W Kazachstanie koniec rewolucji, początek dyplomatycznych sporów

Tygodniowe demonstracje zakończyły się falą represji. Nikt dokładnie nie wie ile osób zginęło w ulicznych starciach.

Publikacja: 09.01.2022 21:00

W Kazachstanie koniec rewolucji, początek dyplomatycznych sporów

Foto: EPA/STRINGER

O mieszkańcach zabitych w trakcie tygodnia rozruchów świadczą jedynie kolejki ich krewnych przed kostnicami, widziane jednak głównie w największym mieście kraju, byłej stolicy Ałma Acie.

Nie wiadomo, jak wygląda sytuacja w innych miastach. Jedynie policyjne komunikaty informują o setkach aresztowanych w poszczególnych miejscowościach. Na zachodzie kraju jednak nie dochodziło do tak zajadłych walk z policją jak w Ałma Acie. Tłumy manifestantów albo pokojowo zajmowały siedziby miejscowych władz, albo zadowalały się rozmową z „akimami” (szefami władz wykonawczych), gdy ci odważyli się wyjść do protestujących.

Czytaj więcej

Lider opozycji: Doszło do okupacji Kazachstanu

Brak jest informacji – nawet oficjalnej – z miasta, od którego się wszystko zaczęło, czyli Żangaozenu. Tam protestujący zdążyli powołać alternatywne władze: „radę starszych”.

Tymczasem wraz zapadaniem ciszy w samym Kazachstanie aktywizują się jego sąsiedzi. Nur-Sułtan znajduje się na geopolitycznym skrzyżowaniu i dotychczas udawało mu się na tym wygrywać. Ale wraz z wkroczeniem rosyjskich wojsk, równowaga została zniszczona i inne wpływowe państwa zaczęły tracić cierpliwość.

– Protesty są wewnętrzną sprawą Kazachstanu – oświadczył rzecznik chińskiego MSZ pytany o falę demonstracji w kraju. Ale po chwili powtórzył tę samą odpowiedź na inne pytanie: co sądzi o wkroczeniu rosyjskich wojsk. „Putin dostał prztyczka w nos. Okazuje się, że protesty są wyłącznie kazachską sprawą wewnętrzną” – podsumował jeden z moskiewskich ekspertów stosunek Chin do pojawienia się w Kazachstanie rosyjskich wojsk.

Oficjalnie Pekin nie zajął żadnego stanowiska w sprawie interwencji Kremla, mimo że Kazachstan uznawany jest przez Chińczyków za kluczowego sąsiada. Przytłaczająca większość projektów łączących Państwo Środka z Europą przechodzi właśnie przez Kazachstan. Jednak doprowadziło to do konfliktów między obu państwami. Chińskie inwestycje tam osiągnęły już takie rozmiary, że dwa lata temu doprowadziło do antychińskich rozruchów. Kazachowie protestowali przeciw ich faworyzowaniu przez władze. To samo dotyczyło chińskiej granicy, na której tkwiły w kolejkach setki kazachskich tirów, gdy tymczasem chińskie przekraczały ją bez problemu w obie strony.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Kazachstan, nowy problem w Azji

W kazachskim społeczeństwie cały czas utrzymywała się znaczna niechęć wobec Chin, ale formalnie oba państwa „rozwijały obopólnie korzystną współpracę”. A obecnie nawet nie wiadomo, czy Moskwa zdążyła wcześniej uprzedzić Chiny o interwencji. Już po rozpoczęciu „braterskiej pomocy” przywódca Chin Xi Jinping zwrócił się do prezydenta Tokajewa, popierając jego działania i ostro występując przeciw „kolorowej rewolucji”. Ten termin powstał na Kremlu półtorej dekady wcześniej dla opisania społecznych rozruchów przeciw autokratom w państwach postsowieckich, które Rosjanie uważali za ingerencję Zachodu w swojej „strefie wpływów”. Pekin przyjął taką narrację. Wydawałoby się więc, że Chiny poparły interwencję.

Jednak jednocześnie Xi zapewnił jednak Tokajewa, że może liczyć na chińską pomoc. Charakterystyczne: nic nie wiadomo o kontaktach Xi z Putinem, nadal też nie jest jasne czy otrzymał od niego jakąkolwiek informację o działaniach rosyjskiej armii przy swojej granicy. Chińscy oficjele zaś cały czas podkreślają, że Kazachstan powinien „sam rozwiązać swe problemy”, tak jakby nie wkroczyła tam rosyjska armia.

Równie zaskoczona wydaje się Ankara, a tymczasem Kazachstan oraz Kirgizja, której wojska uczestniczą w interwencji, należą do Organizacji Państw Turkijskich, założonej przez Turcję. Na wtorek zapowiedziano telekonferencję szefów dyplomacji tych krajów. Oczekują one, że Nur-Sułtan wyjaśni jak i kiedy chciałby zakończyć kryzys. Poza Turcją najbardziej zainteresowany jest Azerbejdżan, którego od Kazachstanu oddziela tylko Morze Kaspijskie.

Ale Kazachowie poprosili o zwołanie dzień wcześniej spotkania przywódców Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB), czyli instytucji którą formalnie poproszono o interwencję. Nur-Sułtan wydaje się przesyłać dyplomatyczny sygnał zarówno do Pekinu, jak i do Ankary jakie są jego obecne polityczne priorytety.

O mieszkańcach zabitych w trakcie tygodnia rozruchów świadczą jedynie kolejki ich krewnych przed kostnicami, widziane jednak głównie w największym mieście kraju, byłej stolicy Ałma Acie.

Nie wiadomo, jak wygląda sytuacja w innych miastach. Jedynie policyjne komunikaty informują o setkach aresztowanych w poszczególnych miejscowościach. Na zachodzie kraju jednak nie dochodziło do tak zajadłych walk z policją jak w Ałma Acie. Tłumy manifestantów albo pokojowo zajmowały siedziby miejscowych władz, albo zadowalały się rozmową z „akimami” (szefami władz wykonawczych), gdy ci odważyli się wyjść do protestujących.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kryzys polityczny w Hiszpanii. Premier odejdzie przez kłopoty żony?
Polityka
Mija pół wieku od rewolucji goździków. Wojskowi stali się demokratami
Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD
Polityka
Fińska prawica zmienia zdanie ws. UE. "Nie wychodzić, mieć plan na wypadek rozpadu"