Dziurawy zakaz płatnych spotów

Partie z łatwością mogą ominąć zakaz emisji reklam wyborczych w telewizji lub radiu

Publikacja: 12.04.2011 03:25

Kadr z filmu reklamowego PO z 2007 roku

Kadr z filmu reklamowego PO z 2007 roku

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Zmiany, które posłowie w lutym wprowadzili do kodeksu wyborczego, przewidują, że w kampanii wyborczej partie będą miały całkowity zakaz emisji płatnych reklam radiowych i telewizyjnych. Dopuszczalne są jedynie reklamy w prasie i Internecie. W radiu i telewizji komitety wyborcze muszą się zadowolić bezpłatnym czasem antenowym.

Sejm postanowił wprowadzić te zmiany, by wymusić na partiach dyskusję, która nie będzie się ograniczać do wojny na spoty. Miało to też zaowocować oszczędnością pieniędzy, które partie czerpią głównie z budżetu. Drogie reklamy telewizyjne są bowiem najbardziej kosztownymi elementami każdej kampanii wyborczej.

Jeśli ogłoszenie kupi organizacja społeczna, reklama będzie legalna

Okazuje się jednak, że zakaz został tak sformułowany, że każdy, kto tylko zechce, bez kłopotu go ominie. W definicji ogłoszeń, których rozpowszechnianie jest zabronione, napisano bowiem, że muszą one być zlecone przez komitet wyborczy. Wystarczy więc, że ogłoszenie wykupi na przykład organizacja społeczna zaprzyjaźniona z ugrupowaniem, a emisja reklamy już będzie legalna.

– Podczas prac nad tymi przepisami dyskutowaliśmy o tym – przyznaje Waldy Dzikowski (PO), który stoi na czele komisji sejmowej pracującej nad zmianami prawa wyborczego. – Pomysłowość partyjnych strategów jest oczywiście ogromna, ale w mojej ocenie zapisy są jednak na tyle szczelne, że nie da się ich tak łatwo obejść.

– Naturalnie, że byłoby to możliwe – podkreśla jednak Marek Ast (PiS), członek komisji. – Jedyne ryzyko wiąże się z możliwością interwencji ze strony Państwowej Komisji Wyborczej.

W PKW potwierdzają, że tego typu próby obejścia przepisów nie tylko mogą się pojawić, ale nawet nie byłyby niczym nowym. W poprzednich kampaniach zdarzały się podobne próby obchodzenia narzucanych przepisami limitów.

– Ale to już kwestia analizy każdego z takich przypadków i ewentualnego korzystania z przepisów karnych – mówi Krzysztof Lorentz, szef Zespołu Kontroli Finansowania Partii Politycznych i Kampanii Wyborczych Krajowego Biura Wyborczego. Zauważa, że w skrajnych przypadkach ugrupowaniu, które zdecydowałoby się na obchodzenie zakazów, mogłaby zagrażać nawet utrata budżetowej subwencji. Lorentz sądzi, że właśnie dlatego partie nie będą skłonne do ryzyka.

Potwierdzają to politycy. – Zbyt wiele mamy do stracenia – mówi Marek Ast.

– Jeśli tylko to się zdarzy, będziemy ostro reagować – zapowiada Tomasz Kalita, rzecznik SLD. Jego partia wspierała wprowadzenie zakazu.

 

Zmiany, które posłowie w lutym wprowadzili do kodeksu wyborczego, przewidują, że w kampanii wyborczej partie będą miały całkowity zakaz emisji płatnych reklam radiowych i telewizyjnych. Dopuszczalne są jedynie reklamy w prasie i Internecie. W radiu i telewizji komitety wyborcze muszą się zadowolić bezpłatnym czasem antenowym.

Sejm postanowił wprowadzić te zmiany, by wymusić na partiach dyskusję, która nie będzie się ograniczać do wojny na spoty. Miało to też zaowocować oszczędnością pieniędzy, które partie czerpią głównie z budżetu. Drogie reklamy telewizyjne są bowiem najbardziej kosztownymi elementami każdej kampanii wyborczej.

Polityka
Hołownia w Helsinkach, czyli cała naprzód na północ
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Piotr Serafin dla „Rzeczpospolitej”: Unijny budżet to polityka zapisana w cyfrach
Polityka
Hołownia: Polskie zaangażowanie na Ukrainie tylko pod parasolem NATO
Polityka
Wybory prezydenckie. Sondaż: Kandydat Konfederacji goni czołówkę, Hołownia poza podium
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Prof. Rafał Chwedoruk: Na konflikcie o TVN i Polsat najbardziej zyska prawica