Litwa: Senkevič ma być wreszcie Sienkiewiczem

Jest duża szansa, że litewski Sejm opowie się w przyszłym tygodniu za ustawą o oryginalnej pisowni polskich nazwisk. Ponad 30 lat po odzyskaniu przez Litwę niepodległości.

Publikacja: 12.01.2022 06:44

Gitanas Nauseda

Gitanas Nauseda

Foto: Andrzej Lange, PAP

Byłoby to spełnienie jednego z postulatów mniejszości polskiej. Problemy Polaków na Litwie, także dotyczące szkolnictwa mniejszości czy podwójnego nazewnictwa miejscowości i ulic, przez lata miały negatywny wpływ na stosunki Warszawy i Wilna. Przestały odgrywać w nich decydującą rolę, gdy nasze kraje połączyła obawa przed imperialną polityką Kremla. Ale nie zniknęły. Teraz jeden z nich najprawdopodobniej zostanie rozwiązany, choć w wersji, która nie zaspokoi w pełni oczekiwań wszystkich litewskich Polaków.

Co zrobi prezydent

Rozwiązanie sprawy pisowni nazwisk jeszcze niedawno wydawało się nierealne. Projekt ustawy, który miał być przyjęty pod koniec zeszłego roku, przepadał w kolejnych głosowaniach. Sejm zrobił sobie jednak trzy tygodnie przerwy. I w poniedziałek projekt uzyskał spore poparcie. 83 (ze 140) posłów głosowało za. W przyszłym tygodniu ma odbyć się ostatnie czytanie i uchwalenie ustawy. Potem trafi ona do prezydenta Gitanasa Nausėdy. Jak zachowa się głowa państwa? W polityce wewnętrznej współpracuje on często z przeciwnikami ustawy. Jednak w międzynarodowej, w której odgrywa ważną rolę (uczestniczy w szczytach UE i NATO), ściśle współpracuje z Andrzejem Dudą. - Jeżeli polski prezydent wezwie go do podpisania ustawy, to może to odnieść skutek - słyszę z Wilna.

Dotychczas Sienkiewicz ma w dokumentach nazwisko „Senkevič”. Jeżeli ustawa wejdzie w życie, będzie i w paszporcie Sienkiewiczem

Poparcie rządu

Mówiąc ściślej - projekty były dwa. - Oba poselskie, leżały w sejmowej zamrażarce od 2017 roku - mówi „Rzeczpospolitej” Aleksander Radczenko, polski prawnik i publicysta, teraz doradca przewodniczącej Sejmu Viktoriji Čmilytė-Nielsen (jest też przewodniczącą jednej z dwóch partii liberalnych, które wraz z dominującymi konserwatystami tworzą od ponad roku rząd).

Autorami pierwszego (od poniedziałku jedynego) jest grupa kilkudziesięciu posłów, w tym obecnego szefa konserwatystów i szefa MSZ Gabrieliusa Landsbergisa oraz byłych premierów centrolewicowego Sauliusa Skvernelisa i konserwatywnego Andriusa Kubiliusa. - Rząd udzielił mu oficjalnego poparcia - dodaje Radczenko.

Ježi Chaščinski

Co przewiduje projekt ustawy? Pisownię nazwiska na głównej stronie dokumentów w wersji oryginalnej, to znaczy z literami, których nie ma w alfabecie litewskim. Drugi, który właśnie został odrzucony, dopuszczał taką pisownię na dalszej stronie, na głównej pozostałaby litewska.

Dotychczas Sienkiewicz ma w dokumentach nazwisko „Senkevič”. Jeżeli ustawa wejdzie w życie, będzie i w paszporcie Sienkiewiczem. Nie wszystkie nazwiska będą jednak odtworzone w całości, projekt nie przewiduje nielitewskich znaków diakrytycznych, dopuszcza natomiast nie występujące w litewskim litery „w”, „q” i „x” (sprawa nie dotyczy bowiem tylko polskich nazwisk, ale i na przykład tych, które po mężach z dalszego Zachodu noszą Litwinki).

Czytaj więcej

Mniej Polaków w Sejmie Litwy. Polska partia tuż pod progiem

Dlatego zmiana nie w pełni satysfakcjonuje część Polaków, w tym Czesława Okińczyca, znanego prawnika, właściciela polskiego Radia znad Wilii i portalu zw.lt oraz sygnatariusza aktu niepodległości Litwy z 1990 roku. - Zmieniłbym dokumenty, gdybym w nich mógł mieć pełne polskie nazwisko i cały świat mógłby zobaczyć, że pod aktem niepodległości podpisał się prawdziwy Polak z prawdziwym polskim nazwiskiem - mówi Okińczyc. Teraz ma w dokumentach ma wpisane Česlav Okinčic (ja bym miał Ježi Chaščinski). Po zmianie mógłby mieć Czeslaw Okinczyc, bez „ł” i bez „ń”, co mu nie wystarcza. - Choć to i tak krok do przodu - podkreśla.

