Inne wizje Francji i Niemiec

Scholz wyciągnął odmienne wnioski z wojny w Ukrainie niż Macron. Tandem, na którym polega Wspólnota, od dawna nie był w takim kryzysie.

Publikacja: 27.10.2022 03:00

Środowe spotkanie w Paryżu było krótkie. Kanclerz Scholz i prezydent Macron nie wygłosili nawet oświ

Środowe spotkanie w Paryżu było krótkie. Kanclerz Scholz i prezydent Macron nie wygłosili nawet oświadczeń dla prasy

Foto: Ludovic MARIN/AFP

– Żegnajcie, moje dzieci! Chciałbym każdego z was przytulić do serca; niech przynajmniej pocałuję wasz sztandar – ostanie słowa, które Napoleon wypowiedział do Gwardii Cesarskiej 20 kwietnia 1814 roku na dziedzińcu Zamku w Fontainebleau na południe od Paryża, należą do żelaznego kanonu francuskiej historii.

Właśnie to szczególne miejsce Emmanuel Macron wybrał na konsultacje międzyrządowe z Niemcami. Na darmo. Spotkanie, które miało odbyć się w tę środę, zostało odwołane pod mało wiarygodnym pretekstem: miałoby kolidować z planami wakacyjnymi pięciu niemieckich ministrów. W zamian sam Olaf Scholz zjawił się na kilka godzin w Paryżu, gdzie zjadł obiad z francuskim przywódcą. Nie przewidziano nawet oświadczeń dla prasy przed i po spotkaniu.

Czytaj więcej

Meloni - spotkanie z Macronem, rozmowa z von der Leyen. Bez kontaktu z rządem PiS

Sprawdzony sprzęt

Bo też kryzys w relacjach między krajami, których gospodarki stanowią aż 40 proc. dochodu narodowego Unii, jest zbyt głęboki, aby mogły go przysłonić uśmiechy i oficjalne deklaracje obu przywódców. Dotyczy podstaw Wspólnoty, jaka miałaby się wyłonić w świecie po rosyjskiej agresji.

Macron rozumował, że skoro na Stary Kontynent wróciła wojna, pierwszym zadaniem jest budowa bardziej niezależnej, europejskiej obrony. Paryż dobrze przyjął więc zapowiedź Scholza jeszcze z lutego o przeznaczeniu 100 mld euro na modernizację Bundeswehry, zwiększeniu do 2 proc. PKB budżetu na obronę i budowie „najlepiej wyposażonych sił zbrojnych w Europie”.

Szybko okazało się jednak, że Niemcy zupełnie inaczej chcą wykorzystać te środki, niż spodziewali się Francuzi. Decyzja o zakupie amerykańskich F-35 oznaczała de facto śmierć projektu europejskiego myśliwca nowej generacji, podobnie zresztą jak i europejskiego czołgu nowej generacji, podstawy realnej unijnej polityki obronnej.

W Berlinie rozumowano jednak: zagrożenie rosyjskie jest tak poważne, że trzeba stawiać na sprawdzone rozwiązania, a nie może i piękne, ale trudne do zweryfikowania projekty.

Czarę goryczy w Pałacu Elizejskim przelała jednak inna inicjatywa Scholza: budowy europejskiej tarczy obrony przeciwpowietrznej. Jej podstawą mają być izraelskie pociski Arrow 3, amerykańskie Patrioty i niemieckie IRIS-T, ale nie sprzęt Francji, jednego z największych eksporterów broni na świecie. Szczyt wszystkiego: do niemieckiej inicjatywy obok 13 innych państw głównie z Europy Środkowo-Wschodniej (choć nie Polski) przystąpiła pozostająca poza Unią Wielka Brytania. Macron projekt Scholza odrzucił.

Nie mniejsza przepaść między oboma krajami wyrosła i w innym, kluczowym dla integracji obszarze: energetyki. Tu Niemcy muszą zapłacić rachunek za katastrofalną politykę coraz większego uzależnienia od Rosji, która spowodowała, że tuż przed rozpoczęciem wojny w Ukrainie Gazprom dostarczał 55 proc. gazu spalanego w Republice Federalnej. Macron, który od lat ostrzegał Merkel przed pójściem tą drogą, spodziewał się, że w Berlinie wezmą teraz pod uwagę jego opinię.

Ale tak się nie stało. Scholz, nie informując francuskiego przywódcy, uruchomił plan dotacji państwowych wart 200 mld euro, który ma skompensować skutki gwałtownego wzrostu cen gazu tak dla przedsiębiorstw, jak i gospodarstw domowych.

