Reklama

Festiwal wpadek, czyli słaby początek

Gabinet PO – PSL. Elżbieta Bieńkowska, Tomasz Siemoniak i Jarosław Gowin to według „Rz” najlepsi szefowie resortów

Aktualizacja: 27.02.2012 10:54 Publikacja: 26.02.2012 20:43

Festiwal wpadek, czyli słaby początek

Foto: ROL

Oceny ministrów: kto na 5, kto na 1?

Zamieszanie wokół listy leków refundowanych, demonstracje przeciwko ACTA, pieczątkowy protest lekarzy i popękane autostrady – to skrócona lista wpadek rządu Donalda Tuska po stu dniach drugiej kadencji. Zdaniem publicystów „Rz" rząd wypada na słabą trójkę. Taką samą ocenę wystawili gabinetowi Tuska politolodzy.

W redakcyjnej sondzie wzięliśmy pod uwagę aktywność legislacyjną ministrów, ich obecność w mediach i błędy, które zdążyli popełnić w ciągu stu dni urzędowania. W naszym rankingu najlepiej wypadli ministrowie: rozwoju regionalnego, obrony i sprawiedliwości.

Prymusi wśród nowicjuszy

– Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego, jest z całą pewnością ogromnym atutem rządu Tuska – przyznaje prof. Wawrzyniec Konarski, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Pracuje bez fajerwerków, ale jest konsekwentna i skuteczna.

Unia Europejska co prawda wstrzymała ostatnio wypłatę dla Polski 312 mln euro z powodu błędów Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, ale to pierwsza taka wpadka od czterech lat.

Reklama
Reklama

Również minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak nie ma na koncie większych błędów. A na plus należy mu zaliczyć, że w konflikcie między prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem a jego zastępcą Krzysztofem Parulskim, naczelnym prokuratorem wojskowym, stanął po stronie Seremeta, wspierając niezależność całej prokuratury.

Niespodzianką może być wysoka pozycja Jarosława Gowina, ministra sprawiedliwości. Ten świeżo upieczony członek rządu, z wykształcenia filozof, radzi sobie nadspodziewanie dobrze, choć wobec jego nominacji media i środowiska prawnicze zgłaszały najwięcej obiekcji.

– To inteligentny polityk, który od początku miał świadomość, że podejmuje się trudnego zadania – ocenia Wawrzyniec Konarski. – Dał sobie czas na przygotowanie do pracy, szybko ogłosił, co zamierza zrobić, ale teraz nadszedł czas na działania.

Jarosław Gowin chce otworzyć około 200 zawodów i skrócić czas postępowania sądowego o jedną trzecią.

Kto ciągnie w dół

W drużynie Tuska są ministrowie, których samo pojawienie się rozgrzewa opinię publiczną do białości. To minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, minister sportu Joanna Mucha, minister edukacji Krystyna Szumilas i minister transportu Sławomir Nowak.

Zdecydowanie najgorszy okres ma za sobą ten pierwszy. Na przełomie roku Bartosz Arłukowicz był negatywnym bohaterem wszystkich mediów. Obciąża go zamieszanie z ustawą o refundacji leków, pieczątkowy protest lekarzy, oburzenie aptekarzy. Ostatnio został wygwizdany na posiedzeniu Naczelnej Rady Lekarskiej, gdzie opowiadał o stworzeniu konkurencji dla Narodowego Funduszu Zdrowia, a lekarze zapowiadają skargę do Trybunału Konstytucyjnego na przepis o karaniu właścicieli przychodni i gabinetów lekarskich za złe wypełnianie recept przez lekarzy.

Reklama
Reklama

Rząd w dół ciągnie także Joanna Mucha. Delikatnie mówiąc, niezbyt mądre było bieganie wokół Stadionu Narodowego, gdy w mediach wrzało z powodu odwołania meczu Wisła Kraków – Legia Warszawa, zatrudnienie przez panią minister do Centralnego Ośrodka Sportu lubelskiego właściciela salonów fryzjerskich czy półmilionowej premii dla szefa spółki budującej stadion. Na dodatek z dziecinną naiwnością przyznała, że minister sportu nie musi się wcale znać na... sporcie.

Z kolei minister Sławomir Nowak postanowił przekuć porażkę w sukces i zapewnił, że jeżeli popękane autostrady nie zostaną naprawione przed Euro 2012, to po prostu nie zostaną otwarte. W ten sposób przemycił informację, że autostrad nie będzie. Mimo to w rządzie trwają prace nad ustawą, która dopuszcza do ruchu nieukończone drogi.

Poza tym przez sto dni rządzenia resortem Sławomir Nowak zajmował się głównie odwoływaniem: programu kolei szybkich prędkości, nowego egzaminu na prawo jazdy czy zakończenia budowy kolejnych odcinków dróg. Choć trzeba przyznać, że jedno odwołanie należy mu zapisać na plus. Chodzi o pozbawienie stanowiska płk. Edmunda Klicha, szefa Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Tą decyzją Nowak przeciął pasmo kompromitujących zachowań byłego akredytowanego przy MAK.

Trójkę wymienionych ministrów może usprawiedliwiać jedynie fakt, że weszli do resortów, w których sprawy popsuli poprzednicy.

– Ale to nie jest usprawiedliwienie, bo mogli po prostu nie przyjmować nominacji – twierdzi dr Bartłomiej Biskup, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Jednak minister edukacji Krystyna Szumilas nawet w taki sposób nie może się tłumaczyć. Przez ostatnie cztery lata była wiceministrem edukacji, a więc nie musiała się wdrażać w nowe obowiązki. Tymczasem od początku kadencji unikała odpowiedzi na pytanie o subwencję oświatową dla przedszkolaków (ostatecznie finansowanie przedszkolaków przedstawił premier) czy ewentualne zmiany w Karcie nauczyciela. Natomiast jej decyzja o odłożeniu do 2014 roku wysłania 6-latków do szkół nie spodobała się ani rodzicom, ani nauczycielom. Za to pani minister zatrudniła niezwykle sprawnego rzecznika prasowego, który na spotkaniu ze studentami opowiadał, jak unikać odpowiedzi na trudne pytania lub podrzucać dziennikarzom tematy zastępcze.

Reklama
Reklama

– Jeżeli polityk traktuje stanowisko ministra jedynie jako szczebel w karierze – a to są chyba przypadki wymienionych ministrów – to poniesie porażkę – ocenia prof. Wawrzyniec Konarski.

Biskup: rząd jak pierwszoroczniak

Bartłomiej Biskup uważa, że po pierwszych trzech miesiącach może ocenić co najwyżej wizerunek rządu.

– A ten oceniłbym na trzy z plusem na zachętę, żeby się w przyszłości bardziej postarał – mówi.

Jego zdaniem rząd zachowuje się jak pierwszoroczny student zaskoczony tym, że nauka na uczelni wygląda zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażał.

– Ale to już jest druga kadencja, więc takiego zaskoczenia być nie powinno – podkreśla politolog. – Do tej pory powinniśmy przynajmniej się dowiedzieć, co każdy z ministrów chce zrobić przez cztery lata. Tymczasem np. minister środowiska Marcin Korolec, minister skarbu Mikołaj Budzanowski czy minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki nie istnieją w świadomości społecznej. Natomiast pracowity i medialny minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL stał się zakładnikiem koalicji.

Reklama
Reklama

Bartłomiej Biskup przypomina, że kiedyś ministrowie byli przesłuchiwani przez komisje sejmowe. Wszyscy mogli więc poznać ich plany. Teraz jednak znaczenie Sejmu jest znacznie mniejsze.

Który z ministrów zasłużył na piątkę - i dlaczego, a który na jedynkę? Zobacz oceny, jakie wystawili dziennikarze działu krajowego "Rz"

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Tomasz Trela: Włodzimierzowi Czarzastemu należy się szacunek od Adriana Zandberga
Polityka
Rekordowe nakłady na ochronę zdrowia to wciąż za mało? Eksperci o ustawie budżetowej
Polityka
Czarzasty przewodniczącym Nowej Lewicy. Zandberg: Wybrali przeszłość
Polityka
Sondaż: Sikorski premierem zamiast Tuska? Znamy zdanie Polaków
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama