– Domagaliśmy się tej informacji od kilku tygodni. Dotąd te prośby były ignorowane. I nagle okazuje się, że taki punkt jednak będzie, i to jeszcze na tym posiedzeniu. Czy to nie zastanawiające? – mówi Beata Szydło (PiS), wiceszefowa Sejmowej Komisji Finansów Publicznych.
Również politycy lewicy są zaskoczeni, że nagle w porządku obrad pojawiła się informacja premiera o zagrożeniach dla stanu finansów publicznych. Oni też chcieli, by premier taką informację przedstawił, i ich wnioski też były pomijane. – Coś musi być na rzeczy – uważa Marek Wikiński, członek komisji z SLD. Zwraca uwagę, że dzieje się to na chwilę przed prezentacją projektu przyszłorocznego budżetu: – Być może chodzi o pewną grę wstępną, by nam powiedzieć, że jest jeszcze gorzej, niż nam się zdaje.
Zdaniem Szydły wprowadzenie punktu obrad wpisuje się w niepokojącą sekwencję. – Najpierw Komisja Europejska zgłasza uwagi do planu redukcji zadłużenia przedstawionego przez ministra Rostowskiego, potem dochodzą do nas informacje, że sytuacja w kilku europejskich państwach jest trudniejsza, niż zakładano – wymienia. – Zobaczymy, co powie premier, ale myślę, że to może być przygotowanie gruntu pod informację, że będziemy musieli dokonać radykalniejszych cięć.
Politycy PiS i SLD zwracają uwagę na jeszcze jedną sprawę – zbliżającą się kampanię wyborczą. – Jeśli sytuacja finansów jest gorsza, niż dotąd informowano, to taką bombę lepiej przecież rozbroić teraz – zauważają.
Czy premier ma do przekazania jakieś sensacyjne informacje na temat finansów? Rzecznik rządu Paweł Graś łagodzi nastroje. – Nic podobnego. To są zupełnie nieuzasadnione obawy – mówi. – Opozycja domagała się przecież takiej informacji, więc jej udzielimy i mam nadzieję, że opozycja będzie usatysfakcjonowana.