Ambasador Niemiec: Inwazja zatrzyma Nord Stream 2

– Nie mamy żadnych złudzeń, czym jest dzisiejsza Rosja – zapewnia Arndt Freytag von Loringhoven, ambasador Niemiec.

Publikacja: 06.02.2022 18:09

Arndt Freytag von Loringhoven, ambasador Niemiec

Arndt Freytag von Loringhoven, ambasador Niemiec

Foto: fot. Bernd von Jutrczenka

Niemcy wystąpiły z inicjatywą zwołania pierwszego od 2011 r. szczytu Trójkąta Weimarskiego. Potrzeba było groźby rosyjskiej inwazji, aby doprowadzić do współpracy Warszawy, Berlina i Paryża. Inaczej nie byłaby możliwa?

Zawsze przywiązywaliśmy duże znaczenie do Trójkąta Weimarskiego. Uważaliśmy, że powinien się rozwijać na każdym poziomie. Chodzi przecież o współdziałanie z naszymi najważniejszymi partnerami w Europie, co przesądza o przyszłości Unii. Oczywiście dziś głównym obszarem naszego zainteresowania musi być bezpieczeństwo, groźba agresji rosyjskiej na Ukrainie.

W rozmowie z „Rz" szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba nie ukrywa zawodu z powodu postawy Berlina. Czy Niemcy ze swoją przeszłością nie powinny być szczególnie zaangażowane we wsparcie demokratycznej Ukrainy?

Ależ Niemcy są w to zaangażowane! Podejmujemy wielki wysiłek, aby zapobiec inwazji, stoimy na straży jedności i solidarności Zachodu. Przygotowujemy z naszymi partnerami pakiet drastycznych sankcji gospodarczych, finansowych i personalnych. Częścią tego pakietu będzie Nord Stream 2. Ale działamy dwutorowo: z jednej strony twarda postawa wobec rosyjskiej agresji, z drugiej dialog z Moskwą. Niemcy są poza tym od lat największym bilateralnym darczyńcą Ukrainy, przyczyniając się w decydujący sposób do stabilizacji kraju.

Nawet w razie ograniczonego uderzenia Rosji na Ukrainę gazociąg zostanie zamknięty?

Nie chcę spekulować o skali inwazji. To ryzykowne. Zwracam uwagę, że Putin nie mówi nam, co zamierza zrobić. Obserwujemy jedynie ogromną koncentrację rosyjskich wojsk wokół Ukrainy. Ale czemu ma to służyć, nie wiemy. Dlatego i my nie powinniśmy dokładnie określać, jaka będzie nasza reakcja. Niech i Kreml pozostanie w niepewności. Wyjątek robimy tylko w odniesieniu do Nord Stream 2. Dla Polski i innych krajów ma to szczególne znaczenie.

Gdy już zapadnie decyzja o włączeniu Nord Stream 2 do pakietu sankcji, to gazociąg zostanie zamknięty na zawsze?

Podkreślam: nie mogę sobie wyobrazić, aby gaz płynął przez Nord Stream 2 po tym, jak Rosja zaatakuje Ukrainę.

I nie będzie płynął, aż rosyjskie wojska się wycofają?

To inna kwestia. Ale nowy niemiecki rząd jasno podkreśla, że ten gazociąg może funkcjonować tylko w oparciu o unijne regulacje. Na razie trwa proces jego certyfikacji.

W grudniu Olaf Scholz mówił, że to projekt ściśle biznesowy, bez związku z polityką. Widać więc istotną ewolucję jego stanowiska. To efekt nacisków Amerykanów czy też Niemcy odkryły prawdziwą twarz Rosji?

Ani to, ani to! Przynajmniej od 2014 r. Niemcy nie mają złudzeń co do charakteru rosyjskiego reżimu. Niemcy bardzo zaangażowały się na rzecz sankcji Unii, wprowadzonych po nielegalnej aneksji Krymu. Za granicą wielokrotnie podejrzewano, że będziemy chcieli doprowadzić do ich złagodzenia, ale nigdy do tego nie doszło. Potem była próba zabójstwa Skripala, ingerencja w amerykańskie wybory. Nie mamy więc żadnych złudzeń, czym jest dzisiejsza Rosja. Wiemy też, że wprowadzenie sankcji będzie dla nas kosztowne, bo niemieckie zaangażowanie na rosyjskim rynku jest duże. Ale jesteśmy gotowi do poświęceń, by zapobiec czemuś nieporównanie gorszemu: wojnie. Niemcy mają zresztą bardzo trzeźwe spojrzenie na Rosję. Przekonanie, że Rosja stwarza wielkie zagrożenia, wzrosło w ciągu jednego roku z 32 do 66 procent.

Zarówno NATO, jak i USA odrzuciły kluczowe żądania Putina. Gdzie tu jest jeszcze miejsce dla dyplomacji?

Negocjujemy z Kremlem w ramach kilku formatów. Putin co prawda przykłada największe znaczenie do dwustronnego dialogu z Amerykanami i negocjacji w ramach NATO. Ale udało się nam też wskrzesić Format Normandzki, którego wielkim atutem jest to, że obejmuje zarówno Rosję, jak i Ukrainę.

Jego celem jest wdrożenie Umowy z Mińska, którą Ukraina podpisała w chwili wielkiej słabości w 2015 r., i który poprzez decentralizację kraju dawałby Kremlowi prawo weta odnośnie wyborów strategicznych Kijowa. Nie okaże się, że to Ukraina zapłaci za pokój?

Absolutnie nie! Te negocjacje są na wstępnym etapie, ale z góry można powiedzieć, że takiego prawa weta Moskwa nie otrzyma. Zresztą ryzyko wojny pozostaje, niestety, wciąż bardzo poważne. Nie tylko nie wiemy, jaką decyzję podejmie Putin, ale czy w ogóle w najbliższym czasie ją podejmie, czy też będzie to długotrwały kryzys.

Co chce osiągnąć Putin?

Sądzę, że ma dwa cele. Przebudowę architektury bezpieczeństwa w Europie i odbudowę rosyjskiego imperium. Ale przynajmniej równie ważny jest dla niego cel wewnętrzny: Powstrzymać pomyślny i demokratyczny rozwój Ukrainy, aby nie stał się atrakcyjnym wzorem także dla Rosjan i przez to zagrożeniem dla reżimu w Rosji.

Minister Kułeba twierdzi, że Ukraina któregoś dnia będzie w NATO. To naiwność?

Kierujemy się zapisami szczytu NATO w Bukareszcie w 2008 r., które określiły perspektywę członkostwa Ukrainy w NATO. Co więcej, agresywna polityka Rosji jeszcze bardziej pcha Ukrainę w tym kierunku.

Niemcy mają osłabioną pozycję w rokowaniach z Rosją, bo są mocno uzależnione od dostaw gazu z Rosji. Po części tak się dzieje z powodu decyzji o zamknięciu wszystkich elektrowni jądrowych z 2011 r. To nie był błąd?

W żadnym razie nie uważam, żeby to był błąd. Nowy niemiecki rząd chce przez to dziś przyspieszyć rozwój odnawialnych źródeł energii tak, aby wytwarzały w 2030 r. 80 proc. naszej elektryczności. To pozwoli nam na osiągnięcie jednocześnie dwóch celów: zwalczać zmiany klimatyczne i ograniczyć naszą zależność od Rosji.

Joe Biden wysłał tysiąc żołnierzy stacjonujących do tej pory w Niemczech do Rumunii. Niemiecki rząd był w tej sprawie przez Amerykanów konsultowany?

W pełni rozumiemy obawy Polski i innych sojuszników ze wschodniej flanki NATO. Trzeba zapewnić tym krajom dodatkowe zabezpieczenie. Ale uważamy też, że trzeba działać zgodnie z Aktem Stanowiącym Rosja-NATO z 1997 r., w którym zapisano, że Sojusz nie planuje trwałego stacjonowania znacznych sił bojowych w nowych krajach członkowskich. Inaczej podsycalibyśmy napięcie z Rosją. Dlatego ważne jest, by wzmocnienie sił amerykańskich w Polsce przebiegało zgodnie z Aktem Stanowiącym NATO-Rosja. Wszystkie podejmowane kroki omawiane są w wyznaczonych gremiach NATO. Niemcy i USA na bieżąco koordynują między sobą wzajemne działania.