W wywiadzie dla dziennika „Les Echos” prezydent wskazywał, że niemiecka inicjatywa „destabilizuje” jednolity rynek, gdzie warunki konkurencji powinny być dla wszystkich podobne. To tym bardziej szokujące, że Niemcy przez lata domagały się ścisłego przestrzegania reguł równowagi budżetowej, w szczególności od krajów południa Europy. Choć i protekcjonistyczna Francja bez winy tu nie jest.

Jak poszerzać UE?

Scholz, w obawie przed brakiem alternatywnych dostaw gazu, sprzeciwiał się też wprowadzeniu górnego limitu cen tego surowca w Unii. Taki ruch ze strony największej potęgi gospodarczej Wspólnoty był jednak postrzegany przez biedniejsze państwa „27” jako wyraz braku europejskiej solidarności. – Jeśli Niemcy będą się izolować, nie będzie to służyło Europie – przyznał na ostatnim szczycie w Brukseli Macron, któremu w końcu udało się wymusić na Scholzu kompromis w tej sprawie.

Ale i Paryż ma sporo na sumieniu. Mimo drastycznej sytuacji na rynku energetycznym Francuzi nie znieśli blokady na budowę przez Pireneje krótkiego gazociągu (MidCat), który pozwoliłby na tłoczenie surowca z Afryki Północnej przez Hiszpanię do Niemiec. Podczas gdy w Berlinie energia atomowa jest uważana za niebezpieczną, Francuzi w niej widzą swoją przyszłość.

Oba kraje dzieli też stosunek do Kijowa. Scholz i Macron razem z ówczesnym premierem Włoch Mario Draghim pojechali w czerwcu do ukraińskiej stolicy, aby ogłosić, że Ukraina będzie kandydatem do członkostwa w Unii. Ale o ile Francuz w Parlamencie Europejskim przyznał, że spełnienie tej perspektywy będzie wymagało „kilku dekad”, o tyle Scholzowi chodzi o znacznie bardziej realną wizję. Jedynym pocieszeniem dla Francuzów jest deklaracja kanclerza, że warunkiem takiego poszerzenia jest przejście z jednomyślności na kwalifikowaną większość przy podejmowaniu przez Radę UE decyzji w sprawach zagranicznych. W Paryżu żywe są więc obawy, że Niemcy coraz bardziej koncentrują się na Europie Środkowo-Wschodniej kosztem Francji.

– Wielka szkoda, że w takim momencie Polska praktycznie zawiesiła poważne kontakty z Berlinem i woli mnożyć ataki przed wyborami na Niemcy. To jest bowiem chwila, kiedy niemiecka polityka zagraniczna mogłaby uwzględnić postulaty, które od lat wysuwała Polska – mówią „Rz” źródła dyplomatyczne w Berlinie.

O ile Macron codziennie rozmawiał, a przynajmniej kontaktował się z Angelą Merkel przez SMS-y, o tyle z Scholzem bywa, że przez wiele dni nie wymienia poglądów. Sprawie nie pomaga to, że francuski prezydent, pozbawiony większości w parlamencie i w kraju, ma ograniczone pole manewru. W dodatku introwertyk i uparciuch Scholz ma zupełnie inny charakter niż lubiący błyszczeć, impulsywny francuski przywódca.

– Żegnajcie, moje dzieci! Chciałbym każdego z was przytulić do serca; niech przynajmniej pocałuję wasz sztandar – ostanie słowa, które Napoleon wypowiedział do Gwardii Cesarskiej 20 kwietnia 1814 roku na dziedzińcu Zamku w Fontainebleau na południe od Paryża, należą do żelaznego kanonu francuskiej historii.

Właśnie to szczególne miejsce Emmanuel Macron wybrał na konsultacje międzyrządowe z Niemcami. Na darmo. Spotkanie, które miało odbyć się w tę środę, zostało odwołane pod mało wiarygodnym pretekstem: miałoby kolidować z planami wakacyjnymi pięciu niemieckich ministrów. W zamian sam Olaf Scholz zjawił się na kilka godzin w Paryżu, gdzie zjadł obiad z francuskim przywódcą. Nie przewidziano nawet oświadczeń dla prasy przed i po spotkaniu.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Ursula von der Leyen: Nie ma już starych i nowych Europejczyków
Polityka
Rosja znów będzie głosić kłamstwo katyńskie? Wypowiedź prokuratora
Polityka
Protesty w Paryżu. Chodzi o wojnę w Gazie
Polityka
Premier Hiszpanii podjął decyzję w sprawie swojej przyszłości
Polityka
Szkocki premier Humza Yousaf rezygnuje po roku rządów
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?