Reklama

Leszek Miller dopiero teraz żegna się z SLD

Były premier legitymację partyjną oddał w połowie września, ale ciągle pozostawał pracownikiem partii. Zmieni się to dopiero od wtorku

Publikacja: 29.12.2007 04:08

Dla polityków lewicy Leszek Miller od dłuższego czasu był sporym kłopotem. Członkiem partii nie był już od dawna. Rezygnację z przynależności do Sojuszu złożył w połowie września. Legitymację partyjną postanowił oddać, gdy LiD odmówił mu startu w wyborach parlamentarnych ze swoich list. Mało kto wie jednak, że były premier ciągle był etatowym pracownikiem SLD, gdzie od 2005 r. formalnie pozostawał doradcą.

Liderzy LiD z Wojciechem Olejniczakiem na czele nie ukrywali, że chcą się go pozbyć, kiedy Miller ostentacyjnie złożył członkostwo i zdecydował się na start w wyborach z łódzkiej listy Samoobrony. Kilkakrotnie sugerowali mu potem, że w tej sytuacji w SLD powinien złożyć wypowiedzenie. Miller długo odprawiał ich jednak z kwitkiem. – Jeśli chcą, mogą mnie zwolnić – odpowiadał liderom SLD na sugestie o rezygnacji z partyjnego etatu.

Mógł sobie na to pozwolić, bo liderzy SLD tak naprawdę nie mieli w jego przypadku pola manewru. Zwolnić go nie mogli. Millera chronił bowiem przedemerytalny okres ochronny, który uniemożliwiał rozwiązanie z nim umowy o pracę. Jak się dowiadujemy, rozwiązanie następuje dopiero teraz.– Wszystko odbyło się bardzo elegancko i zgodnie z kodeksem pracy. Premier Miller nie stwarzał żadnych problemów. Wspólnie postanowiliśmy rozwiązać umowę o pracę za porozumieniem stron – mówi szef SLD Wojciech Olejniczak. Szczegółów porozumienia nie ujawnia. Jego efekt jest jednak taki, że od 1 stycznia Leszek Miller ostatecznie przestaje być pracownikiem partii i mieć jakiekolwiek związki z SLD.

– Tak się złożyło, że termin mojego wypowiedzenia upływa właśnie z końcem roku – mówi „Rz” Leszek Miller. Z czego teraz planuje się utrzymywać? O tym mówi niechętnie. – Nie chcę się na ten temat wypowiadać, bo z doświadczenia wiem, że jeśli się o czymś mówi za wcześnie, zaraz przestaje to być aktualne – tłumaczy były premier.

– O ile wiem, planuje żyć z wykładów i publikacji – mówi nam jednak jeden z jego znajomych. Inny dodaje, że ciągle angażuje się też w tworzenie nowej formacji lewicowej.

Reklama
Reklama

Wszystko odbyło się elegancko. Umowę z Millerem rozwiązaliśmy za porozumieniem stron Wojciech Olejniczak szef SLD

– Jej kongres założycielski odbędzie się 5 stycznia w Łodzi. Ma na nim być około 200 osób. A co będzie dalej, to zobaczymy. Moim zdaniem na scenie politycznej jest miejsce na taką partię – uważa sam Miller. Według części lewicowych polityków robi jednak dobrą minę do złej gry. – Słyszałem, że potwornie teraz żałuje wyborczego mezaliansu z Samoobroną. Gdyby nie to, pewnie mógłby nadal pracować w SLD. A tak nie miał wyboru i musiał się poddać. Teraz zaś nie tylko musi sobie szukać nowej pracy, ale i miejsca w polityce, co jest wyjątkowo trudnym zadaniem – podkreśla polityk Sojuszu.

Nieco łatwiejszą sytuację ma kilku innych polityków lewicy, którzy mimo startu w wyborach z list LiD nie dostali się do parlamentu. Kilku z nich szef SLD zaproponował nawet przejście na partyjne umowy do czasu, gdy znajdą pracę.

– Miałem taką propozycję, ale nie skorzystałem – przyznaje Kazimierz Chrzanowski, były poseł SLD z Krakowa. – Na razie odpoczywam, a po Nowym Roku zaczynam szukać pracy – mówi. Podkreśla, że nie ma zamiaru rezygnować z polityki, więc nowego zajęcia szuka pod tym kątem. Katarzyna Piekarska, była warszawska posłanka lewicy, też szukała takiej pracy. I znalazła. Będzie radcą prawnym.

– Trudno mi sobie wyobrazić życie bez polityki. Działałam w niej w końcu od 20 lat i nie myślę z tego rezygnować. Szukam na tyle elastycznego zajęcia, by nadal mieć czas na działalność – mówi Piekarska.

Dla polityków lewicy Leszek Miller od dłuższego czasu był sporym kłopotem. Członkiem partii nie był już od dawna. Rezygnację z przynależności do Sojuszu złożył w połowie września. Legitymację partyjną postanowił oddać, gdy LiD odmówił mu startu w wyborach parlamentarnych ze swoich list. Mało kto wie jednak, że były premier ciągle był etatowym pracownikiem SLD, gdzie od 2005 r. formalnie pozostawał doradcą.

Liderzy LiD z Wojciechem Olejniczakiem na czele nie ukrywali, że chcą się go pozbyć, kiedy Miller ostentacyjnie złożył członkostwo i zdecydował się na start w wyborach z łódzkiej listy Samoobrony. Kilkakrotnie sugerowali mu potem, że w tej sytuacji w SLD powinien złożyć wypowiedzenie. Miller długo odprawiał ich jednak z kwitkiem. – Jeśli chcą, mogą mnie zwolnić – odpowiadał liderom SLD na sugestie o rezygnacji z partyjnego etatu.

Reklama
Polityka
Donald Tusk lubi niespodzianki. Izabela Leszczyna wciąż nie wie, czy pozostanie na stanowisku
Polityka
Czy wybory prezydenckie były ważne? Adam Bodnar: Moja rola w tej sprawie zakończyła się
Polityka
Schetyna: Wielka liczba ministrów i wiceministrów wynika z tego, co otrzymaliśmy od PiS
Polityka
Konfederacja „języczkiem u wagi”. Jakie koalicje po wyborach parlamentarnych wyobrażają sobie Polacy?
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Polityka
Sondaż: Wyborcy PSL i Polski 2050 częściej krytykują rząd niż opozycję
Reklama
Reklama