Chodzi o wypowiedzi z jednego z dzisiejszych wieczornych programów publicystycznych.
- Kaczyński liczy cynicznie, że podpali Polskę, bo robienie drugich wyborów teraz i awantura... Zresztą wzywa do tego Wipler, tego typu figury, (...) także tchórzliwie Kaczyński. On się chowa trochę za innymi, ale wzywa do manifestacji, do wyjścia na ulicę. Już parę mieliśmy takich powstań Sakiewicza (redaktora naczelnego "Gazety Polskiej"), który wzywał do burd ulicznych i na tej drodze, żeby obalić demokratyczny rząd. Także to polityczny interes dorwania się do władzy, nic z tego nie będzie - mówił Niesiołowski.
Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita" PiS zamierza wytoczyć mu za te słowa proces. - Niesiołowski słono zapłaci za te kłamstwa. Już zajmują się tym nasi prawnicy - mówi rzecznik PiS poseł Marcin Mastalerek.
Wcześniej wydał oświadczenie: "Prawo i Sprawiedliwość zdecydowanie negatywnie ocenia dzisiejsze wydarzenia pod siedzibą PKW. Wtargnięcie do instytucji państwa i jej okupacja nie są rozwiązaniem problemu i mogą tylko pogłębić chaos, który jest związany z przedłużającym się procesem podania wyników wyborów samorządowych. Nawet dobre intencje i słuszne obywatelskie niezadowolenie nie mogą być powodem tego rodzaju działań, które obserwujemy dziś w siedzibie PKW. Niepokój obywateli, w sytuacji kiedy w uzasadniony sposób została podważona wiarygodność procesu wyborczego powinien być wyrażany w ramach przedsięwzięć, które przewiduje system demokratyczny" - napisał.
Polityk PO zapewnia, że nie boi się procesu. - PiS za wszystko chce mnie pozywać. Nie wycofuję się z tych słów. Przecież wyjaśniałem, że PiS mówiąc, ze tych wyborów nie można uznać, pośrednio ponosi za to odpowiedzialność. Nie chodzi o bezpośrednią odpowiedzialność. Kaczyński się chowa za innymi. To tworzy klimat - mówi w rozmowie z nami.