Prokuratura zbada nagrody w partii Razem

Poseł PiS Bartosz Kownacki złożył zawiadomienie w sprawie głośnych premii, wypłacanych w 2019 roku – dowiedziała się rp.pl. Jego zdaniem doszło do przywłaszczenia mienia znacznej wartości.

Publikacja: 24.10.2021 09:55

Prokuratura zbada nagrody w partii Razem

Foto: PAP/Leszek Szymański

Byli członkowie zarządu Lewicy Razem (dawniej Partii Razem) Adrian Zandberg, Maciej Konieczny, Paulina Matysiak, Marcelina Zawisza, Konrad Mostek, Katarzyna Paprota, Maciej Szlinder i Julia Zimmermann, z czego czworo pierwszych jest posłami, mieli dopuścić się przywłaszczenia mienia znacznej wartości. Dwie z tych osób, Zimmermann i Matysiak, miały też poświadczyć nieprawdę w dokumentach dla Państwowej Komisji Wyborczej oraz używać dokumentów, poświadczających nieprawdę. Tak wynika z zawiadomienia do prokuratury, które w środę złożył poseł PiS Bartosz Kownacki.

Zawiadomienie jest pokłosiem dwóch publikacji w „Rzeczpospolitej” sprzed ponad tygodnia. Wróciliśmy w nich do nagród w wysokości 99 tys. zł netto, czyli 152 tys. zł brutto, które w 2019 roku otrzymało ośmioro ówczesnych członków zarządu Lewicy Razem.

Wysokie nagrody wyszły na jaw w lipcu 2020 roku, gdy na stronach internetowych Sejmu pojawiły się oświadczenia majątkowe posłów za wcześniejszy rok. Szybko wzbudziły zainteresowanie mediów, bo Razem opowiada się za wyższym opodatkowaniem najbogatszych, a rok wcześniej Zandberg deklarował, że w partii zarabia się średnią krajową. Skąd wzięły się więc astronomiczne nagrody? Rzeczniczka Razem Dorota Olko wyjaśniała, że posłowie „nie wzbogacili się” i „zdecydowali się wpłacić środki na kampanię Lewicy”. Chodziło o fundusz wyborczy SLD w wyborach do Sejmu, bo właśnie z list Sojuszu startowali członkowie Razem.

Czytaj więcej

Gdzie się podziały ekstrapensje dla zarządu partii Razem?

Wracając do tamtej sprawy poinformowaliśmy, że PKW odrzuciła informację Razem o otrzymanej w 2019 roku subwencji budżetowej oraz poniesionych z niej wydatkach. Nagrody były bowiem finansowane z subwencji, którą Razem wywalczyła w wyborach w 2015 roku. PKW stwierdziła, że cała operacja z nagrodami miała w praktyce służyć nielegalnemu przekazaniu środków jednej partii na konta innej.

Dzień później poinformowaliśmy, że PKW badała wpłaty na fundusz SLD liderów Razem i członków ich rodzin, którym prawdopodobnie przekazywano pieniądze, by obejść kampanijne limity. I wbrew deklaracjom rzeczniczki partii, że członkowie zarządu się nie wzbogacili na nagrodach, niektórzy z nich mieli wpłacić na konta funduszu SLD dużo niższe kwoty niż otrzymane.

Na naszych ustaleniach opiera się w swoim zawiadomieniu do prokuratury Bartosz Kownacki, jednak nie tylko. Przytacza też dokumenty PKW, a także cytuje doniesienia prasowe i wpisy na Twitterze, zgodnie z którymi Krajowa Komisja Rewizyjna partii Lewica Razem wydała raport, gdzie potwierdziła, że środki zostały wypłacone z pogwałceniem wewnętrznych regulacji.

