Zmiany, które posłowie w lutym wprowadzili do kodeksu wyborczego, przewidują, że w kampanii wyborczej partie będą miały całkowity zakaz emisji płatnych reklam radiowych i telewizyjnych. Dopuszczalne są jedynie reklamy w prasie i Internecie. W radiu i telewizji komitety wyborcze muszą się zadowolić bezpłatnym czasem antenowym.
Sejm postanowił wprowadzić te zmiany, by wymusić na partiach dyskusję, która nie będzie się ograniczać do wojny na spoty. Miało to też zaowocować oszczędnością pieniędzy, które partie czerpią głównie z budżetu. Drogie reklamy telewizyjne są bowiem najbardziej kosztownymi elementami każdej kampanii wyborczej.
Jeśli ogłoszenie kupi organizacja społeczna, reklama będzie legalna
Okazuje się jednak, że zakaz został tak sformułowany, że każdy, kto tylko zechce, bez kłopotu go ominie. W definicji ogłoszeń, których rozpowszechnianie jest zabronione, napisano bowiem, że muszą one być zlecone przez komitet wyborczy. Wystarczy więc, że ogłoszenie wykupi na przykład organizacja społeczna zaprzyjaźniona z ugrupowaniem, a emisja reklamy już będzie legalna.
– Podczas prac nad tymi przepisami dyskutowaliśmy o tym – przyznaje Waldy Dzikowski (PO), który stoi na czele komisji sejmowej pracującej nad zmianami prawa wyborczego. – Pomysłowość partyjnych strategów jest oczywiście ogromna, ale w mojej ocenie zapisy są jednak na tyle szczelne, że nie da się ich tak łatwo obejść.