Przeciwnicy zmian

Jak wylicza Aleksander Radczenko, w poniedziałek przeciw projektowi przewidującemu pisownię bliską oryginalnej na głównej stronie paszportu głosowali: Związek Chłopów i Zielonych (rządzących w poprzedniej kadencji), pięciu posłów rządzącej partii konserwatystów i pojedynczy posłowie z innych frakcji (w sumie 29 posłów, siedmiu wstrzymało się od głosu).

To zaskoczenie, że tak niewielu posłów było przeciw. - We wcześniejszych głosowaniach nawet połowa posłów z koalicji rządzącej nie była "za". Trzytygodniowej przerwy w Sejmie zapewne nie zrobiono przypadkowo, chyba zwolennicy ustawy mocno pracowali w kuluarach - mówi Czesław Okińczyc. Zaangażowana w to była, jak słyszę z innego źródła, przewodnicząca Sejmu.

Na decyzję posłów próbował w ostatniej chwili wpłynąć klub sygnatariuszy aktu niepodległości, mających szczególny status w społeczeństwie. 40 (w sumie było ich 128, część nie żyje) napisało list do posłów przekonując, że nie powinni popierać ustawy, bo nazwisko nie należy tylko do noszącej je osoby. Na to swoim listem zareagował Okińczyc: - Musiałem im dać odpór. Klubem sygnatariuszy rządzą ludzie, którzy należeli do skrajnych ugrupowań nacjonalistycznych. Łącznie z panią prezes Birutė Valionytė, która startowała w wyborach z listy narodowców i przegrała sromotnie. I powinna się podać do dymisji, wstyd za taką prezes - mówi.

Od odzyskania niepodległości przez Litwę upłynęły ponad trzy dekady. Dlaczego tak długo nie ma ustawy korzystnej dla mniejszości? - Taka jest mentalność, większość Litwinów uczyła się historii z podręczników Adolfasa Šapoki, zdecydowanie antypolskiej. Żywe są animozje dotyczące Wilna, w jaki sposób odebrana im stolicę. Do tego dochodzi temat sprzed ponad 30 lat, gdy część polskich deputowanych nie glosowała za niepodległością, oraz ciągoty wśród Polaków do popierania Putina i Łukaszenki. Mimo wszystko to dawno powinno być załatwione, ale nie było w Sejmie woli politycznej - mówi Czesław Okińczyc.

Ostatnia wizyta

Przez lata część polityków litewskich zapowiadała, że lada moment ustawa zostanie przyjęta. Tak było w 2010 roku. Wówczas projekt wspierany przez konserwatywnego premiera, Andriusa Kubiliusa, przepadł w Sejmie, także głosami członków jego partii. Tego dnia wizytę w Wilnie składał prezydent Lech Kaczyński. Ostatnią. Dwa dni później zginął w katastrofie smoleńskiej.

- To wielki wstyd, prezydent Kaczyński był wielkim przyjacielem Litwy. To, że stało się to podczas jego wizyty, jest przykre. Nie byłem wtedy posłem, ale chciałbym za to przeprosić - powiedział trzy lata później, w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, szef dyplomacji Linas Linkevičius.

Ostatnio nastawienie społeczeństwa litewskiego do Polaków i Polski się zmieniło.

- Ja bym to wiązał z ogólnym ociepleniem się relacji polsko-litewskich. Przez to ocieplił się i wizerunek Polski oraz Polaków na Litwie, a polskie postulaty przestały straszyć. Te zmiany widać i w sondażach. Mamy najniższy od chyba 20 lat odsetek Litwinów darzących Polaków nieufnością. Widać to i w działaniach władz litewskich, które po raz chyba pierwszy bardzo wnikliwie wsłuchują się w głosy polskie, na przykład dotyczące spraw oświaty - mówi Aleksander Radczenko.

Byłoby to spełnienie jednego z postulatów mniejszości polskiej. Problemy Polaków na Litwie, także dotyczące szkolnictwa mniejszości czy podwójnego nazewnictwa miejscowości i ulic, przez lata miały negatywny wpływ na stosunki Warszawy i Wilna. Przestały odgrywać w nich decydującą rolę, gdy nasze kraje połączyła obawa przed imperialną polityką Kremla. Ale nie zniknęły. Teraz jeden z nich najprawdopodobniej zostanie rozwiązany, choć w wersji, która nie zaspokoi w pełni oczekiwań wszystkich litewskich Polaków.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?
Polityka
Władze w Nigrze wypowiedziały umowę z USA. To cios również w Unię Europejską
Polityka
Chiny mówią Ameryce, że mają normalne stosunki z Rosją
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne