Dr Oczkoś: Niezdecydowani wyborcy dołączają do zwycięzców

- Rów między nami jest tak głęboko wykopany, że wszystko co jest w kampanii przenosi się na czas po kampanii - mówił w #RZECZoPOLITYCE ekspert ds. wizerunku doktor Mirosław Oczkoś.

Aktualizacja: 05.07.2019 12:48 Publikacja: 05.07.2019 12:40

Dr Oczkoś: Niezdecydowani wyborcy dołączają do zwycięzców

Foto: tv.rp.pl

Zuzanna Dąbrowska: Dzień dobry, Zuzanna Dąbrowska, #RZECZoPOLITYCE. Moim gościem jest Mirosław Oczkoś, specjalista do spraw wizerunku politycznego.

Dr Mirosław Oczkoś: Dzień dobry.

Czy warto mieć w polityce wizerunek człowieka oszukanego, wystawionego do wiatru? Pytam o to, ponieważ po ustaleniach dotyczących obsady głównych unijnych stanowisk, a przede wszystkim po nie wybraniu na wiceprzewodniczącego kandydata PiS-u, profesora Zdzisława Krasnodębskiego, narracja partii rządzącej jest taka, że UE nie dotrzymała zobowiązań i oszukała PiS.

Polityka jest sztuką możliwości, mógłbym przytoczyć tysiące definicji o oszukiwaniu, o grze, o rozgrywkach itd., ale jeśli zostało to tak zagrane jak zostało zagrane, i PiS ma poczucie krzywdy, to Reformatorzy i Konserwatyści zostali w brutalny sposób potraktowani. Co ciekawe, profesor Krasnodębski miałby kontynuację pełnienia tej funkcji, bo już je pełnił zamiast Ryszarda Czarneckiego. Więc to jest jak demonstracja: 85 głosów nie powala na kolana. Pytanie, co PiS w tej sprawie uzgodnił i z kim...

Skoro np. wiceprzewodniczącym został reprezentant Ruchu 5 Gwiazd, który jest podobno z PiS-em zaprzyjaźniony, to wiele nie uzgodniono.

To jest pytanie - na ile PiS potrafi się poruszać w Europie, bo buńczuczne deklaracje, że nie oddamy ani guzika, już znamy z historii. Później była wojna. Większość polityki zagranicznej jest skierowana do wewnątrz, jeżeli nie wszystkie przekazy, a kiedy nagle konfrontujesz się z kimś na zewnątrz - to okazuje się, że są lepsi gracze, lepiej potrafią to rozegrać i potrafią się dogadać. Chyba, że celem rzeczywiście było tylko i wyłącznie zablokowanie Timmermansa, ale z tego co mówi pani Mazurek to była też umowa na wiceprzewodniczącego PE. W tej chwili PiS może się pochwalić na arenie międzynarodowej Karolem Karskim, który ma kontynuację funkcji kwestora. Widocznie liczono na coś więcej, pytanie czy coś więcej będzie.

Może zaważył ten kadr, który wszedł do wszystkich serwisów informacyjnych, obrazek, który ukazywał eurodeputowanych PiS-u tuż siedzących poniżej eurodeputowanych brytyjskich z partii Brexit, którzy odwrócili się tyłem w czasie wykonywania Ody do radości. Anna Zalewska przepraszała za to, że siedzieli i nie wstali podczas hymnu UE.

Pani Zalewska wywiodła dłuższą wypowiedź, że w Traktacie to nie jest hymn, to nie jest flaga, i że w związku z tym można nie wstać. To są pokrętne tłumaczenia. Na tle partii Brexit, która pokazała nam plecy tam, gdzie kończą swoją szlachetną nazwę, siedzenie było mniej drastyczne niż odwracanie się tyłem.

Myśli pan, że to była demonstracja, czy naprawdę eurodeputowani Anna Zalewska, Witold Waszczykowski się zagapili?

Myślę, że jest to bez znaczenia czy się zagapili lub czy było to specjalnie, pytanie jak to zostało odebrane. W wizerunku politycznym liczy się to, jak ktoś to odebrał. Jeżeli ktoś się czuje oszukany tak jak pani Mazurek, to nawet jeżeli to jest nieprawda, że jakiś spisek został ukuty, to i tak czują się oszukani i mają prawo się czuć oszukani. Ludzie którzy oglądali tę demonstrację mówią: „nie wstała i nie wstał” - to jest fakt, nie dyskutujemy z tym co jest, a jeżeli fakty mówią inaczej, to tym gorzej dla faktów. W Europie tak to teraz wygląda: są eurosceptycy, bardziej drastyczni lub mniej drastyczni, ale odkąd istnieje EWG zawsze relacje we Wspólnocie polegały na dogadywaniu się. Timmermansa też można było przegłosować, była taka siła, to nieprawda, że nie można było. Natomiast zza kulisowych informacji o których wiemy, to Angela Merkel nie chciała tego aż tak dociskać, a tak naprawdę ugrała więcej niż się dało ugrać. I właśnie te polityka na tym polega, że trzeba tak grać, żeby się nie dać ograć.

