– Jak to jak? – oburza się na pytanie o sposób spędzania 1 listopada Krzysztof Janik, były poseł SLD. – Na grobach.
Podobnie odpowiadają inni politycy. Choć bardzo różnie spędzają dzień Wszystkich Świętych. Dla jednych to miła data, jak dla Tadeusza Cymańskiego z PiS, dla innych, np. Sebastiana Karpiniuka z PO, przykra.
Ryszard Czarnecki, europarlamentarzysta, mówi, że spędzi ten dzień pod znakiem tradycji, sportu i literatury: – Rano pojadę na Powązki, tam leży moja mama. Potem będę biegał, by rozpocząć mój prywatny miesiąc walki z otyłością. A na wieczór mam odłożoną książkę, wywiad rzekę ze zmarłym w tym roku Stefanem Mellerem.
To nietypowy pomysł na 1 listopada. Pozostali politycy, z którymi rozmawiała „Rz”, cały dzień spędzą, odwiedzając groby bliskich na cmentarzach i biesiadując w rodzinnym, czasami bardzo licznym gronie.
Najwcześniej dzień zacznie Krzysztof Janik. – W piątek świtem wsiadamy w samochód i jedziemy do Tomaszowa Lubelskiego. Tam pucujemy groby, by na sobotę wszystko błyszczało. Potem rodzinny wieczór wspomnień o dobrych i złych czasach, przy bigosie i nalewce z poprzedniego roku – opowiada. Następnie Janikowie idą zapalić znicze kolejno na każdy z trzech cmentarzy, gdzie leżą bliscy. Wieczorem sprawdzą jeszcze raz, czy światła się palą.