Miły i skłonny do kompromisu człowiek – tak o Eugeniuszu Grzeszczaku (PSL) mówią zarówno sojusznicy, jak i polityczni konkurenci. Nie brakuje jednak opinii, że potrafi rządzić twardą ręką. – W jego rodzinnych stronach mówią, że bez zgody Grzeszczaka to nawet zboże na polach nie rosło – żartuje Zbigniew Dolata, poseł PiS z okręgu konińsko-gnieźnieńskiego.
Grzeszczak pochodzi z okolic Słupcy w Wielkopolsce. Tam stawiał pierwsze kroki w polityce. W 1991 roku został senatorem. Mandat sprawował przez dwie kadencje, nigdy nie stał się bohaterem mediów.
– Cichy, skromny, skupiony na pracy – ocenia Andrzej Grzyb (PSL), wieloletni poseł i lider wojewódzkich struktur partii. W 1997 roku Grzeszczak wrócił do Słupcy, gdzie po raz pierwszy został starostą. Potem, w latach 2001 – 2002, był wicemarszałkiem województwa. Pracownicy urzędu wspominają go bardzo dobrze. – Dowcipny, umiał rozmawiać, nie wynosił się – powtarzają. Choć nie brakuje zupełnie innych opinii.– Większość w radzie miała koalicja SLD – PSL, która chyba działała w myśl zasady ,,my wam teraz pokażemy”. W sejmiku nie było żadnego dialogu, a wicemarszałek Grzeszczak był właśnie jednym z reprezentantów twardej linii – wspomina Zbigniew Czerwiński, ówczesny radny AWS.Po kolejnych wyborach Grzeszczak znów był murowanym kandydatem do miejsca w zarządzie. Niespodziewanie jednak zrezygnował z mandatu i wrócił do Słupcy.
– Otrzymałem propozycję zostania starostą. Uznałem, że mogę jeszcze sporo zrobić dla powiatu – tłumaczy. Przedstawiciele opozycji nie wykluczają jednak, że sprawa miała drugie dno. – Moim zdaniem mogło dojść do klasycznego konfliktu osobowości. W pewnym momencie Grzeszczak nie bardzo chyba potrafił się dogadać z ówczesnym marszałkiem Stefanem Mikołajczakiem – mówi jeden z ówczesnych radnych prawicy.
Za czasów Grzeszczaka powiat rozwijał się dość szybko. Starosta starał się współpracować z posłami. – Powstały na przykład dwie hale sportowe. Po części finansował je samorząd, po części państwo – mówi Tadeusz Tomaszewski, koniński poseł SLD. Przeciwnicy wypominają Grzeszczakowi, że na własnym podwórku rządził twardą ręką. Pod koniec kadencji doszło na tym tle do konfliktu z koalicjantem – SLD. Ustępujący starosta Grzeszczak namaścił bowiem na swojego następcę partyjnego kolegę, młodziutkiego Michała Pyrzyka. Działacze lewicy nie chcieli się z tym pogodzić. – W umowie koalicyjnej zapisaliśmy, że starostą będzie Grzeszczak. O innych działaczach PSL nie było mowy – mówi Jerzy Mikołajewski, jeden z lokalnych liderów SLD. Pyrzyk – obecny burmistrz Słupcy – nie był zresztą jedynym młodym działaczem z otoczenia Grzeszczaka, który zaczął robić karierę. – Nie budowałem dworu. Kadry zawsze starałem się dobierać profesjonalnie – przekonuje były starosta.