Dużo strajków zanotowano natomiast w portach i transporcie drogowym. Pracę przerwali też zatrudnieni w niektórych kluczowych firmach sektora prywatnego, w szczególności samochodowego. Linie produkcyjne nie działały więc u Renault, Peugeota i Stellantis. Leków nie wytwarzały też zakłady potentata farmaceutycznego Sanofi. Protesty zyskały poparcie w świecie związkowym, skoro CGT poparły do tej pory znacznie bardziej umiarkowane centrale, jak Force Ouvriere, Solidaires i FSU. Nadal pozostał mu natomiast przeciwny największy, umiarkowany związek CFDT.
Francuzi wychodzą na ulice z dwóch powodów. Po pierwsze, chcą odwrócić załamanie siły nabywczej ich pensji w sytuacji wysokiej, jak na francuskie warunki, inflacji. Po wtóre, odrzucają wprowadzenie przez władzę obowiązku pracy niektórych zatrudnionych w rafineriach pod rygorem zwolnienia. Z powodu blokady tych zakładów co trzecia stacja benzynowa we Francji nie miała we wtorek paliwa i Emmanuel Macron zapowiedział, że sytuacja na rynku paliw ma „znacząco się poprawić” do czasu długiego weekendu powiązanego z przerwą w pracy na Wszystkich Świętych. Jednak wielu jego rodaków widzi w tym zamach na niezbywalne prawo do strajku.
– Francuska tradycja protestów społecznych wywodzi się z Wielkiej Rewolucji, która pokazała, że przy odpowiedniej determinacji można nawet obalić absolutyzm Burbonów – tłumaczy „Rz” Thomas Pellerin-Carlin z paryskiego Instytutu Jacques’a Delorsa.
W poniedziałek wieczorem prezydent zaprosił do Pałacu Elizejskiego najważniejszych ministrów, aby opracować strategię związaną z protestami społecznymi. Są one niebezpieczne z punktu widzenia strategicznego: Francja jest kluczowym państwem zjednoczonego frontu Zachodu przeciw Rosji i jego poparcie dla kolejnych sankcji wobec Kremla, choć kosztowne społecznie, jest bardzo ważne.
Jednak podobnie jak w październiku 2018 r., kiedy wybuchł ruch „żółtych kamizelek”, także teraz Macron dał się zaskoczyć skalą frustracji społecznej. Przez pierwsze dwa tygodnie blokad rafinerii właściwie nic nie zrobił. Spodziewał się, że żądanie związkowców podniesienia przez Total pensji o 10 proc. (koncern oferował 7 proc.) zostanie szybko spełnione. Nie zdawał sobie sprawy z symbolicznego wymiaru ruchu protestu.
Na korzyść prezydenta działa znacznie mniejsze poparcie społeczne dla obecnych protestów, niż to było przed czterema laty. Przynajmniej na razie. Sondaż przeprowadzony przez BFM TV wskazuje, że przeciw strajkom wypowiada się 49 proc. Francuzów (za jest 39 proc.), najwięcej wśród wyborców Macrona (78 proc.), ale także emerytów (62 proc.).