenezuelczyków. Jego przywództwo nie rokuje obalenia radykalnie lewicowej dyktatury.
Rozmowa z Macronem
A czasu do stracenia nie ma, bo Maduro niespodziewanie zaczyna wracać do łask na Zachodzie. Wszystko zmieniła wojna w Ukrainie. Import ropy z Rosji nie jest już możliwy, a Arabia Saudyjska i inne kraje Zatoki Perskiej nie chcą słuchać apeli Waszyngtonu o zwiększenie wydobycia. Biały Dom szuka więc nowych źródeł importu czarnego złota.
Czytaj więcej
Po tygodniu gwałtownych protestów zwolenników usuniętego z urzędu prezydenta Pedro Castillo, władze Peru zdecydowały się wprowadzić w całym kraju stan wyjątkowy - co oznacza przyznanie policji specjalnych uprawnień i ograniczenie wolności obywatelskich, w tym wolności zgromadzeń - informuje Reuters.
Oficjalnie Maduro wciąż jest poszukiwany przez Amerykanów za udział w przemycie narkotyków. Każdy, kto ułatwi jego aresztowanie, może dostać 15 mln dolarów nagrody. Jednak w listopadzie do stolicy Wenezueli przyjechali wysłannicy amerykańskiego prezydenta. Ustalono zasady odwilży między oboma krajami: Maduro podejmie rozmowy z opozycją w sprawie zorganizowania wolnych wyborów, podczas gdy Biden będzie stopniowo znosił sankcje nałożone na wenezuelski reżim. W ramach takiego układu Chevron już dostał od Waszyngtonu zgodę na wznowienie wydobycia ropy w Wenezueli. Z kolei dyktator posłał swojego syna, Nicolasa Maduro Guerra, na rozmowy z opozycją w Meksyku.