W listopadowych wyborach mieszkańcy województwa kujawsko-pomorskiego wybiorą 33 radnych. Od czterech lat rządzi tam koalicja PO–PSL, która ma w sejmiku 21 przedstawicieli.
Ponieważ województwo podzielone jest na małe pięcio–sześciomandatowe okręgi, realny próg wyborczy będzie wynosił około 15–16 proc. Oznacza to, że w podziale miejsc będą uczestniczyć tylko największe partie.
W praktyce na radnych nie mogą liczyć mało zakorzenione ugrupowania, jak Kongres Nowej Prawicy. W regionie nie ma też liczących się sił lokalnych. W sejmiku powinny się więc znaleźć tak jak dotychczas PO, PiS, SLD i PSL.
Największy przyrost powinien zanotować PiS, który w tej chwili ma tylko sześciu radnych (tylu co SLD i jednego więcej niż PSL). W ostatnich wyborach do kujawsko-pomorskiego sejmiku partia Jarosława Kaczyńskiego została przez PO zdeklasowana (stosunek głosów wynosił 34 do 18 proc.). Teraz jednak walka będzie dużo bardziej wyrównana.
Obie partie zbliżyły się do siebie nie tylko w sondażach krajowych. W majowych wyborach europejskich PO i PiS dzielił już tylko jeden punkt procentowy poparcia (28 do 27 proc.) w okręgu obejmującym teren województwa. Oznacza to, że oba ugrupowania będą miały po kilkanaście mandatów. Żadne jednak nie powinno zdobyć 17 miejsc, co gwarantowałoby samodzielną większość. Wynik PSL, które w niektórych powiatach jak lipnowski, czy brodnicki może walczyć o zwycięstwo, powinien pozwolić utrzymać dotychczasową koalicję.