Zdaniem posła PiS członkowie zarządu mieli pełną wiedzę i wpływ na podejmowane działania, z czego wynika podejrzenie, że przywłaszczyli mienie znacznej wartości. Poświadczenie nieprawdy w dokumentach przez Julię Zimmermann i Paulinę Matysiak miało polegać na tym, że w informacji dla PKW w rubryce „wydatki poniesione niezgodnie z przeznaczeniem” wskazały 0 zł, podczas gdy suma nagród wynosiła 1,2 mln zł. Ostatni zarzut, używania dokumentów, poświadczających nieprawdę przez Zimmermann i Matysiak, ma polegać na tym, że przedstawiły one PKW sprawozdanie niezależnego biegłego rewidenta, w którym stwierdzono, że nie zidentyfikowano nieprawidłowości w gospodarce środkami finansowymi z otrzymanej subwencji.

Bartosz Kownacki sugeruje organom ścigania przeprowadzenie przeszukania w biurze Razem i zabezpieczenie dokumentacji partii.

– W mojej ocenie prokuratura powinna podjąć czynności, by sprawdzić, czy pan Adrian Zandberg wraz z siedmiorgiem polityków partii Razem nie dopuścili się przywłaszczenia ponad 1,2 mln zł. Te pieniądze pochodziły z budżetu państwa, czyli de facto z kieszeni podatników. Sprawa jest bez wątpienia naganna, ale czy jest przestępstwem, to pytanie już dla prokuratury i później, jak mniemam, dla sądu – komentuje Bartosz Kownacki.

Dodaje, że „hipokryzja pana Zandberga jest porażająca”. – Całkiem niedawno krytykował Polski Ład za kwestie podatkowe, czy oskarżał polskie przedsiębiorstwo o rzekomą ucieczkę do raju podatkowego, przez co miałoby brakować pieniędzy na szpitale czy drogi w Polsce. A dziś okazuje się, że, parafrazując „Towarzysza Szmaciaka”, „w tropieniu przestępstw gospodarczych taki poniósł pana posła zapał, że za własną rękę się złapał” – dodaje.

Chodzi o to, że na początku października Zandberg zaatakował prezesa InPostu Rafała Brzoskę za rzekome unikanie płacenie podatków w Polsce, co było jednym z ustaleń międzynarodowego śledztwa dziennikarskiego „Pandora Papers”. Tymczasem, jak wyliczał „Puls Biznesu”, InPost zapłacił w 2020 roku niemal tyle CIT, co szóstka jego największych konkurentów w Polsce.

Co o zawiadomieniu posła Kownackiego sądzi Razem? Biuro prasowe partii nie skomentowało tej sprawy. Wcześniej wyjaśniało „Rzeczpospolitej”, że sprawa nagród „była już wielokrotnie komentowana półtora roku temu”.

Byli członkowie zarządu Lewicy Razem (dawniej Partii Razem) Adrian Zandberg, Maciej Konieczny, Paulina Matysiak, Marcelina Zawisza, Konrad Mostek, Katarzyna Paprota, Maciej Szlinder i Julia Zimmermann, z czego czworo pierwszych jest posłami, mieli dopuścić się przywłaszczenia mienia znacznej wartości. Dwie z tych osób, Zimmermann i Matysiak, miały też poświadczyć nieprawdę w dokumentach dla Państwowej Komisji Wyborczej oraz używać dokumentów, poświadczających nieprawdę. Tak wynika z zawiadomienia do prokuratury, które w środę złożył poseł PiS Bartosz Kownacki.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Dwoje kandydatów do zastąpienia Bartłomieja Sienkiewicza
Polityka
Opozycja o exposé Sikorskiego: "Banały", "mity o UE", "obsesje na temat PiS"
Polityka
Donald Tusk chory, ma zapalenie płuc. I wskazuje datę rekonstrukcji rządu
Polityka
Rau wypomina ministrom rządu Tuska, że "chcą objąć dochodowe mandaty" w PE
Polityka
Kucharczyk: Wyborcy mogą czuć się rozczarowani listami KO do PE