Jan Tandyrak, szef klubu radnych PO w olsztyńskiej radzie miasta, razem ze wspólnikiem prowadzi znaną w mieście restaurację. Spółka radnego wynajmuje od jednej z firm na trzy miesiące grunt pod ogródki piwne. Szkopuł w tym, że ziemia jest własnością gminy, a firma grunt dzierżawi. – Jeszcze przed wyborami samorządowymi w 2006 roku pytałem radców prawnych, czy mogę być radnym. Odpowiedzieli, że nie ma żadnych przeciwwskazań – opowiada Tandyrak.
Pod koniec maja interes z wynajmem gruntu przez radnego opisały lokalne media. Wtedy też sprawą zainteresował się wojewoda Marian Podziewski. Urzędnicy wszczęli postępowanie, które miało wyjaśnić, czy Tandyrak prowadzi działalność gospodarczą na mieniu gminnym, a tym samym czy może być radnym. Wojewoda zwlekał jednak z wydaniem decyzji. Takie same wątpliwości urzędnicy wojewody mieli w przypadku Zbigniewa Dąbkowskiego (PO), przewodniczącego rady miasta w Olsztynie. Tutaj z kolei poszło o to, że żona radnego ma sklepy, z których część stoi na gruncie miejskim. Ale inaczej wojewoda zachował się w przypadku radnych niedziałających w PO.
W Nidzicy mandat straci Andrzej Bróździński, radny miejski z LPR. W wyborach w 2006 r. startował z komitetu PiS. Radny prowadzi działalność gospodarczą w lokalu, który wynajmuje od innej firmy. Ta z kolei dzierżawi cały budynek od miasta. – Sytuacja jest taka sama jak w przypadku pana Tandyraka. Różnica w działaniu wojewody jest istotna, bo naszemu radnemu wojewoda postanowił wygasić mandat – mówi Łukasz Sadlak, działacz PiS.
Jestem zaskoczony. Na pewno odwołam się do sądu Jan Tandyrak radny PO
24 lipca wojewoda wysłał do przewodniczącego rady miasta w Nidzicy pismo wzywające radę do podjęcia uchwały w sprawie wygaszenia mandatu Bróździńskiego. Podobnie Podziewski postąpił w Szczytnie. Tam dwóch radnych lekarzy straciło mandaty, bo przyjmowali pacjentów w przychodni, która działała w budynku wynajętym od miasta.