Pensja posła do poprawki

Skomplikowany sposób wynagradzania posłów zachęca do nadużyć i zawyża koszty. Recepta? Prosty ryczałt

Publikacja: 23.02.2013 09:00

Uposażenie, diety, dodatki, pieniądze na biura poselskie, ryczałt na hotele i mieszkanie w Warszawie, zapomogi socjalne, a nawet pożyczki na remont mieszkania – to wszystko składa się na kwoty, jakie pobierają posłowie.

Do tego dochodzą nagrody, do których ma prawo prezydium Sejmu, czyli marszałek Ewa Kopacz i jej zastępcy. Gdy informacje na temat ich wysokości wyszły na jaw, większość posłów i publicystów opowiedziała się za przeznaczeniem nagród na cele charytatywne.

Nieśmiało zaczęły przebijać się jednak głosy, by po prostu uprościć system wynagradzania posłów i członków prezydium. Uposażenie posłów od lat nie jest waloryzowane. Prezydium przyznaje więc sobie nagrody, a posłowie starają się omijać przepisy, choć kontrole ich finansów są coraz szczelniejsze.

– Im bardziej skomplikowany system, tym trudniej go wyegzekwować. Ofiarami padają zazwyczaj uczciwi ludzie. Ci, którzy znają luki systemu, wiedzą, jak uniknąć kontroli – uważa ekonomista Andrzej Sadowski.

By zorientować się, jak skomplikowany jest system nagradzania parlamentarzystów, wystarczy przyjrzeć się składnikom ich wynagrodzeń. Posłowie, pytani o swoje zarobki, często mówią, że to niecałe 7 tys. zł miesięcznie. To jednak tylko wysokość uposażenia, i w dodatku netto. Dochodzą do tego nieopodatkowane diety w wysokości 2473 zł miesięcznie, a także dodatki.

Te ostatnie wcale nie należą do rzadkości. Przysługują nie tylko szefom i wiceszefom komisji sejmowych (odpowiednio 20 i 15 proc. uposażenia), ale również szeregowym członkom niektórych z nich: Finansów Publicznych, ds. Unii Europejskiej i Ustawodawczej.

Dodatek za członkostwo wynosi 10 proc. Gdy Komisja Finansów pracuje nad budżetem, wzrasta do 15 proc. Dodatki sumują się, ale nie mogą przekroczyć 35 proc. uposażenia. Rekordzista dostaje więc co miesiąc 13,3 tys. brutto. Z dietami to niemal 16 tys. zł.

Czy dodatki są przyznawane posłom słusznie? – Nie znam przypadku, by któryś  poseł zapisał się do danej komisji jedynie po to, by skorzystać finansowo – mówi wiceprzewodniczący Komisji Finansów Publicznych Sławomir Kopyciński z Ruchu Palikota. – Komisja Finansów spotyka się najczęściej i pracuje najdłużej. Intensywnie pracują też te dwie pozostałe.

Jednak nieoficjalnie posłowie przyznają, że jest inaczej. Na najwięcej szczerości pozwolił sobie w 2010 były senator PiS Krzysztof Majkowski. – Doszedłem do wniosku, że skoro dwie trzecie Senatu dostaje pewnego rodzaju gratyfikacje, to chcę przepisać się do komisji, w której z tytułu przynależności są tego typu gratyfikacje – powiedział podczas posiedzenia Senackiej Komisji Regulaminowej, a jego słowa trafiły do stenogramów. Były senator mówił o Komisjach: Ustawodawczej oraz ds. Unii Europejskiej, z zasiadania w których przysługują w Izbie Wyższej dodatki.

Po wybuchu zamieszania wokół nagród dla prezydium Ewa Kopacz broniła się tłumacząc, że „Sejm to również zakład pracy", a ona „ma prawo, a wręcz obowiązek oceniać pracę swoich pracowników". Później z decyzji o premiach się wycofała. Jednak jej porównanie dobrze oddaje charakter systemu przywilejów socjalnych, które obowiązują w Sejmie.

Tak jak w innych zakładach pracy, posłowie mogą zaciągnąć pożyczkę z funduszu świadczeń socjalnych. Jej wysokość wynosi do 25 tys. zł na zakup mieszkania, albo do 20 tys. na jego remont. Gdy posłowie znajdą się w trudnej sytuacji materialnej, mają prawo do bezzwrotnej zapomogi w wysokości do 2,2 tys. Dotyczy to również byłych posłów. Otrzymał ją m.in. były poseł PSL Józef Gruszka, który w 2005 r. doznał wylewu krwi do mózgu.

Jednak najbardziej skomplikowany system dotyczy finansowania bieżącej działalności posłów. Dostają ponad 12 tys. miesięcznie na biura poselskie i zatrudnienie pracowników. I, jak uczy historia, jest to pole do największych nadużyć.

Leciwy polonez i faktury za ziemniaki

– To, co robili posłowie Samoobrony, można zakwalifikować jako wyłudzanie pieniędzy – przypomina senator niezależny Marek Borowski, były marszałek Sejmu.

Były poseł Samoobrony Stanisław Łyżwiński z żoną Wandą, również byłą posłanką, przedstawili w IV kadencji Sejmu faktury na paliwo opiewające na 240 tys. zł. Problem w tym, że formalnie nie posiadali samochodu. Łyżwiński wyratował się, przedstawiając umowę na bezpłatne używanie leciwego poloneza.

Udało mu się też uzyskać od Kancelarii Sejmu zwrot trzech tysięcy złotych w związku z faktury na zakup ziemniaków, choć biorąc pod uwagę cenę tego warzywa, musiało być ich kilka ton.

Zaskakujące pozycje na liście wydatków na biura znajdują się też dziś. Przykładowo poseł PO Michał Szczerba wydaje rocznie ponad 20 tys. zł na taksówki. Twierdzi, że gdyby miał samochód, zamiast na taksówki wydawałby na paliwo.

Kolejni marszałkowie Sejmu od lat starają się uszczelnić system sejmowych finansów. – Rozliczanie faktur zaczęło się zmieniać za czasów marszałka Bronisława Komorowskiego z PO. Dzisiaj sprawozdania finansowe są szczegółowo analizowane przez urzędników, a numer z kartoflami nie byłby możliwy – podkreśla Julia Pitera (PO), była minister ds. walki z korupcją.

Wcześniej system modernizował były marszałek Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz z SLD. Po aferze z byłą posłanką PO Zytą Gilowską, która zatrudniła w biurze synową oraz opłacała pracę syna, zakazał nepotyzmu. Takie praktyki były wówczas na porządku dziennym. Matkę zatrudniała była posłanka SLD Sylwia Pusz, a córkę – Renata Beger z Samoobrony.

Cimoszewicz zakazał też otwierania biur poselskich w mieszkaniach posłów. To pokłosie afery ochrzczonej przez media mianem „chatki posła Hatki". Witold Hatka z LPR urządził biuro we własnym M-3, a Kancelaria Sejmu opłacała mu media.

Dzięki uszczelnieniu systemu dyscyplina finansowa posłów się poprawia.  Posłowie VI kadencji Sejmu, która upłynęła w 2011 r., terminowo rozliczyli się z pieniędzy na biura, co zdarzyło się po raz pierwszy od kilkunastu lat.

Kwatera w Warszawie

Jednak mówi się, że wciąż może dochodzić do nadużyć. Mają one dotyczyć m.in. prawa do miejsca w hotelu sejmowym, albo ryczałtu w wysokości 2,2 tys. zł na pokrycie kosztów kwatery w Warszawie. Przysługuje to tylko posłom spoza stolicy.

– Słyszałam o przypadkach zatajania przez posłów faktu posiadania mieszkania w Warszawie w celu otrzymania dodatku, ale nikogo nie udało mi się złapać za rękę – mówi Pitera.

Z tego powodu Andrzej Sadowski uważa, że skomplikowany system wynagradzania posłów lepiej byłoby zastąpić przyznaniem im ryczałtu. – Idealnym rozwiązaniem byłaby też zmiana ordynacji wyborczej. Gdyby posłowie byli wybierani z okręgów jednomandatowych, wyborcy mogliby lepiej kontrolować ich finanse – uważa.

Jednak zdaniem politologa dr. Wojciecha Jabłońskiego, w systemie wynagradzania posłów niewiele się zmieni. – Ten system jest niezrozumiały dla wyborców, dzięki czemu korzystny dla polityków. Wystarczy, że podadzą jeden ze składników swojego wynagrodzenia, by utrzymywać, że zarabiają za mało – wyjaśnia.

Uposażenie, diety, dodatki, pieniądze na biura poselskie, ryczałt na hotele i mieszkanie w Warszawie, zapomogi socjalne, a nawet pożyczki na remont mieszkania – to wszystko składa się na kwoty, jakie pobierają posłowie.

Do tego dochodzą nagrody, do których ma prawo prezydium Sejmu, czyli marszałek Ewa Kopacz i jej zastępcy. Gdy informacje na temat ich wysokości wyszły na jaw, większość posłów i publicystów opowiedziała się za przeznaczeniem nagród na cele charytatywne.

Pozostało 93% artykułu
Polityka
Hołownia: Polskie zaangażowanie na Ukrainie tylko pod parasolem NATO
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Wybory prezydenckie. Sondaż: Kandydat Konfederacji goni czołówkę, Hołownia poza podium
Polityka
Prof. Rafał Chwedoruk: Na konflikcie o TVN i Polsat najbardziej zyska prawica
Polityka
Pablo Morales nie zaszkodził PO. PKW nie zakwestionowała wydatków na rzecz internauty
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora