Nad wizerunkiem Donalda Tuska czuwają przede wszystkim Maciej Grabowski, wieloletni doradca Platformy Obywatelskiej, Agnieszka Liszka, rzecznik prasowy rządu, Igor Ostachowicz, podsekretarz stanu w KPRM, i Jacek Filipowicz, szef Centrum Informacyjnego Rządu. Czasami w ich spotkaniach uczestniczy też Tomasz Arabski, szef Kancelarii. Ostatnio rzadziej – Sławomir Nowak, szef gabinetu politycznego premiera. Nowak doradza premierowi zwłaszcza podczas zagranicznych wizyt.
Premier nie korzysta już z usług zewnętrznych ekspertów. Platforma pożegnała się pod koniec października z Adamem Łaszynem, który na łamach „Gazety Wyborczej” opowiedział o kulisach swojej „pracy nad Tuskiem”. Dziś Łaszyn nie chce komentować sprawy. Na pytanie, czy PR Tuska zmienił się od czasu, kiedy przestał się nim zajmować, odpowiada dyplomatycznie: – Zmiana polega przede wszystkim na tym, że do niedawna Tusk był przywódcą opozycji, a teraz jest premierem. To go zmusza do mówienia trochę innym językiem, który pokazuje, że jest teraz w znacznie większym stopniu odpowiedzialny za państwo.
W tym ścisłym gronie rodzą się pomysły na takie posunięcia, jak umożliwienie mediom zwiedzania willi przy ulicy Parkowej czy świąteczne gotowanie bigosu na antenie TVN. Ale, jak przekonuje jeden ze współpracowników premiera, latanie rejsowym samolotem czy ograniczenie ochrony BOR to już pomysły samego Tuska. – On naprawdę nie chciał ochrony. Nam się to nie podoba, bo czasem to ryzykowne. Ale się uparł.
Ludzie z otoczenia Tuska twierdzą, że niełatwo przekonać go do zastosowania PR-owskich chwytów. – Jest sobą, na pewno nie zgodziłby się na przebieranki albo lepienie bałwana jak Kazimierz Marcinkiewicz – zapewnia jeden z twórców wizerunku premiera.
To właśnie z byłym premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem najczęściej porównywany jest Donald Tusk. – Jeden i drugi na co dzień korzystają z narzędzi PR, ale Tusk robi to subtelniej i w lepszym stylu niż Marcinkiewicz. Były premier poszedł za daleko z tymi tańcami na studniówkach czy jazdą autobusem – ocenia dr Anna Materska-Sosnowska, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Inaczej to porównanie wypada według Joanny Gepfert, specjalistki od kreowania wizerunku osób publicznych. – Tusk powiela wiele elementów, które jako pierwszy wprowadził Marcinkiewicz. Tyle że w wydaniu poprzednika obok świeżych PR-owych fajerwerków było bardzo dużo doświadczenia w rządzeniu. A Tusk nie czuje się jeszcze mocny jako premier – uważa Gepfert. Dlatego jej zdaniem PR Tuska jest raczej elementem na przeczekanie, aż nowy rząd wdroży się do pracy. – Ale to może być marsz ku ślepej uliczce, jeśli z tego PR nie pokaże się konkret. Na razie widzę PR, a jeszcze nie widzę solidnej pracy – dodaje Gepfert.