Posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego było poświęcone strategii stosunków polsko-rosyjskich przed grudniową wizytą w Polsce prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa. Bronisław Komorowski zaprosił na nie byłych prezydentów i premierów.
Stawili się: Aleksander Kwaśniewski i Lech Wałęsa, Tadeusz Mazowiecki, Jan Krzysztof Bielecki, Włodzimierz Cimoszewicz, Kazimierz Marcinkiewicz, Leszek Miller i Józef Oleksy. Nie przybyli Jarosław Kaczyński – wcześniej zrezygnował z członkostwa w radzie – i Jan Olszewski. Rzeczniczka Biura Bezpieczeństwa Narodowego, które organizowało spotkanie, zapewniała, że Olszewski został zaproszony, ale usprawiedliwiał się złym stanem zdrowia.
Jednak uwagę mediów przykuło przede wszystkim zaproszenie byłego prezydenta, gen. Wojciecha Jaruzelskiego, autora stanu wojennego. Fotoreporterzy starali się zrobić wspólne zdjęcie jego i Komorowskiego, ale okazało się to niemożliwe – po raz pierwszy zaproszeni goście nie ustawili się do wspólnej fotografii z gospodarzem. Podczas konferencji prasowej prezydent bronił swojej decyzji zaproszenia generała. Po pierwsze – mówił – jest byłym prezydentem, więc został zaproszony z tego klucza. Po drugie – trzeba wyjść z grajdoła wiecznych rozliczeń i zacząć wspólnie myśleć o polskiej racji stanu. – W naszym interesie leży, żeby Polska miała swój udział w zbliżeniu Rosji z UE i NATO, kwestie estetyki nie są od tego ważniejsze – przekonywał Komorowski. Pytany, czy skorzysta z którejś rady Jaruzelskiego, odparł, że wypowiedzi wszystkich zaproszonych były ważne.
Co konkretnie mówił generał – prezydent nie powiedział.
Politykom lewicy bardzo spodobało się zaproszenie generała. – To dobrze, że jest tu gen. Jaruzelski, to normalizuje wewnętrzne stosunki w kraju – mówił przed posiedzeniem lider SLD Grzegorz Napieralski.