Nowojorska policja opublikowała w poniedziałek tożsamość i zdjęcia sprawcy sobotniego zamachu w dzielnicy Chelsea, w wyniku którego rannych zostało 29 osób. Chodzi o niejakiego Ahmada Khan Rahamiego, 28-letniego Amerykanina pochodzącego z Afganistanu. Miał zbudować szereg ładunków ciśnieniowych podobnych do tych, jakie trzy lata wcześniej użyto w czasie zamachów w Bostonie.
Poza eksplozją w Chelsea w sobotę ładunek wybuchł na drodze w stanie New Jersey, przy której amerykańska armia miała organizować imprezę charytatywną. Nikomu nic się nie stało. Równocześnie policja znalazła na śmietniku w Nowym Jorku plecak z pięcioma innymi ładunkami. Jeden z nich wybuchł, gdy specjalny robot próbował go zneutralizować.
Niemal dwa tysiące kilometrów od Nowego Jorku, w miejscowości St Cloud w stanie Minnesota, mężczyzna przebrany w mundur służb porządkowych ranił nożem osiem osób. Spytał wcześniej jedną z ofiar, czy jest muzułmaninem. Został zabity przez policjanta.
Gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo początkowo uznał, że wszystkie zamachy są przeprowadzone na tyle amatorsko, iż nie może za nimi stać żadna poważna zagraniczna organizacja ja terrorystyczna. W poniedziałek zmienił jednak zdanie, tym bardziej że do ataku w Minnesocie przyznało się tzw. Państwo Islamskie. Teraz Cuomo woli mówić o „samotnych wilkach", którzy inspirowani przez ideologię skrajnego islamu decydują się na własną rękę działać, często bez przygotowania.
To jednak wystarczy, aby na ostatniej prostej wyborów prezydenckich w Ameryce narastała atmosfera strachu, która może napędzać dodatkowe głosy Donaldowi Trumpowi.