Reklama
Rozwiń

Ważne jest to, co premier robi, a nie to, co myśli

Andrzej Olechowski: To szef rządu podejmuje ostateczne decyzje i może się nie przejmować opinią prezydenta

Publikacja: 03.12.2007 03:04

Ważne jest to, co premier robi, a nie to, co myśli

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Jaka jest pana rola w Platformie Obywatelskiej?

Andrzej Olechowski, współzałożyciel PO: Jestem zwykłym członkiem partii płacącym składki i jej świadomym wyborcą. Ostatnio jednak wiele osób uważa, że teraz dużo mogę, bo nieustannie dzwonią do mnie i proszą o pomoc w zdobyciu jakiejś posady.

Nie aspiruje pan do żadnych funkcji w partii?

Od dłuższego czasu już nie. Ale aspiruję do tego, żeby wpływać na program Platformy. Wierzę w liberalne rozwiązania w gospodarce, czyli w poszerzenie tej sfery, która podlega prawom rynku, a wyłączona jest spod decyzji politycznych. Wierzę też, że integracja z Europą jest pożyteczna dla Polski i Polaków. Chciałbym, żeby rząd Donalda Tuska tę linię reprezentował. Ale w partii są też postawy dużo bardziej ostrożne niż moja.

Tegoroczne zwycięstwo wyborcze zostało okupione słynnym cięciem po skrzydłach – najpierw z partii został wypchnięty Maciej Płażyński, później Zyta Gilowska, Jan Rokita. Pan też jest na marginesie.

Nigdy nie byłem skrzydłem w PO. A to, co się działo w partii, nie było cięciem po skrzydłach, tylko konkurencją o przywództwo. Tak się w stadzie walczy o pozycję dominującego samca. Ja nigdy nie walczyłem o przywództwo, ale gdy zobaczyłem, że ostrzone są rogi, to na wszelki wypadek się wycofałem. Zawsze widziałem siebie bardziej jako działacza państwowego niż przywódcę partyjnego. Poza tym nie chciałem uczestniczyć w walce, która mogła doprowadzić do destrukcji tego, co sam współtworzyłem z pełnym zaangażowaniem i przekonaniem o słuszności tego kroku.

Czy Donald Tusk złożył panu propozycję objęcia funkcji publicznej lub biznesowej?

Nie.

Czy w programie PO zostało coś jeszcze z dawnych liberalnych założeń?

Na poziomie ogólnym całkiem sporo. Zarówno w programie partii, jak i podczas debaty między Jarosławem Kaczyńskim a Tuskiem lider Platformy prezentował postawę liberalną. To on mówił o człowieku, podczas gdy Kaczyński mówił o państwie i narodzie. Problem się pojawia, gdy dochodzimy do rozwiązań szczegółowych. Platforma jest dziś dosyć eklektyczna, reprezentuje środowiska, które mają czasem sprzeczne interesy, a nawet różne poglądy na określone sprawy. Do dzisiaj nie musiała podejmować decyzji, które z tych interesów są ważniejsze albo które z poglądów będą wdrażane w życie. Teraz nadszedł czas wyborów. Ludzie tacy jak ja będą się starali wpływać na to, żeby te decyzje szły w jedną stronę, a inni – żeby szły w drugą stronę. Przewiduję spory na tym tle.

Czy Donald Tusk jest liberałem?

Nie chcę psychologizować. Mam serdecznie dosyć ostatnich dwóch lat, kiedy zajmowaliśmy się psychologią osób rządzących. Dla mnie istotne jest to, co premier robi, a nie to, co myśli.

Ale to, co premier robi, wynika chyba z tego, co myśli?

Wydaje mi się, że nie znajdzie pani na świecie premiera, który zgadzałby się ze wszystkim, co zrobił. Rolą obywateli i członków partii jest zmuszanie premiera, by robił czasami coś innego, niżby chciał.

Uważa pan, że PO powinna wrócić do idei podatku liniowego?

Oczywiście, bo wśród nowych krajów Unii Europejskiej niedługo będziemy jedynym krajem z podatkiem progresywnym. Ostatnio podatek liniowy wprowadziła Rumunia, nawet ostrożni Czesi do tego się przymierzają. Podatek liniowy jest lepszy dla gospodarki, a progresywny zaspokaja jedynie uczucie zazdrości. Wszyscy jesteśmy równymi obywatelami, powinniśmy więc równo łożyć na państwo – taką samą część dochodów. Gdyby Pan Bóg wprowadzał podatek, to byłby on liniowy.

Jak pan ocenia pierwsze dni rządu Tuska? Czy na przykład nominacja Zbigniewa Ćwiąkalskiego na ministra sprawiedliwości, która wywołała tyle emocji, była potrzebna? Niektóre zastrzeżenia PiS nie były bezzasadne.

Dużo większe zastrzeżenia miałem do nominacji pana Zbigniewa Ziobry, niż mam do pana Ćwiąkalskiego. W wypowiedziach pana Ziobry widziałem groźbę instrumentalnego traktowania prawa. Nie dostrzegam tego u pana Ćwiąkalskiego. Przy tym ministrze sprawiedliwości śpię lepiej.

Jak pan ocenia stosunki między premierem a Pałacem Prezydenckim?

Wygląda na to, że cokolwiek premier powie, to prezydent będzie miał inne zdanie. Uważam, że to jest żałosne.

A odwrotnie nie będzie?

To, co mówi premier, jest ważniejsze od tego, co mówi prezydent. Bo to ostatecznie szef rządu podejmuje decyzje i może się nie przejmować opinią prezydenta. Premierowi łatwo będzie w takiej sytuacji przyjąć postawę wyrozumiałą – niech prezydent sobie mówi… Obserwujemy to w różnych krajach, gdzie są głowy państwa nawet o silnym mandacie społecznym, ale małych uprawnieniach.

Nie sądzi pan, że premier nieco prowokuje prezydenta?

Nie widzę w Platformie skłonności do prowokowania konfliktów. Moim zdaniem jest to najwyżej kwestia bałaganu związanego z początkami rządzenia. Prezydent oczywiście powinien wcześniej wiedzieć o decyzjach premiera w sprawach zagranicznych, a nie dowiadywać się o nich z gazet.

Jak pan ocenia trwałość koalicji z PSL?

Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Znam PSL z przeszłości i jestem bardzo sceptyczny co do zdolności tej partii do lojalnej współpracy. Ale wiele osób mi mówi, że przywódcy PSL bardzo się zmienili.

Polityka
Migranci w centrum politycznej gry. Realny problem, czy wygodny pretekst?
Polityka
Przemytników wystraszyły kontrole na granicach?
Polityka
Szymon Hołownia zabrał głos w sprawie spotkania z PiS. Czego dotyczyła rozmowa?
Polityka
Łukasz Pawłowski: Bez zmiany premiera notowania koalicji będą coraz gorsze. Zakończy się to rządem mniejszościowym
Polityka
Polska 2050 zawiesiła Tomasza Zimocha. Wcześniej komentował spotkanie Hołowni z Kaczyńskim