Facet od złamanych tajemnic

Zbigniew Siemiątkowski. Jeśli wierzyć prokuraturze, dopuścił się on największych nadużyć władzy w historii całej III RP.

Publikacja: 09.02.2014 11:00

Zredagował uchwałę likwidującą PZPR, pomógł Aleksandrowi Kwaśniewskiemu w zdobyciu prezydentury, czyścił specsłużby po aferze „Olina", ujawnił inwigilację prawicy przez Urząd Ochrony Państwa i ów UOP rozwiązał, aresztował Andrzeja Modrzejewskiego, przyczyniając się do wybuchu afery Orlenu, no i dogadywał się z CIA w sprawie stworzenia w Polsce tajnych więzień.

Mało kto wie tyle co on. A on do tej pory milczał.

Wszystko schodzi ?na psy

Pytamy Siemiątkowskiego: – Czy więzienia CIA to nie skandal? Albo zgodziliście się na tortury, co łamie polskie prawo. Albo nie wiedzieliście, co Amerykanie wyczyniają w Starych Kiejkutach – co jest niewiele lepszą wersją.

– Statutowa działalność Agencji Wywiadu to nie skandal – odpowiada nie wprost, choć jednoznacznie. – Trudno mieć pretensje do mnie, że największa agencja wywiadowcza świata okazała się niewiarygodna. Widać wszystko na tym świecie schodzi na psy.

Do swego certyfikatu NATO Cosmic Top Secret, oznaczającego dostęp do ściśle tajnych informacji zachodniego świata, Siemiątkowski szedł długą drogą. Ale zawsze po lewej stronie.

Do PZPR wstąpił w 1978 r., na trzecim roku studiów. Członkostwo w komunistycznej partii niezbyt pasowało do syna drobnego prywaciarza z Ciechanowa. – Na moim wydziale działało prężne, partyjne środowisko. Młody człowiek z prowincji chciał być blisko takich partyjnych profesorów jak Baszkiewicz, Samsonowicz, Mączak, Bardach, Garlicki – wspomina.

Jego alma mater to upolityczniony i przesiąknięty czerwienią Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Po sromotnej przegranej PZPR z „Solidarnością" w kontraktowych wyborach w czerwcu 1989 r., wraz z innymi partyjnymi intelektualistami młodszego pokolenia spotyka się, aby radzić nad dalszymi działaniami. Byli tam Tomasz Nałęcz, Sławomir Wiatr, Danuta Waniek, Kazimierz Kik. Od daty spotkania przyjmują swą nazwę – Ruch 8 Lipca.

– Chcieliśmy rozwiązać PZPR i na bazie socjaldemokratycznego skrzydła zbudować nową partię. Od początku graliśmy na Kwaśniewskiego i Fiszbacha, jako potencjalnych liderów – wspomina Siemiątkowski.

Kwaśniewski był na pierwszym spotkaniu Ruchu 8 Lipca, w tamtym czasie bardzo świadomie szukał poparcia dla swej idei powołania nowego ugrupowania. Tadeusz Fiszbach to pamiętny I sekretarz wojewódzkiego PZPR w Gdańsku, który zaskarbił sobie sympatię działaczy „Solidarności", bo sprzeciwiał się stanowi wojennemu.

Chcieli zostawić za sobą partyjny beton, czy też – jak to mawiali – „trupiarnię", której twarzą był wówczas Leszek Miller. Tyle że, po pierwsze, Fiszbach zaczął się dogadywać z „Solidarnością" i stworzył własną partię. A po wtóre, Miller ani myślał dać się złożyć do grobu. Dlatego skończyło się tylko na wymianie szyldów. Tak się zrodził dzisiejszy Sojusz Lewicy Demokratycznej.

Na ostatnim zjeździe PZPR Siemiątkowski był przewodniczącym komisji uchwał i wniosków. To on, trzydziestoletni polityczny żółtodziób, zredagował uchwałę o samorozwiązaniu partii.

