Aleksander Kwaśniewski: Możemy powtórzyć spotkanie liderów opozycji

Liderzy opozycji muszą być bardziej rozpoznawalni i wiązani z ideami, które interesują ludzi. To nie jest tylko sprawa samego programu, ale też jego wiarygodności – mówi Aleksander Kwaśniewski, były prezydent RP.

Publikacja: 20.09.2022 21:00

Aleksander Kwaśniewski: Możemy powtórzyć spotkanie liderów opozycji

Foto: Jacek Dominski/REPORTER

Rocznica rozpoczęcia negocjacji o wstąpieniu Polski do NATO to pretekst czy merytoryczna okazja do symbolicznego spotkania liderów opozycji?

Z jednej strony to dobra okazja, a z drugiej strony także pretekst. Mamy wojnę i bezpieczeństwo państwa będzie jednym z głównych tematów kampanii wyborczej. Pierwszymi, którzy zaczęli mówić o pomyśle takiego spotkania, byli Włodek Czarzasty i Krzysztof Janik. Zaapelowali, żebyśmy stworzyli płaszczyznę do dyskusji o sprawach bezpieczeństwa. I zrobiliśmy to. Myślę, że to będzie wygodna i wiarygodna płaszczyzna, bo i Bronisław Komorowski, i ja byliśmy zwierzchnikami sił zbrojnych, więc to nie są odległe dla nas tematy. Przy okazji posłuchamy też liderów środowisk demokratycznych, którzy powiedzą, jak widzą kwestie bezpieczeństwa Polski czy rolę NATO.

To tylko jednorazowy format?

Jeżeli uznamy, że ma to sens, to nie wykluczam, że powtórzymy takie spotkanie i poruszymy także inne tematy. Moja rola polega na tym, żeby ułatwiać kontakty między liderami opozycji, a nie być w centrum. Mamy do czynienia z poważnymi politykami, często bardzo doświadczonymi, i to oni muszą ze sobą rozmawiać. Ja zachęcam, żeby tego dialogu było jak najwięcej, bo czas płynie szybko i zaraz może się okazać, że nie zostało go do wyborów już zbyt dużo, a wiele kwestii może być wciąż niedogadanych. Sezon polityczny się już zaczął i dobrze by było, żeby oznaczał bliskie kontakty, rozmowy i prace eksperckie między środowiskami opozycyjnymi. Jeśli jako były prezydent mogę być pomocny, to nie odmówię.

Czytaj więcej

Kwaśniewski: Opozycja musi powiedzieć co chce zrobić po przejęciu władzy

Z sondażu dla „Rz” wynika, że ponad 50 proc. badanych nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, który lider opozycji jest najbardziej otwarty na kompromis. Czy to oznacza, że opozycja nie przedstawiła jeszcze wspólnej propozycji, która by trafiła do ludzi?

Ten sondaż jest sygnałem ostrzegawczym. Liderzy opozycji muszą być bardziej rozpoznawalni i wiązani z ideami, które interesują ludzi. To nie jest tylko sprawa samego programu, ale i jego wiarygodności. Kampania się zaczęła i wyobrażam sobie, że liderzy wspólnie będą pojawiali się w różnych miejscach i będą organizowali dyskusje, żeby pokazać, że ta współpraca istnieje. Jest tu dużo do zrobienia, aktywność musi być większa i sygnalizowanie współpracy musi być bardziej wyraźne. Jest wiele kwestii programowych, w których opozycja może występować wspólnie – kwestie bezpieczeństwa, programy społeczne czy sprawy ochrony zdrowia. Połączenie sił polityków i ekspertów może przynieść dobry efekt w postaci silnego przekazu. Mówienie, że chce się wygrać i zmienić rząd, to zaledwie pierwsze zdanie oświadczenia, które powinno płynąć ze strony opozycji. Później muszą być już pomysły, na czym ta zmiana miałaby polegać.

Włodzimierz Czarzasty mówi, że opozycja jest dogadana. Wyszedł przed szereg czy chce zmusić partnerów do tego, żeby złożyć wspólny program?

To jest próba przyspieszenia i zmuszenia partnerów, żeby podjąć rozmowy. Sama deklaracja też jest ważna, ale niewystarczająca, żeby wygrać wybory. Za tym muszą iść koncepcje programowe, bo PiS to wykorzysta i będzie wskazywał na niekonsekwencje. Przykładów różnic programowych w poszczególnych partiach można znaleźć sporo. Należy stosunkowo szybko stworzyć czytelne, rzetelne minimum programowe.

Prezydent Duda wskazał sędziów nowej Izby Odpowiedzialności Zawodowej. Czy to wystarczy do odblokowania pieniędzy z UE?

Mam obawy. Gdyby prezydent podjął większe ryzyko, hamując te pseudoreformy, to byłoby to komentowane przez opozycję jako ostateczna porażka tych reform, ale to by wyczyściło relacje Polski z UE. Takie działanie pół na pół – pięciu starych i sześciu nowych sędziów – to coś, co dalej może wywoływać wątpliwości. Nie wiem, jakie są ustalenia prezydenta z panią Ursulą von der Leyen, ale wydaje mi się, że obie strony mają tu swoje ograniczenia. Prezydent ma zaplecze polityczne – ministra Ziobrę, który jest niezadowolony i chętnie wyszedłby z UE. Ursula von der Leyen ma Parlament Europejski, który w kwestiach praworządności nie jest skłonny do kompromisu. Nie wiem, jakie jest pole manewru, ale obawiam się, że to, co zrobił Andrzej Duda, nie będzie wystarczające.

Posłowie PiS mówią w kuluarach, że nawet gdyby bardziej się starali, to UE i tak będzie chciała dać pieniądze ewentualnej nowej władzy.

To jest ocena na podstawie własnych działań, bo to PiS tak cynicznie rozumie politykę. W UE nie ma przywiązania do konkretnych rządów, bo one się tam często zmieniają. Rzeczywisty problem to pseudoreformy Zbigniewa Ziobry, który zabrał niezależność sędziowską i chciał obsadzić sądy swoimi ludźmi. Na to nie ma zgody, bo to jest przeciwko zasadom czy traktatom UE, które podpisaliśmy. Usunięcie głównych przeszkód uwolniłoby te środki. KE nie będzie patrzeć, jaki to rząd, bo nie ma żadnej gwarancji, że za rok nie będzie innego. Angela Merkel kiedyś odpowiedziała na narzekania, że rządzi PiS: „To jest demokracja”. Oni rozumieją, że dziś w Polsce mamy taki rząd. I on ma bardzo szeroki zakres możliwych działań, pod warunkiem, że nie jest to sprzeczne z podpisanymi zasadami. Nie jest też ważne, który rząd podpisywał te traktaty, bo w polityce istnieje coś takiego jak ciągłość. Nawet jeśli to było 15 lat temu, to obowiązkiem następców jest tego przestrzegać. A kiedy wypadamy z tych reguł, to mamy kłopoty. Jeżeli jesteśmy członkiem UE i przyjmujemy pewne reguły, to jesteśmy z tego później rozliczani.

Przez kilka dni z zadowoleniem obserwowaliśmy postępy Ukraińców na froncie, ale teraz ofensywa straciła impet. Co będzie do zimy?

Wojna, jaką widzimy dziś, będzie trwała właśnie do zimy. Potem trochę ustanie. Ukraińcy wykazują się ogromną walecznością, ale potrzebują broni. Tak długo, jak Zachód będzie pomagał, a pomagać powinien jeszcze bardziej, oni będą w stanie wojować. Wiosną powinniśmy pomyśleć o dostarczeniu samolotów, bo ten brak to jedna z ich największych słabości. Problem Ukrainy polega na tym, że ze względu na brak wojska nie może pójść naprzód zbyt dużymi jednostkami. Ich działania muszą być bardziej rozproszone, bo jeśli będą to większe oddziały w jednym miejscu, ataki lotnictwa rosyjskiego mogą łatwiej zniszczyć możliwości bojowe. Należy się nastawić na długi marsz – wiele miesięcy, a może i lat. Ukraina może walczyć i jest waleczna, ale tak długo i tak mocno, jak będzie miała broń i pieniądze. Mam nadzieję, że zima, która będzie trudna, nie przyniesie nurtu myślenia „po co mamy marznąć za Ukrainę”. Tego się obawiam najbardziej, bo będzie to podsycane przez propagandę rosyjską. Będą pokazywać, że obniża się standard życia przez to, że wpakowaliśmy się w obronę Ukrainy. To jest test dla naszego społeczeństwa.

Polityka
Wizyta Dudy w USA. Czy prezydent spotka się ze "swoim przyjacielem" Donaldem Trumpem?
Polityka
Obrona powietrzna Polski. Co z systemami Pilica, Narew, Wisła? Deklaracja Tuska
Polityka
Bloomberg: Duda spotka się z Trumpem. Tusk mówi o "prorosyjskości" Trumpa
Polityka
Wiadomo już, ile było „ofiar” Pegasusa. Adam Bodnar ujawnił statystyki
Polityka
Podstawa programowa w szkołach. Barbara Nowacka zapowiada odchudzenie o 20 proc.