Kukiz odniósł się tym samym do afery wokół występu Kayah na benefisowym koncercie Maryli Rodowicz. Kayah, która miała wziąć udział w tym wydarzeniu, miała znaleźć się na "czarnej liście" TVP - artystka angażowała się wcześniej m.in. w tzw. czarny protest - czyli akcję sprzeciwu kobiet w związku z planami zaostrzenia prawa antyaborcyjnego. TVP zaprzeczała potem, jakoby ingerowała w to, kto ma wystąpić na koncercie organizowanym z okazji 50-lecia Maryli Rodowicz, ale Kayah, Katarzyna Nosowska, a następnie kolejni artyści zaczęli rezygnować z występu na Festiwalu w Opolu. Z występu zrezygnowała też sama Rodowicz.
Kukiz, w przeszłości wokalista i lider zespołu "Piersi" porównuje całą sytuację do zablokowania emisji jego piosenki "Samokrytyka" przez kierującą ówcześnie Programem III Polskiego Radia Magdalenę Jethon. Jak pisze Kukiz zdarzanie to "rozpoczęło proces eliminowania go ze sceny muzycznej z powodu niezgodności mojego przekazu artystycznego z zasadniczą linią rządzącej wówczas partii" (chodzi o koalicję PO-PSL - red.).
"Dlatego powtarzam (...) jak nikt rozumiem Kaśkę. Strasznym jest przeżywać takie poniżenie" - przekonuje Kukiz. Polityk zastrzega, że "ma w wielu kwestiach inne niż Kayah zdanie", ale - jak dodaje "niedopuszczalnym jest cenzura artysty przez partyjnych chłystków".
Polityk zaznacza przy tym, że za nim - w czasie, gdy blokowano jego piosenki - nie ujął się nikt, oprócz Krzysztofa Skiby. "Ale nie mam żalu. Naprawdę" - dodaje.
Lider Kukiz'15 zastrzega, że "będzie miał żal gdy zostanie 'po staremu'". "Gdy jakiś Kura (prezes TVP Jacek Kurski - red.) czy inna Jethon decydować będą o tym kto zasługuje na media publiczne a kto nie. Ale do tego, Koleżanki i Koledzy Artyści, potrzebna jest zmiana ustroju Państwa" - pisze Kukiz, którego ugrupowanie opowiada się za zasadniczymi zmianami w konstytucji i ustroju państwa.