Ależ Kreml wiele razy pogwałcił Akt Stanowiący. Dlaczego NATO nadal się go trzyma?

Bo uważamy, że ciągle jeszcze jest to solidna baza do dalszych negocjacji z Rosją. Mamy nadzieję, że koncentracja rosyjskich sił na granicy z Ukrainą i Polską będzie tylko czasowa. Ale jeśli miałaby trwać długo, w ramach Sojuszu musimy naradzić się w sprawie możliwych konsekwencji. Sytuacja jest w każdym razie bardzo dynamiczna.

Gdyby Rosja na stałe utrzymała obecne siły, Akt Stanowiący przeszedłby do historii?

Chcę jeszcze raz podkreślić, że jednoznacznie odrzucamy żądania Putina aby odwrócić porządek ukształtowany po zakończeniu Zimnej wojny. Tu NATO mówi jednym głosem.

Emmanuel Macron także wysłał kilkuset żołnierzy do Rumunii, podobnie robi premier Johnson. Niemcy zamierzają wzmocnić swoją obecność na Litwie?

Nie mamy takich planów, ale udzielamy naszego pełnego wsparcia dla idących w tym kierunku inicjatyw naszych sojuszników. Bierzemy też regularnie udział w misji zabezpieczenia obszaru powietrznego krajów bałtyckich i w tym samym celu wyślemy w połowie lutego trzy myśliwce typu eurofighter do Rumunii. Są to od dawna planowane działania.

Ta ostrożność jest wyrazem pacyfizmu Niemiec, efektem ciężaru niemieckiej historii?

Nasze zaangażowanie w położenie kresu wojnom w byłej Jugosławii i Afganistanie pokazują, że w pewnych sytuacjach jesteśmy gotowi walczyć. Nie jesteśmy więc z założenia pacyfistami, Niemcy to nie duża Szwajcaria! Ale każdy przypadek jest inny. Po 2014 r. wysłaliśmy wojska na Litwę, wsparliśmy szkolenie ukraińskiej armii. Ale oczywiście na naszą postawę wpływ mają doświadczenia historyczne. Tyle, że wyciąganie wniosków nie jest tu proste. Przez dekady powtarzaliśmy: nigdy więcej wojny! Ale kiedy w 1995 r. doszło do masakry w Srebrenicy, szef niemieckiej dyplomacji Joschka Fischer przekonywał, że Niemcy mają również historyczne zobowiązanie, aby nigdy więcej nie doszło do ludobójstwa i w skrajnych przypadkach może to doprowadzić do zaangażowania się w wojnę. No i wreszcie doświadczenie Monachium podpowiada nam: nigdy więcej appeasementu, ulegania groźbie użycia siły.

Niemcy w 2021 r. sprzedały za granicą broń za 10 mld dolarów, z czego połowę reżimowi marszałka Egiptu Sisi. Czemu nie mogą sprzedawać broni demokratycznej Ukrainie?

Trudno ocenić, czy dostawy broni dla Ukrainy przyczyniają się do wzrostu napięcia z Rosją czy deeskalacji. Część krajów, w tym Polska, uważają, że zmienią w korzystnym kierunku kalkulację Putina. Nie jesteśmy o tym przekonani. Biorąc pod uwagę ogromną przewagę wojskową Rosji, przekazanie broni Ukrainie nie zmieni znacząco układu sił. Inne instrumenty, jak groźba sankcji, są naszym zdaniem znacznie skuteczniejsze w powstrzymaniu wojny. Nie możemy wykluczyć, że sprzedaż broni Ukrainie nie zostanie wykorzystana przez Putina jako pretekst dla uruchomienia inwazji.

Rosyjski prezydent uważa, że ZSRR został przez USA, ale też RFN, oszukany. Powołuje się na obietnice, jakie w 1991 r. usłyszał od sekretarza stanu Jamesa Bakera i kanclerza Kohla Michaił Gorbaczow: jeśli zgodzi się na zjednoczenie Niemiec, nie będzie rozszerzenia NATO.

