– To przykre, że jako obywatele polscy zostaliśmy wmontowani w narrację antyniemiecką, która chyba służy tylko kampanii wyborczej – mówi poseł mniejszości niemieckiej Ryszard Galla. W czwartek Komisja Mniejszości Narodowych i Etnicznych podejmie próbę jego odwołania z funkcji wiceprzewodniczącego. To jeden z elementów politycznej presji, którą PiS wywiera na mniejszość niemiecką.
Do najbardziej spektakularnego przejawu tej presji doszło w piątek, gdy wiceminister rolnictwa Janusz Kowalski (Solidarna Polska) przedstawił projekt zmiany ordynacji wyborczej, pozbawiający mniejszość niemiecką szans na swojego posła. Chodzi o to, że obecnie mniejszości zwolnione są z obowiązku przekroczenia 5 proc. progu w skali kraju, co chce zlikwidować Kowalski. Zapowiedział też złożenie poprawki do budżetu, zmniejszającej do zera rządowe pieniądze na naukę niemieckiego jako języka mniejszości.
Czytaj więcej
Solidarna Polska złożyła do Sejmu projekt ustawy nowelizującej Kodeks wyborczy. Posłowie są za zlikwidowaniem "przywileju" niemieckiej mniejszości.
Przeciw jego propozycjom zaprotestował Związek Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce. Jednak z dala od kamer równolegle toczy się też inny proces: serial prób odwołania Galli z funkcji wiceprzewodniczącego komisji.
Zaczęło się rok temu, gdy pierwszy wniosek w sprawie Galli złożył inny wiceszef komisji Wojciech Zubowski z PiS. Mimo przegranej w głosowaniu Zubowski nie stracił determinacji. Wniosek, który ma być głosowany w czwartek, jest już siódmym.