Widmo wojny domowej w Rosji

Związane z Kremlem uzbrojone formacje już zaczynają szukać winnych i walczyć między sobą.

Publikacja: 08.10.2022 13:09

Władimir Putin

Władimir Putin

Foto: AFP

Czytaj więcej

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 227

Szef grupy „Wagnera” Jewgienij Prigożyn przed rosyjską agresją na Ukrainę starał się unikać publiczności. Media dawno ochrzciły go „kucharzem Putina” poprzez należącą do niego sieć restauracji i firmę cateringową, która współpracowała z Kremlem. Nie przyznawał się jednak do związków z „wagnerowcami”, a nawet pozywał przez to dziennikarzy do sądu. Teraz już otwarcie pozuje do kamer i dumnie opowiada, że jego „psy wojny” były już w Syrii, wielu państwach Afryki, a teraz są nad Dnieprem. Helikopterem oblatuje rosyjskie więzienia, tam wśród zabójców i bandytów szuka nowych najemników. I, co więcej, próbuje wybijać się już na samodzielnego gracza w rosyjskiej polityce.

Ostatnio, jak podała rosyjska redakcja Radio Swoboda, zaatakował Aleksandra Biegłowa, gubernatora Petersburga i jednego z czołowych działaczy prezydenckiej „Jednej Rosji”. Prigożyn zarzucił mu, że „regularnie narusza prawa uczestników specjalnej operacji wojskowej na Ukrainie”. - Od gubernatora Petersburga ani ja, ani wojownicy „Wagnera” nic nie otrzymują – skarżył się. Posunął się jeszcze dalej i stwierdził, że gubernator Biegłow „okazuje kolosalne wsparcie siłom zbrojnym Ukrainy” i „innym wrogim formacjom”. Nie precyzował. Ale tuż po tym władze Petersburga odwołały wszystkie zaplanowane wcześniej imprezy noworoczne. Nie będzie koncertu na Placu Pałacowym i Newskim Prospekcie. Nie będzie fajerwerków i przyjęcia w Pałacu Taurydzkim. Gubernator Biegłow oznajmił niespodziewanie, że zaoszczędzone w ten sposób pieniądze pójdą na wyposażenie ochotników i zmobilizowanych. Nie trudno się domyśleć o kogo chodzi.

Czytaj więcej

Wielka Brytania uważa, że wojna na Ukrainie może zakończyć się do końca roku

- Wygląda na to, że Progożyn zmusił do tego Biegłowa krytyką pod jego adresem, że robi zbyt mało – komentowała dobrze poinformowana rosyjska dziennikarka i celebrytka Ksienija Sobczak, córka byłego gubernatora Petersburga Anatolija Sobczaka, u boku którego swoją karierę zaczynał Putin.

Szef grupy „Wagnera” ostatnio dołączył do ostrej krytyki, którą przywódca Czeczenii Ramzan Kadyrow skierował pod adresem generała Aleksandra Łapina, dowódcy Centralnego Okręgu Wojskowego. Wszystko przez utratę Łymanu (1 października) i wycofaniu się stamtąd rosyjskich wojsk, którymi kierował Łapin. Kadyrow i Prigożyn zarzucili mu, że nie zadbał o logistykę, łączność, zaopatrzenie żołnierzy i podejmował decyzje „znajdując się 150 kilometrów” od linii frontu. Ten sam dowódca wcześniej został odznaczony gwiazdą Bohatera Rosji za zajęcie Lisiczańska.

Czytaj więcej

Most Krymski stanął w ogniu. Zawalił się pas drogowy

W obronie Łapina stanął emerytowany generał Władimir Boldyriew, który niegdyś stał na czele kilku okręgów wojskowych w Rosji. - Takie wypowiedzi Kadyrowa i Prigożyna nie są na miejscu w obecnej sytuacji. Tylko szkodzą, przeszkadzają skoncentrować się i wykonywać zadanie, doprowadzają do podziałów – mówił, cytowany przez portal ura.ru. Sugerował, że taka krytyka sztabu generalnego i resortu obrony może mieć „nieprzyjemne skutki”.