Wtedy chodziło o deklaracje i negocjacje, dotyczące wyłącznie Niemiec Wschodnich, a nie krajów Europy Wschodniej. Wówczas, w roku 1991, była to kwestia negocjacji 2 plus 4 w sprawie zjednoczenia Niemiec i ich członkostwa w NATO. Nikt nie mógł przecież wtedy przewidzieć, że już wkrótce dojdzie do dalszego rozszerzenia NATO. Idea była więc taka: całe Niemcy staną się członkiem Sojuszu Atlantyckiego, ale na terenie b. NRD sił alianckich nie będzie. Podczas wielomiesięcznych negocjacji w sprawie Aktu Stanowiącego NATO-Rosja, Rosja ani razu nie twierdziła, że w 1990 r. obiecano jej nierozszerzanie NATO.

Jesteśmy niezwykle zaniepokojeni rozwojem kwestii praworządności tak w Polsce, jak i na Węgrzech. To jest sprawa zasadnicza dla funkcjonowania Unii.

W umowie koalicyjnej nowego niemieckiego rządu znajduje się zapis o budowie federalnej Europy. Jak jednak traktować go poważnie, skoro w kryzysie ukraińskim Unia jest nieobecna?

To nieprawda, że Unia jest nieobecna. To w jej ramach są uzgadniane sankcje, które będą miały fundamentalny wpływ na rozwój konfliktu między Rosją i Ukrainą. Gdy zaś idzie o federalną Europę: to jest raczej wizja, a nie polityka na najbliższe lata. Każdy kraj, wykuwając taką wizję przyszłości, pozostaje pod wielkim wpływem swojej historii. Polska podkreśla znaczenie utrzymania suwerenności, co jest całkowicie zrozumiałe. My mamy jednak inne doświadczenia. Niemal zawsze żyliśmy w kraju bardzo zdecentralizowanym. I dziś landy mają wielkie kompetencje. Tak też wyobrażamy sobie Unię. A więc jako coś przeciwnego scentralizowanemu superpaństwu. Ale równocześnie uważamy, że jeśli Europa ma skutecznie konkurować z Chinami czy Ameryką, musi mieć poważne kompetencje w wybranych obszarach, jak obrona czy polityka zagraniczna. Stąd idea, aby przejść tu do podejmowania decyzji kwalifikowaną większością głosów. Ale powtarzam: federalna Europa – to tylko wizja, bo zmiana unijnych traktatów w najbliższych latach jest bardzo mało prawdopodobna.

Jarosław Kaczyński mimo to uważa, że Niemcy chcą przekształcić Unię w „Czwartą Rzeszę". Jak tu budować partnerstwo polsko-niemieckie?

Z pewnością z naszej strony jesteśmy nim niezwykle zainteresowani. Stąd tak kanclerz Scholz, jak i minister Baerbock wybrali Warszawę za cel pierwszej, obok Paryża i Brukseli, wizyty zagranicznej. Oczywiście nie we wszystkim się z Polską zgadzamy, nie podzielamy na przykład wizji Europy Ojczyzn. Ale też kiedy odłożymy na bok aspekty ideologiczne, łączy nas znacznie więcej, niż się z pozoru wydaje. Przecież to Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki przedstawili wizję europejskiej armii, przez co posunęli się nawet dalej niż jakikolwiek rząd niemiecki.

Niemcy są od trzech pokoleń demokracją. A mimo to na plakatach firmowanych przez Ministerstwo Kultury znalazła się podobizna Pana, kanclerz Merkel i prezydenta Steinmeiera obok zbrodniarzy hitlerowskich.

Jesteśmy tym niezwykle zawiedzeni, tym bardziej, że Ministerstwo Kultury użyczyło kampanii swojego logo. Tego nie da się pogodzić z przyjaznymi i partnerskimi relacjami, jakie Niemcy i Polska zbudowały.

Premier Morawiecki wziął udział w Madrycie w spotkaniu z liderami ugrupowań skrajnej prawicy, w tym Marine Le Pen, której ojciec mówił, że nazistowskie obozy koncentracyjne były „szczegółem historii" i liederem Vox Santiago Abascalem, który uważa, że demokratyczny rząd Hiszpanii jest „gorszy" od krwawej dyktatury Franco, sojusznika Hitlera.

Mamy zupełnie inną wizję Unii Europejskiej, historii i relacji z Rosją niż większość uczestników tego spotkania. Jestem zaskoczony, jak można próbować jednoczyć taki klub w chwili potężnego zagrożenia dla pokoju w Europie Wschodniej. Najważniejsza jest teraz przecież jedność Zachodu w obliczu zagrożenia ze strony Putina. Le Pen w czasie podobnego spotkania w Warszawie mówiła „Rzeczpospolitej", że Ukraina należy do strefy wpływów Rosji. To jest fundamentalnie sprzeczne z naszą wizją Europy. I tylko może być przyjęte z radością przez Putina.

Komisja Europejska może wkrótce zalecić wstrzymanie wypłat dla Polski z budżetu Unii w ramach mechanizmu warunkowości, który ma uratować rządy prawa. Niemcy poprą w Radzie UE taki wniosek?

Jesteśmy niezwykle zaniepokojeni rozwojem kwestii praworządności tak w Polsce, jak i na Węgrzech. To jest sprawa zasadnicza dla funkcjonowania Unii. W minionym roku wielu kluczowych niemieckich inwestorów zwracało się do mnie z zapytaniem, czy wymiar sprawiedliwości pozostanie niezależny. Ale to jest spór między Warszawą a instytucjami europejskimi i nie chcemy go przekształcać w problem dwustronny. Mogę tylko powiedzieć, że Niemcy angażowały się na rzecz stworzenia mechanizmu ochrony budżetu UE, wspieramy Komisję w jej roli strażniczki traktatów, ale dziś nie mogę powiedzieć, jaką decyzję podejmą Niemcy w przypadku rekomendacji ze strony Komisji, dotyczącej wstrzymania wypłat dla Polski.

Taka decyzja może doprowadzić do upadku rządu. Ale też napędzić głosów PiS-owi.

Nie chcemy w żaden sposób mieszać się w wewnętrzną scenę polityczną w Polsce. Ale jedno jest pewne: rządy prawa muszą być podtrzymane, bo inaczej struktury Unii mogą się załamać.

Przez zagrożenie rosyjską inwazją Polska nabiera większego znaczenia. Czy to nie skłoni Brukseli do ustępstw sprawie praworządności?

To jest kwestia zasad. Czy z Putinem, czy bez, czy z PiS, czy bez – praworządność musi być traktowana tak samo.

Nie obawia się pan, że ten spór doprowadzi do polexitu?

Mam wielką nadzieję, że nie. Dla Niemiec byłby to koszmar. Bardzo angażowaliśmy się na rzecz przystąpienia Polski do UE, mamy więc nadzieję, że wrócimy na ścieżkę kompromisu.

Niemcy wystąpiły z inicjatywą zwołania pierwszego od 2011 r. szczytu Trójkąta Weimarskiego. Potrzeba było groźby rosyjskiej inwazji, aby doprowadzić do współpracy Warszawy, Berlina i Paryża. Inaczej nie byłaby możliwa?

Zawsze przywiązywaliśmy duże znaczenie do Trójkąta Weimarskiego. Uważaliśmy, że powinien się rozwijać na każdym poziomie. Chodzi przecież o współdziałanie z naszymi najważniejszymi partnerami w Europie, co przesądza o przyszłości Unii. Oczywiście dziś głównym obszarem naszego zainteresowania musi być bezpieczeństwo, groźba agresji rosyjskiej na Ukrainie.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Berliner Zeitung: PiS zrobi z Sikorskiego rosyjskiego agenta
Polityka
„Tylko my możemy zatrzymać brunatne siły w Europie”. Konwencja wyborcza Lewicy
Polityka
Rosja i Iran mają sposoby na zachodnie sankcje
Polityka
Król Karol III wraca do publicznych wystąpień. Komunikat Pałacu Buckingham
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?