Balcerowicz o Mazowieckim: jego styl to stanowczość i brak agresji

Był inny niż mnóstwo dzisiejszych polityków – przekonuje w wywiadzie dla "Rz" były wicepremier prof. Leszek Balcerowicz.

Publikacja: 28.10.2013 17:51

Balcerowicz o Mazowieckim: jego styl to stanowczość i brak agresji

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski KS Krzysztof Skłodowski

Kiedy pan poznał Tadeusza Mazowieckiego?

Gdy zaproponował mi, jak się wyraził, rolę polskiego Ludwiga Erharda, czyli stanowisko wicepremiera i ministra finansów. Do spotkania między nami doszło za pośrednictwem Waldemara Kuczyńskiego, z jednej strony wybitnego ekonomisty, a z drugiej – przyjaciela premiera Mazowieckiego, który odgrywał rolę merytorycznego pośrednika.

Co pan odpowiedział?

Zbierałem się do wyjazdu do Wielkiej Brytanii i po pierwszej rozmowie odpowiedziałem „nie". Poprosił mnie, bym to rozważył. Rozważałem całą noc ze swoimi bliskimi, którzy w ogromnej większości byli przeciw. Mimo to po tej nocnej debacie odpowiedziałem „tak".

Dlaczego w pierwszym odruchu był pan przeciwny?

Do Anglii miałem jechać już rok wcześniej, jednak musiałem odmówić. Czułem więc się w obowiązku, by tym razem dotrzymać słowa. Zresztą wyjeżdżałem z żalem, bo wiedziałem, że w Polsce dzieje się coraz ciekawiej. Jednak najistotniejszym powodem było to, że od czasu do czasu miewałem bezsenną noc. I pomyślałem, że teraz czekać mnie będzie dużo zadań, o wiele więcej niż w normalnym kraju. I z powodu mojej dolegliwości mogę mieć kłopoty z wykonaniem tych zadań. Jednak szczęśliwie nowe, nietypowe obowiązki okazały się doskonałym lekarstwem na epizody bezsenności.

Z pierwszej rozmowy wynikało, że Mazowiecki miał pogląd, co zrobić z polską gospodarką?

Waldemar Kuczyński miał trzeźwe spojrzenie na gospodarkę. Wiedział, że z socjalizmu i hiperinflacji nie wychodzi się powoli, ale trzeba to zrobić radykalnie. To absolutnie odpowiadało moim poglądom, opartych na lekturach i wcześniejszych badaniach. To była wstępna, zasadnicza płaszczyzna, bez której istnienia nie byłoby dalszego ciągu.

Czy premier jednak traktował sprawy gospodarcze priorytetowo?  W tamtym momencie dominowały problemy polityczne...

Miał świadomość, że żadne reformy polityczne nie zastąpią wychodzenia kraju z chaosu gospodarczego. Sądząc po rezultatach, gospodarka była dla niego ważna. W ciągu trzech miesięcy dużo udało się zrobić w walce z odziedziczonym chaosem. Udało się przeprowadzić przez rząd i parlament pakiet przełomowych ustaw.

Nie miał wątpliwości co do najbardziej radykalnych rozwiązań?

Razem z Kuczyńskim pracowaliśmy nad tekstem orędzia Tadeusz Mazowieckiego jako premia. Znalazły się tam bardzo radykale akcenty, które odbiły się potem w programie gospodarczym. Mazowiecki nie stawiał na człowieka, tylko na pewien kierunek. Kierował się radami Kuczyńskiego. A ten poznał mnie około dziesięciu lat wcześniej.

W jakich okolicznościach?

Zaprosiłem go wówczas na publiczne spotkanie, będące odsłoną pierwszego raportu Balcerowicza. Był to rezultat prac specjalnego zespołu z lat 1978-81. Zastanawialiśmy się, jak naprawić gospodarkę w ramach ówczesnych realiów geopolitycznych. Z dzisiejszej perspektywy był to raport bardzo naiwny. Ale dzięki niemu doszło do uszu Mazowieckiego, że istnieje entuzjasta, który pracował nad tym tematem i jednocześnie zgromadził zespół. Nawiasem mówiąc, w życiu był się nie zgodził na objęcie funkcji w rządzie, gdybyśmy w ramach zespołu nie wykonali podstawowej pracy domowej odnośnie tego, co należy zrobić, gdy rozszerzają się możliwości polityczne, a gospodarka jest w katastrofie.

Jednak gdy pańskie reformy ruszyły na dobre, zaczęły się kłopoty, bo nie wszystkie pomysły były entuzjastycznie oceniane prze społeczeństwo. W obozie władzy było parę osób bardziej o prospołecznym nastawieniu, takich jak Jacek Kuroń i Bronisław Geremek. Czy dochodziło do konfliktów?

Przeciwnie. Geremek od samego początku rozumiał potrzebę radykalnych zmian. Z matematykiem Stefanem Kawalcem, który był moim najbliższym doradcą w sprawach gospodarczych, złożyliśmy wizytę Bronisławowi Geremkowi, jako wpływowej postaci sceny politycznej i powiedzieliśmy mu, że szanse na powodzenie daje tylko radykalny kurs gospodarczy. Nie napotkaliśmy żadnego sprzeciwu. Co więcej, Geremek jako szef OKP mocno przyczynił się do tego, by ten radykalny program przeszedł w Sejmie.

A Kuroń?

To bardziej skomplikowane. Miał funkcje wykonawcze i podlegał różnym naciskom. Nigdy nie doszło do werbalnego silnego sprzeciwu ze strony Kuronia wobec programu gospodarczego, natomiast zdarzały się nieprzemyślane ruchy. Przykładowo kiedyś ogłosił reguły indeksacji emerytur bez konsultacji z resztą rządu. Myśmy to potem odkręcali.

W sprawach gospodarczych rząd Mazowieckiego mówił więc jednym głosem?

Po pierwsze wszyscy, w tym Tadeusz Mazowiecki rozumieli, że w zastałej sytuacji to linia nieradykalna jest ryzykowna. Pod drugie, Mazowiecki miał pośrednika merytorycznego pod postacią Kuczyńskiego. I wreszcie po trzecie: pociąg już ruszył.

Problemem nie była słabnące poparcie dla reform prezydenta Lecha Wałęsy?

Wręcz przeciwnie, nigdy nie spotkałem się z objawem sprzeciwu lub protestu ze strony Wałęsy. Miał bardzo dobą intuicję. Wiedział, że prywatne to jest lepsze niż państwowe, bo w końcu napatrzył się na przedsiębiorstwo państwowe od środka. Zresztą gdy nastąpiła zmiana rządu, Wałęsa jako nowy prezydent podtrzymywał poparcie dla realizacji orędzia Mazowieckiego.

Jaki Mazowiecki był w kontakcie bezpośrednim?

Spokojny, stanowczy i nieagresywny. My teraz mamy w polskiej polityce mnóstwo agresywnych polityków, którzy nie są spokojni i nie zawsze stanowczy. To jest ta ogromna różnica. Nie mieliśmy nigdy otwartych konfliktów, choć zdarzały się chwile napięć. Mieliśmy chaos w gospodarce i trzeba było przyjąć ustawy, mając na niektóre z nich jedynie dzień, albo dwa. To naturalne, że każdy mógłby mieć rozmaite wątpliwości.

Spotykaliście się podczas posiedzeń rządu, czy również w sytuacjach nieformalnych?

Głównie podczas posiedzeń, bo by przeprowadzić program gospodarczy potrzeba masę czasu. Ani nie było wielkiego zapotrzebowania ze strony premiera, ani podaży z mojej strony, by więcej czasu przeznaczać na spotkania kameralne.

A jak wyglądały wasze relacje po tym, gdy Mazowiecki ustąpił z urzędu?

Miałem podstawową lojalność wobec zadania, a nie wobec osób. Uważałem, że mój program jest niedokończony i nie miałem wątpliwości, że trzeba kontynuować naprawę gospodarki po zmianie rządu. Być może osoby bardziej emocjonalnie związane z Tadeuszem Mazowieckim miały inne nastawienie.

W 95 roku wystąpiliście w roli rywali, starając się jednocześnie o fotel szefa Unii Wolności.

Swoją kandydaturę na przewodniczącego zgłosiłem pod długim namyśle na dwa tygodnie przed zjazdem. Zresztą nazwę „Unia Wolności" sam zaproponowałem rok wcześniej. Przedtem nazywała się Unia Demokratyczna.

Rywalizacja o fotel przewodniczącego była ostra?

To była rywalizacja, która nie pozostawiła trwałych śladów i pozwoliła nam zachować wobec siebie dobry, wzajemny stosunek.

Później nie było problemów w waszych wzajemnych relacjach?

Wręcz przeciwnie. Gdy przychodziło do trudnych decyzji, np. wyprowadzania Unii Wolności z koalicji z AWS w 2000 roku, dwaj starsi panowie zachowali się po męsku, mówiąc wychodzimy: Mazowiecki i Geremek. Niektórzy młodsi mieli z tym wielki problem. Uznałem wtedy, że dalsze trwanie będzie przynosić większe szkody niż nie trwanie. Bo widać było, że jest coraz większy rozkład w AWS, że nie będzie można robić żadnych reform, a przez Sejm będą się przewijać się złe ustawy. To się zresztą stało się, co zaskutkowało dziurą Bauca.

Co uważa pan za największy sukces rządu Mazowieckiego?

Na Węgrzech też był pierwszy niekomunistyczny rząd Józsefa Antalla, którego nikt dziś dobrze nie wspomina, bo niewiele zrobił. Nie miał przemyślanego programu i zmarnował w dużej mierze bardzo cenny, pierwszy czas. Rząd Mazowieckiego jest dobrze wspominany przez Polaków, bo dużo zrobił. Drugim powodem jest styl personalny, który zjednywał Mazowieckiemu szacunek i sympatię wielu osób: stanowczość, siła i brak agresji.

Kiedy pan poznał Tadeusza Mazowieckiego?

Gdy zaproponował mi, jak się wyraził, rolę polskiego Ludwiga Erharda, czyli stanowisko wicepremiera i ministra finansów. Do spotkania między nami doszło za pośrednictwem Waldemara Kuczyńskiego, z jednej strony wybitnego ekonomisty, a z drugiej – przyjaciela premiera Mazowieckiego, który odgrywał rolę merytorycznego pośrednika.

Pozostało 96% artykułu
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Tusk: TVN i Polsat dopisane do firm strategicznych, chronionych przed wrogim przejęciem
Polityka
Piechna-Więckiewicz: Ogłoszenie kandydata bądź kandydatki Lewicy odświeży atmosferę
Polityka
Julia Pitera: Karola Nawrockiego nikt nie znał, a miał poparcie 26 proc. Taki jest elektorat PiS
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Gdzie są domki od premiera dla piłkarzy prywatnej szkółki? Beneficjent w opałach