Choć premier Donald Tusk zapewniał wcześniej, że jest zwolennikiem konwencji Rady Europy o zapobieganiu przemocy wobec kobiet, nabrał do niej wątpliwości. To efekt wczorajszego posiedzenia rządu, na którym okazało się, że nie tylko minister sprawiedliwości Jarosław Gowin jest przeciwnikiem ratyfikacji dokumentu.
Rząd miał ustalić wstępne stanowisko w sprawie konwencji. Dokument od kilku tygodni wywoływał spór między Gowinem a pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Agnieszką Kozłowską-Rajewicz. Pełnomocnik mocno popierała konwencję, wielokrotnie deklarując, że powinna zostać ratyfikowana, bo służy ochronie kobiet przed gwałtami i pobiciami.
W związku z wątpliwościami kolejnych ministrów wczoraj decyzję co do losów konwencji odłożono w czasie. Premier zlecił opracowanie dodatkowych analiz. Zapowiedział, że kwestia konwencji wróci na posiedzenie rządu najwcześniej za kilka tygodni, ale podkreślił, że nie spodziewa się szybkiego rozstrzygnięcia sprawy.
– Każdy przedstawił swoje stanowisko, sceptycznie do ratyfikacji podeszli ministrowie PSL oraz część z PO. Entuzjazmu nie było, wręcz przeciwnie – opowiada nasz informator.
Z informacji „Rzeczpospolitej" wynika, że w sprawie konwencji wątpliwości ministra Gowina podzielili m.in. minister finansów Jacek Rostowski, szef MSZ Radosław Sikorski, przedstawiciel resoru kultury Piotr Żuchowski, a także PSL-owscy ministrowie: pracy Władysław Kosiniak-Kamysz czy rolnictwa Marek Sawicki. Uwagi legislacyjne zgłaszał Maciej Berek z Rządowego Centrum Legislacji.