Sondaż: PiS daleki od większości. Dymisja Kościńskiego przejściem do ofensywy?

Obecna władza może pożegnać się z nadzieją na rządzenie po następnych wyborach, jeśli nie zmobilizuje własnego elektoratu z 2019 roku.

Aktualizacja: 07.02.2022 20:47 Publikacja: 07.02.2022 19:48

Jarosław Kaczyński na razie mobilizuje otoczenie, elektorat czeka

Jarosław Kaczyński na razie mobilizuje otoczenie, elektorat czeka

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Nerwowa atmosfera wśród polityków obozu władzy, w świetle wyników najnowszego sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej", wydaje się całkowicie uzasadniona. Niezależnie bowiem od niewielkich wahań poparcia dla poszczególnych ugrupowań PiS z miesiąca na miesiąc jest coraz dalszy od osiągnięcia większości w przyszłym Sejmie. I to nie tylko samodzielnie, ale nawet wespół z Konfederacją.

Podobną tendencję pokazują także sondaże fokusowe, zamawiane przez partie polityczne na własne potrzeby, dzięki którym precyzyjnie można określić, jak zmieniają się nastroje wyborców – przede wszystkim własnych. I nie jest tajemnicą, że najważniejszym tematem dla wyborców PiS jest w ostatnich tygodniach drożyzna i zamieszanie związane z Polskim Ładem. Władza chce więc przejść do ofensywy: w poniedziałek odbyło się na Nowogrodzkiej posiedzenie prezydium komitetu politycznego PiS. Głównym tematem były dymisje w rządzie, zapowiedziane wcześniej przez prezesa Kaczyńskiego, który oskarżył winnych bałaganu o „brak dostatecznych kwalifikacji, być może także i brak dobrej woli". Stanowisko ministra finansów stracił Tadeusz Kościński, a jego miejsce zajmie premier.

Ciasno w czołówce

Zgodnie z najnowszym sondażem IBRiS, badającym preferencje partyjne, PiS wciąż zajmuje pierwsze miejsce w rankingu, osiągając poziom 31,1 proc. poparcia. Jednak odległość między zwycięzcą a kolejną w rankingu Koalicją Obywatelską (26,7 proc.) jest niewielka – to zaledwie 4,4 pkt proc. W poprzednim sondażu, z grudnia 2021, różnica ta wynosiła prawie 7 pkt proc.

Według symulacji opracowanej dla „Rz" przez prof. Jarosława Flisa, socjologa z Uniwersytetu Jagiellońskiego, oznacza to, że PiS może liczyć na 186 mandatów, a PO – na 157. Ale zdolność do sprawowania władzy w tym układzie nie zależy od indywidualnego wyniku, tylko od możliwości koalicyjnych. Platforma może liczyć po wyborach na Polskę 2050, która otrzymuje poparcie 11,1 proc., co przekłada się na 54 mandaty, do Sejmu weszłoby też PSL z poparciem 5,2, co daje ludowcom 14 mandatów. Swój klub miałaby także Lewica otrzymująca 6,6 proc., czyli 23 mandaty. Razem: 248 mandatów dla opozycji. Warto podkreślić, że wynik ten dotyczy startu każdej partii osobno, a nie wspólnej opozycyjnej listy.

Rzeczpospolita

PiS oczywiście uzyskuje w symulacji największą liczbę mandatów – 186. Nawet jednak gdyby udało się partii Jarosława Kaczyńskiego zawiązać koalicję z Konfederacją, która otrzymuje poparcie na poziomie 6,9 proc., co zapewnia jej 25 mandatów, to wciąż zapewnia to prawicowej koalicji tylko 211 szabel w Sejmie.

Spokojna większość

– Opozycja ma w tym notowaniu poparcia zapewnioną spokojną większość – analizuje prof. Flis. – Pamiętajmy jednak o frekwencji, którą sondaż przewiduje na poziomie 54 proc., co jest niższym odsetkiem niż w wyborach w 2019 r. Wiele wskazuje na to, że obecnie do urn nie ma ochoty pójść elektorat PiS z tamtego głosowania, zgodnie z zasadą, że rozczarowanie władzą powoduje, że wyborcom „opadają ręce" i nie idą do wyborów. Jeśli jednak władza zdołałaby ich przekonać, że będzie lepiej, niewykluczone, że część z nich powróci – mówi Flis.

Zdaniem socjologa kluczowe znaczenie dla wyniku głosowania będzie mieć właśnie demobilizacja elektoratu w regionach, które są zapleczem władzy, co może doprowadzić do niższej frekwencji. PiS boi się więc odejścia tradycyjnego zaplecza np. z Podkarpacia, ale to niejedyny problem. – W 2019 r. nastąpiła mobilizacja wyborców PiS tam, gdzie partia ta miała wyraźnie słabszy elektorat, przede wszystkim chodzi o głosy z Warmii i Mazur, Dolnego Śląska czy Pomorza. Tam PiS przed 2019 r. zderzał się ze szklanym sufitem, a w poprzednich wyborach nastąpiła mobilizacja – wskazuje profesor i dodaje, że PiS w wielu miejscowościach zdobył głosy PO. – Często byli to wyborcy, którzy pierwszy raz wybierali partię Jarosława Kaczyńskiego. W następnych wyborach to oni mogą być najbardziej rozczarowani i nie powtórzyć tej decyzji – wyjaśnia.

Nerwowa atmosfera wśród polityków obozu władzy, w świetle wyników najnowszego sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej", wydaje się całkowicie uzasadniona. Niezależnie bowiem od niewielkich wahań poparcia dla poszczególnych ugrupowań PiS z miesiąca na miesiąc jest coraz dalszy od osiągnięcia większości w przyszłym Sejmie. I to nie tylko samodzielnie, ale nawet wespół z Konfederacją.

Podobną tendencję pokazują także sondaże fokusowe, zamawiane przez partie polityczne na własne potrzeby, dzięki którym precyzyjnie można określić, jak zmieniają się nastroje wyborców – przede wszystkim własnych. I nie jest tajemnicą, że najważniejszym tematem dla wyborców PiS jest w ostatnich tygodniach drożyzna i zamieszanie związane z Polskim Ładem. Władza chce więc przejść do ofensywy: w poniedziałek odbyło się na Nowogrodzkiej posiedzenie prezydium komitetu politycznego PiS. Głównym tematem były dymisje w rządzie, zapowiedziane wcześniej przez prezesa Kaczyńskiego, który oskarżył winnych bałaganu o „brak dostatecznych kwalifikacji, być może także i brak dobrej woli". Stanowisko ministra finansów stracił Tadeusz Kościński, a jego miejsce zajmie premier.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Prezydent Duda: Odrodził się potwór, który nas pożerał
Polityka
Sondaż: Jak Polacy oceniają start Daniela Obajtka w wyborach do Parlamentu Europejskiego?
Polityka
Konwencja PiS. Znamy liderów list w wyborach do PE. Są Wąsik, Kamiński, Obajtek
Polityka
Orlen, stracone 1,6 mld zł i związki z Hezbollahem. Samer A. przerywa milczenie
Polityka
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia w orędziu: Idzie czas flagi
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił