O mieszkańcach zabitych w trakcie tygodnia rozruchów świadczą jedynie kolejki ich krewnych przed kostnicami, widziane jednak głównie w największym mieście kraju, byłej stolicy Ałma Acie.
Nie wiadomo, jak wygląda sytuacja w innych miastach. Jedynie policyjne komunikaty informują o setkach aresztowanych w poszczególnych miejscowościach. Na zachodzie kraju jednak nie dochodziło do tak zajadłych walk z policją jak w Ałma Acie. Tłumy manifestantów albo pokojowo zajmowały siedziby miejscowych władz, albo zadowalały się rozmową z „akimami” (szefami władz wykonawczych), gdy ci odważyli się wyjść do protestujących.