– Jesteśmy gotowi do dialogu, tak szybko jak jest to możliwe – zwrócił się tymczasowy prezydent kraju Juan Guaido do chińskiego przywódcy.
Wenezuelczyk próbuje rozbić zwarty front autorytarnych państw (Chiny, Rosja, Turcja, Korea Północna) popierających byłego prezydenta Nicolasa Maduro. Jak do tej pory najbardziej umiarkowaną pozycję w tej grupie krajów zajmował Pekin – w przeciwieństwie do Rosji.
Pekin nie lubi korupcji
– Niezależnie od tego, jak rozwinie się sytuacja, współpraca chińsko-wenezuelska nie zostanie osłabiona – powiedział rzecznik prasowy chińskiego MSZ Geng Shuang. Jednak na początku stycznia ambasador w Caracas Li Baorong gratulował Maduro nowej kadencji prezydenckiej i zapewniał, że Chiny są przeciw „hegemonizmowi i interwencjonizmowi" – co Wenezuelczycy odczytali jako zapowiedź prowadzenia antyamerykańskiej polityki.
– Chiński rząd nigdy tego nie powie, ale ma nadzieję na szybkie rozwiązanie kryzysu, a nawet przejęcie władzy przez nowych przywódców, choćby z opozycji. Mogliby się okazać lepszymi partnerami – sądzi amerykańska ekspert Margaret Myers.
Po okresie początkowej nieufności Pekin w 2006 roku nawiązał ścisłą współpracę z Caracas. Wielkim jej zwolennikiem był wieloletni szef Chińskiego Banku Rozwoju Chen Yuan (syn jednego z tzw. Ośmiu Nieśmiertelnych – ośmiu przywódców KPCh starszego pokolenia). Od tego czasu Pekin zainwestował w Wenezueli ok. 20 mld dolarów i udzielił co najmniej 17 kredytów wartości ok. 60 mld dolarów. Jednak już po śmierci prezydenta Hugo Chaveza Chiny zaczęły szukać kontaktów z wenezuelską opozycją.