Od kilku dni w rosyjskich sieciach krąży nagranie, na którym tłum zmobilizowanych w Rosji mężczyzn na peronie kolejowym skarży się, że zostali zostawieni na pastwę losu w obwodzie biełgorodzkim. Bez dachu nad głową, bez jedzenie, bez wyposażenia i beż żadnego przygotowania. Nagranie zrobiło furorę nie tylko w Rosji, ale również trafiło do wielu zagranicznych mediów. Tymczasem niezależni rosyjscy dziennikarze zwrócili uwagę na to, że jeden z bohaterów nagrania wcześniej publikował podobny filmik, ale wówczas twierdził, że został zmobilizowany i wysłany do obwodu chersońskiego. Zauważono też, że niektórzy „pozostawieni na pastwę losu” mieli naszywki „Wagnera”. Pojawiły się więc spekulacje, że dowódca „wagnerowców” próbuje w ten sposób zdyskredytować w oczach Rosjan ministra obrony Siergieja Szojgu.

- Między różnymi grupami wokół Kremla zaczyna się walka, ponieważ zdają sprawę z tego, że jeżeli Putin przegra, będą musieli stanąć przez trybunałem. To walka pomiędzy radykalnymi faszystami, którzy uznali, że celem ich życia jest zniszczenie Ukrainy. Teraz odczuli, że ten cel jest dla nich nieosiągalny. Walka wewnętrzna już trwa. Ale jeszcze na dobre się nie zagotowało – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Władimir Ponomariow, przebywający obecnie w Polsce rosyjski fizyk i były minister w rządzie Michaiła Kasjanowa.

Czytaj więcej

ISW: Kadyrow i Prigożyn będą próbowali ratować swoją reputację

Grupa Wagnera formalnie w Rosji nie istnieje, nie wiadomo nawet czy jest podpięta pod jakiś resort siłowy, nie jest znana też liczba najemników Prigożyna, znacznie lepiej wyposażonych i uzbrojonych niż zmobilizowani ostatnio Rosjanie. Prywatną armię posiada też Ramzan Kadyrow, formalnie jego żołnierze należą do rosyjskiej Gwardii Narodowej Rosji, ale de facto są całkowicie podporządkowani przywódcy Czeczenii. W wielu regionach kraju powstały też lokalne uzbrojone grupy mobilizujące ochotników na wojnę. - To niebezpieczna sytuacja dla reżimu. W pewnym momencie mogą się zbuntować – mówi Ponomawiow. Zwraca też uwagę, że w niektórych jednostkach rosyjskich sił zbrojnych już dochodzi do zamieszek.

Kilka dni temu w podmoskiewskim Alabino żołnierze kontraktowi próbowali odebrać wyposażenie i telefony komórkowe zmobilizowanym. W wyniku doszło do wielkiej bójki, która całkowicie zdestabilizowała sytuację w jednostce, ponad dwadzieścia osób zostało rannych, a interweniować musiały funkcjonariusze OMONu. Rosyjskie media rządowe to przemilczały, nie nagłaśniają podobnych incydentów. - Powiem jako fizyk. Rośnie napięcie wewnątrz, ale do pęknięcia jeszcze nie doszło – uważa Ponomariow.

Szef grupy „Wagnera” Jewgienij Prigożyn przed rosyjską agresją na Ukrainę starał się unikać publiczności. Media dawno ochrzciły go „kucharzem Putina” poprzez należącą do niego sieć restauracji i firmę cateringową, która współpracowała z Kremlem. Nie przyznawał się jednak do związków z „wagnerowcami”, a nawet pozywał przez to dziennikarzy do sądu. Teraz już otwarcie pozuje do kamer i dumnie opowiada, że jego „psy wojny” były już w Syrii, wielu państwach Afryki, a teraz są nad Dnieprem. Helikopterem oblatuje rosyjskie więzienia, tam wśród zabójców i bandytów szuka nowych najemników. I, co więcej, próbuje wybijać się już na samodzielnego gracza w rosyjskiej polityce.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Berliner Zeitung: PiS zrobi z Sikorskiego rosyjskiego agenta
Polityka
„Tylko my możemy zatrzymać brunatne siły w Europie”. Konwencja wyborcza Lewicy
Polityka
Rosja i Iran mają sposoby na zachodnie sankcje
Polityka
Król Karol III wraca do publicznych wystąpień. Komunikat Pałacu Buckingham
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?