Czy w czasie kampanii wyborczej, bo mamy teraz kolejną do krajowego parlamentu, obowiązują inne reguły niż w zwykłym, codziennym życiu politycznym, takim jakie właśnie zaczęło się w PE po wyborach?

Reguły kampanii to są reguły kampanii, a później są takie reguły, że ci co się ze sobą bardzo nie zgadzają, albo wręcz publicznie się nie cierpią - idą razem na lunch.

Zauważył pan, że w Polsce nie chodzą już na te lunche? Naprawdę się nienawidzą?

Od jakiegoś czasu – tak. Polscy politycy nie chodzą już razem na lunche. Kiedyś byliśmy bardzo zdziwieni jako osoby z drugiej strony - politolodzy, dziennikarze - że w studiu był ogień i awantura, a później padało: „choć Stefan pójdziemy na kawę i przegadamy to”. W tej chwili ten rów jest tak głęboko wykopany, że wszystko co jest w kampanii przenosi się na czas po kampanii. Jako obserwatorzy mamy szczęście, że możemy to oglądać, a nieszczęście - jako mieszkańcy i obywatele Polski - że ta kampania przechodzi jedna w drugą. Nie wiadomo gdzie jest koniec kampanii, nie ma oddechu. Przecież za chwilę na horyzoncie będzie kampania prezydencka. A my wszyscy non stop jesteśmy w akcji.

PiS wchodzi w tę kampanię parlamentarną z bardzo dużym dorobkiem punktowym i odległość między nim a następną partią  z kolei jest dosyć duża. To może dać mu większość konstytucyjną. Czy to jest tendencja, która pomaga prowadzić kampanię, czy raczej uspokaja wyborców i demobilizuje?

Jedno i drugie. Nie da się tego wyważyć, dlatego, że Jarosław Kaczyński, który jest mózgiem sterującym, i pan Brudziński, który jest szefem kampanii, właśnie są po to, żeby nie dać uśpić elektoratu. Myślę, że doły partyjne w PiS mówią tak: „kto by tam nie stanął przeciwko nam, to przecież mamy ich w garści, czy to będzie koalicja, czy nie koalicja, oni są w rozsypce”. To może przeszkadzać w kampanii, ponieważ wtedy zaangażowanie może być dużo mniejsze, ale jak uczy historia, bardzo dużo Polaków niezdecydowanych próbuje się przyłączyć do zwycięzców.  Zawsze jest taki efekt, że np. jak ktoś ma konserwatywne poglądy i niewiele się pod tym względem różnią partie, to myśli: „po co, marnować głos mogę zagłosować na tych co są u władzy”. Zresztą władza też w tym kierunku prowadzi kampanię, przekonując, że jest skuteczna i konsekwentna.                 

Zuzanna Dąbrowska: Dzień dobry, Zuzanna Dąbrowska, #RZECZoPOLITYCE. Moim gościem jest Mirosław Oczkoś, specjalista do spraw wizerunku politycznego.

Dr Mirosław Oczkoś: Dzień dobry.

Czy warto mieć w polityce wizerunek człowieka oszukanego, wystawionego do wiatru? Pytam o to, ponieważ po ustaleniach dotyczących obsady głównych unijnych stanowisk, a przede wszystkim po nie wybraniu na wiceprzewodniczącego kandydata PiS-u, profesora Zdzisława Krasnodębskiego, narracja partii rządzącej jest taka, że UE nie dotrzymała zobowiązań i oszukała PiS.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Marek Jakubiak: Najazd na dom Zbigniewa Ziobry. Mieszkanie posła to poseł
Polityka
Jacek Sutryk: Rafał Trzaskowski zwycięzcą debaty w Warszawie. To czołówka samorządowa
Polityka
Czy w Polsce wróci pobór? Kosiniak-Kamysz: Zasadnicza służba wojskowa tylko zawieszona
Polityka
Dlaczego Koła Gospodyń Wiejskich otrzymywały pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości?
Polityka
Przeszukanie domu Zbigniewa Ziobry trwało prawie dobę