Czyściciel służb

W 1991 r., gdy SLD jest w głębokiej izolacji, Siemiątkowski po raz pierwszy zostaje posłem. Z czasem partia robi go rzecznikiem. Wybór był prosty – znał z czasów uniwersyteckich wielu tych, którzy wchodzili w świat dziennikarski. Gdy Kwaśniewski zdecydował się kandydować na prezydenta, Siemiątkowskiego zrobił twarzą tamtej pamiętnej kampanii.

– Czy Kwaśniewski się celowo spóźnił na telewizyjną debatę, żeby rozwścieczyć Wałęsę?

– Nic nie było spontaniczne. Debata była od początku do końca wyreżyserowana przez nas. Wałęsa zachował się dokładnie tak, jak miał się zachować – wspomina Siemiątkowski.

Po wyborach ląduje w prezydenckim Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, gdzie ma się przysposabiać do zajęcia posady w resortach siłowych w rządach SLD. Choć już wcześniej miał sporadyczne kontakty ze światkiem specsłużb, tamten moment przesądził, że już zawsze będzie facetem od tajemnic.

Po ledwie kilku miesiącach wszedł do rządu Włodzimierza Cimoszewicza jako szef MSW.

I zaczął z przytupem – próbował posprzątać po aferze Olina, czyli oskarżeniu wcześniejszego premiera Józefa Oleksego o współpracę z rosyjskimi specsłużbami przez odchodzącą ekipę prezydenta Wałęsy. Opublikował pierwszy w historii polskich specsłużb raport ujawniający kulisy działań operacyjnych – tzw. białą księgę, która miała pokazać, jak ludzie Wałęsy łamali w tej sprawie prawo. Do dziś przekonuje, że nie zdradził tajemnic, tylko pokazał patologie.

Kiedy zbliżają się wybory 1997 r. i zreorganizowana prawica prze do władzy pod szyldem AWS, Siemiątkowski odpala bombę. Twierdzi, że na początku lat 90. Wałęsa wraz z ministrami Unii Demokratycznej inwigilowali polityków prawicy. W 1997 r. owi inwigilowani w większości są w AWS, zaś inwigilujący – w Unii Wolności, która ma być koalicjantem AWS. Czy próbował kwitami poróżnić obie partie? – Widziałem dowody na to, że prawica była inwigilowana – zarzeka się dziś. Jego operacja lewicy nie pomogła, przez całą kadencję Siemiątkowski obserwuje specsłużby w roli sejmowego recenzenta.

Wraca w 2001 r., gdy polityczne wahadło ponownie wychyla się na stronę SLD. Ma także konkretną misję – rozbicie Urzędu Ochrony Państwa. Wielu postrzegało go jako mściciela działającego z poręki Kwaśniewskiego. Rok wcześniej kierowany przez prawicę UOP wyciągnął w kampanii lustracyjne kwity, co mogło zablokować reelekcję Kwaśniewskiego. Lewica była autentycznie wystraszona, do startu szykowana była już nawet Jolanta Kwaśniewska.

Największa agencja wywiadowcza świata okazała się niewiarygodna – mówi Siemiątkowski

W tamtym czasie działał wyjątkowo intensywnie. Po rozwiązaniu UOP, w 2002 r. stanął na czele Agencji Wywiadu, która z biegu zaczęła współpracę z Amerykanami, szukającymi odwetu za zamachy z 11 września 2001 r. Tak się zaczęła historia tajnych więzień CIA w Polsce.

Zmierzch lewicy

Ale pod koniec rządów SLD jeszcze nie sądził, że CIA go wyda poprzez przecieki do amerykańskiej prasy. Miał na głowie inny problem – aferę Orlenu. Były minister skarbu z SLD Wiesław Kaczmarek ujawnia w kwietniu 2004 r., że dwa lata wcześniej Miller z Siemiątkowskim sfingowali zarzuty wobec związanego z prawicą prezesa Orlenu Andrzeja Modrzejewskiego, aby go zatrzymać i zablokować w ten sposób planowane podpisanie wielomiliardowej umowy na dostawy ropy z kontrowersyjną spółką J&S.

– To był moment dekompozycji SLD. Kaczmarek zrobił atak wyprzedzający, bo wiedział, że chodzą wokół niego służby – twierdzi Siemiątkowski, wspominając korupcyjne plotki o Kaczmarku. Ale SLD rzeczywiście jest już słaby, tonie pod natłokiem korupcyjnych afer. W Sejmie powstaje komisja śledcza ds. Orlenu, która ostatecznie lewicę dobije.

– Ta komisja to był dar niebios dla opozycji. Media kupowały kolejne sensacje, nikt ich nie sprawdzał – twierdzi Siemiątkowski. – A J&S to była dziwna firma i nie można było dopuścić, żeby dostała ten kontrakt.

W wyborach 2005 r. SLD dał mu podłe miejsce na liście. Po raz pierwszy przegrał. Następnego dnia oddał partyjną legitymację. – Miałem nieszczęście trafić na prokuratorów, którzy chcieli zbudować sobie na mnie karierę. Rządziło już PiS i we wszystkich sytuacjach sugerowano mi, że mogę się wywinąć, jeśli obciążę swoich zwierzchników. To nie wchodziło w grę – mówi. – Z SLD od nikogo nie dostałem wsparcia. W tamtym czasie partia uznała, że słabe jednostki należy zrzucić z sań, to może samemu uda się ocalić skórę. Dziś środowisko SLD nie jest mi do niczego potrzebne.

Wrócił na swój upolityczniony, nieco już mniej przesiąknięty czerwienią wydział na uniwersytecie. Wyniósł się nawet ze stolicy, kupił i wyremontował dworek w okolicach rodzinnego Ciechanowa.

– Mam do pana pytanie: to ile ma pan wyroków po tych kilkunastu latach w polityce i specsłużbach?

Siemiątkowski skrupulatnie wylicza: – Wygrałem trzy procesy cywilne, w tym z J&S. Miałem trzy sprawy karne. W jednej zostałem skazany za zatrzymanie Modrzejewskiego – rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. W drugiej byłem skazany za posiadanie niejawnych dokumentów – też na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Ale w tym samym procesie zostałem uniewinniony z zarzutów o przeciek do lokalnej działaczki SLD informacji z ABW dotyczących śledztwa w sprawie nieprawidłowości w jednej ze spółek paliwowych – to uniewinnienie to była dla mnie sprawa honoru. W trzeciej sprawie zostałem uniewinniony od zarzutu nienadania klauzul tajności notatkom z rozmowy z Janem Kulczykiem o spotkaniu z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem.

Siemiątkowski kończy opowieść o swoim życiu. – W prokuraturze nie odezwał się pan słowem w sprawie więzień CIA. W sądzie też będzie pan milczał? – pytam.

– A wie pan co? Niech pan napisze, że zacznę mówić i przed prokuraturą, i przed sądem. Tylko niech mi załatwią zwolnienie z tajemnicy od szefa ABW i z kwatery głównej NATO.

Jak widać, dobry humor go nie opuszcza. I to mimo że za tortury CIA grozi mu od 5 do 25 lat więzienia.

Zredagował uchwałę likwidującą PZPR, pomógł Aleksandrowi Kwaśniewskiemu w zdobyciu prezydentury, czyścił specsłużby po aferze „Olina", ujawnił inwigilację prawicy przez Urząd Ochrony Państwa i ów UOP rozwiązał, aresztował Andrzeja Modrzejewskiego, przyczyniając się do wybuchu afery Orlenu, no i dogadywał się z CIA w sprawie stworzenia w Polsce tajnych więzień.

Mało kto wie tyle co on. A on do tej pory milczał.

Pozostało 95% artykułu
Polityka
Tusk po konsultacjach ze Szmyhalem: Posunęliśmy się krok do przodu
Polityka
Marek Jakubiak: Najazd na dom Zbigniewa Ziobry. Mieszkanie posła to poseł
Polityka
Jacek Sutryk: Rafał Trzaskowski zwycięzcą debaty w Warszawie. To czołówka samorządowa
Polityka
Czy w Polsce wróci pobór? Kosiniak-Kamysz: Zasadnicza służba wojskowa tylko zawieszona
Polityka
Dlaczego Koła Gospodyń Wiejskich otrzymywały pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości?